Tytuł: Bikini blue
Rok produkcji: 2017
Gatunek: Dramat
Scenariusz: Jarosław Marszewski
Reżyseria: Jarosław Marszewski
Produkcja: Polska/Anglia
W rolach głównych: Tomasz Kot, Lianne Harvey, Lee Ross
Dora Szumska (Lianne Harvey) to położna pracująca w jednym z angielskich szpitali. Ma syna i kochającego męża oraz starszą siostrę. Niestety szczęście Dory i jej męża Eryka Szumskiego (Tomasz Kot) zostaje przerwane przez chorobę mężczyzny. Musi on przebywać w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, aby wyzdrowieć. Eryk znajduje spełnienie w tworzeniu scenografii do wymyślonych przez siebie sztuk teatralnych. Gdy Dora odwiedza go w szpitalu pokazuje jej swojego przyjaciela - małego, starego żółwia. Jest to pretekstem do zaczęcia rozmowy o ich synu, za którym Eryk bardzo tęskni. Dora nie może go zabierać w takie podróże czym Eryk jest bardzo zasmucony. Wkrótce Dora opuszcza ośrodek, a chwilę później okazuje się, że Eryk uciekł ze szpitala, żeby, jak twierdzi, pójść na randkę ze swoją żoną. Niestety ani Dora, ani Eryk nie kontrolują wydarzeń, które mają stać się w niedalekiej przyszłości. Czy ich miłość wytrzyma nie tylko poważną chorobę Eryka, ale i jego przeszłość, a także kłamstwa?
***
Polowałam na ten film w swoich lokalnych kinach, ale oczywiście po co grać jakiś ambitny film, skoro wychodzi taki szajs jak Grey, nie? To tak na dzień dobry.
Przed premierą filmu nigdzie nie mogłam znaleźć konkretnie o czym będzie. Z fotosów wywnioskowałam, że to będzie kawał dobrego kina. Ciekawym pomysłem, było połączenie polskiego i angielskiego kina. Na taki pomysł zareagowała bym wcześniej histerycznym płaczem, ale gdy zobaczyłam, że rola główna trafiła do Tomasza Kota, a pieczę nad produkcją sprawuje Juliusz Machulski to byłam spokojna.
Najpierw porozmawiamy trochę o technicznej stronie filmu. To idealny przykład wysokiego klucza. Sceny dzienne są bardzo jasne, promienne, można odnieść wrażenie, że chłodne. Trochę tak jakby w tym filmie nie było ciepła, miłości, jakiegoś poczucia bezpieczeństwa, tylko chłodna rzeczywistość i poniekąd tak jest, ale o tym zaraz.
W filmie nie ma za dużo aktorów. Reżyser skupia się głównie na relacji Eryka i Dory. To dobrze - nie ma wątków pobocznych, które odbiegały by od fabuły. Mamy jedną konkretną historię, która pochłania całą naszą uwagę. Jesteśmy kibicami głównych bohaterów. Nie wiemy jak skończy się historia Eryka i Dory, aby dowiedzieć się jakie jest zakończenie musicie oglądnąć ten film!
Mnie ten film urzekł. Całym sercem uważam, że powinien być polskim kandydatem do Oscara w roku, w którym został wyprodukowany, ale niestety to nie zależy ode mnie. Gratulację dla całej załogi od scenarzystów przez reżysera, producenta i aktorów. Czapki z głów!
Może dzisiejsza recenzja jest krótka, ale mam nadzieję, że bardzo treściwa i zachęci Was do oglądnięcia trochę bardziej poważnego filmu. Jak Wam przypadł do gustu ten film? Lubicie takie historie? Co myślicie o takim połączeniu, polsko-angielskiej produkcji? Dajcie znać w komentarzach.
Dream Wave
źródło grafiki: https://cont7.naekranie.pl/wp-content/uploads/2017/03/plakat-Bikini-Blue.jpg
0 komentarze:
Prześlij komentarz