Filmowe Recenzje Typowego Kinomaniaka, czyli jak umilić sobie wieczór lampką wina, szklaneczką whisky i dobrym filmem

czwartek, 10 października 2019

46. Narodziny gwiazdy (1976)


Tytuł: Narodziny gwiazdy / A Star Is Born
Rok produkcji: 1976
Gatunek: Dramat muzyczny
Scenariusz: Frank Pierson, Joan Didion, John Gregory Dunne
Reżyseria: Frank Pierson
Produkcja: USA
W rolach głównych: Barbara Streisand, Kris Kristofferson, Gary Busey

Esther Hoffman (Barbara Streisand) to początkująca piosenkarka występująca w jednym z nocnych klubów. John Normand Howard (Kris Kristofferson) to gwiazda rocka lat 70. XX wieku. Jest ulubieńcem nastolatek, zapełnia wszystkie stadiony i ma problemy z alkoholem. Pewnego dnia po występie John jedzie przez miasto, tułacząc się z kąta w kąt. W końcu trafia do klubu, w którym śpiewa Esther. Jest zachwycony jej głosem i bezpośredniością, z którą zwraca się do niego. Mężczyzna nie może odpuścić takiej okazji i pragnie poznać dziewczynę. Ich znajomość się rozwija, wszystko idzie w dobrym kierunku, dopóki Esther nie rozpoczyna własnej kariery muzycznej...

***
Sięgnęłam po ten film przypadkowo. Natknęłam się na niego szukając wersji z Bradley Cooperem i Lady Gagą i w sumie dobrze. To był bardzo dobry pomysł, żeby obejrzeć ten film przed reżyserskim debiutem Coopera.

Nakręcony 43 lata temu film początkowo mnie nie zachęcił. Ogólnie lata 50.,60. i 70. w kinie średnio są dla mnie zachęcające, mimo że w tym czasie, na prawdę wiele pojawiło się filmów ciekawych. Jednak wizualna strona tego kina mi się nie podoba. Każdy ma coś co lubi i coś czego nie lubi. Ja nie lubię filmów z tych trzech dekad. Tak mam i już. Jednak tym razem zaryzykowałam.

Esther Hoffman jest kobietą szaloną, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zostawiła męża, bo jak twierdzi o nią "nie walczył". Prowadzi proste życie. Pracuje w knajpie, robi to co lubi, raczej nie jest osobą, która kocha domowe obowiązki. Do tego ma cudowny głos i na prawdę coś chcę w życiu osiągnąć, ale początkowo nie wie co to jest.

John Normand Howard jest alkoholikiem i narkomanem. kobiety lgną do niego jak muchy do miodu. Niestety John jest w fazie wypalenia zawodowego i od wielu lat nie wydał żadnej nowej płyty ze swoim zespołem czy solo. To pogrąża go w alkoholizmie, a także historia jego przeszłości. Mieszka w domu, którego nie zna, chociaż ten należy do niego. Gdy poznaje Esther nie jest w stanie odstąpić jej na krok. Nawet zaczyna dla niej popełniać dziwne szaleństwa - jeździ motorem po scenie, po czym ląduje w szpitalu.

Można powiedzieć, że to z punktu widzenia Esther film z gatunku american dream - dziewczyna z małego miasta, oczywiście z problemami, poznaje kogoś sławnego, kto pomaga jej zdobyć sławę i zarobić ogromną masę pieniędzy. Esther w bardzo krótkim czasie zakochuje się z wzajemnością w Johnie. Biorą ślub i kiedy kariera Esther wybucha zaczynają się poważne problemy.

Ciężko jest ocenić mi kadry z filmu, chociażby dlatego, że dla mnie kino współczesne i bliskie mojej dacie urodzenia jest kino przełomu XX i XXI wieku a nie jego głębokiej fazy, więc zdjęcia pozostawię bez komentarza. Nie zrozumcie mnie źle - nie uważam ich za złe czy okropne. Mam na myśli to, że moja ocena nie będzie obiektywna, ze względu na to, że to nie jest mój ulubiony okres kina i przyznaję się do tego otwarcie. Jeśli kogoś uraziłam to przepraszam.

Jeśli nie powiem nic o kadrach to może powiem coś o muzyce. Wszystkie utwory - cały soundtrack jest na prawdę bardzo dobry, a piosenka z tego filmu w 1978 roku zdobyła Oscara. Jednak jakby nie patrzeć nad muzyką pracowała światowej sławy kobieta, mająca w obecnym momencie chyba wszystkie możliwe nagrody muzyczne. Barbarze Streisand na ekranie towarzyszył Kris Kristofferson. I w sumie dobrze, bo swoją rolę odegrał znakomicie, a ja (widząc go po raz pierwszy) zakochałam się w jego głosie.

Film ma w sobie wiele wątków, ale głównie skupia się na trzech: Miłości Esther i Johna, uzależnieniach piosenkarza i życiu Esther. To motywy przewodnie tego filmu. Mimo ogromnej długości filmu (ponad dwie godziny) film nie ma aż tak dużo wątków pobocznych co Avengers czy Harry Potter, widz nie wiem, kiedy tak na prawdę film się kończy.

Jak Wam podobała się wcześniejsza wersja Narodzin gwiazdy? Lubicie Barbarę Streisand w roli aktorki czy może jesteście zdania, że powinna trzymać się aktorstwa? Jeśli zastanawiacie się dlaczego warto obejrzeć ten film, to podpowiem Wam, że miłość głównych bohaterów jest na prawdę prawdziwa i cudowna. Wspierają siebie nawzajem, starają się być względem siebie hojni i uczciwi, niestety ich sielanka nie trwa długo. Film mówi o życiu - życiu jakiego większość z nas nie zna, a jeśli zna to z pewnością nie chcę się do niego przyznać. W tym filmie chodzi o akceptacje siebie w całości od początku do końca, od narodzin do tego momentu w życiu, w którym jest się teraz. Ja osobiście bardzo serdecznie polecam! Zwłaszcza z butelką wina! Dajcie proszę znać w komentarzach jak podobał się Wam ten film! Trzymajcie się ciepło w ten październikowy dzień!

Dream Wave


źródło grafiki: https://usa.newonnetflix.info/info/81010778
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń