Filmowe Recenzje Typowego Kinomaniaka, czyli jak umilić sobie wieczór lampką wina, szklaneczką whisky i dobrym filmem

piątek, 22 września 2017

25. Duma i uprzedzenie, i zombie



Tytuł: Duma i uprzedzenie, i zombie/ Pride and prejudice and zombies
Rok produkcji: 2016
Gatunek: Horror/Romans
Reżyseria: Burr Steers
Scenariusz: Burr Steers
Produkcja: USA/Wielka Brytania
W rolach głównych: Lily James, Sam Riley, Jack Huston

Przełom XVIII i XIX wieku w Anglii. W małej mieścinie mieszka rodzina Bennetów. Głowa rodziny wraz z żoną i pięcioma córkami: Jane (Bella Heathcote), Elisabeth (Lily James), Marry (Millie Brady), Kitty (Suki Waterhouse) oraz Lydia (Ellie Bamber). Każdą z córek ojciec wysłał do klasztoru Shaolin, by córki nauczyły się walczyć i bronić przed zombie, które panują w okolicy. Pewnego dnia do wszystkich dochodzi wieść, iż pewien bogaty, młody kawaler wyprawia bal, na którym ma zamiar poznać panny, być może, nawet się zakochać. Wszystkie córki Państwa Bennetów są wniebowzięte poza Elizabeth, która uważa, że takie bale to tylko świecenie twarzą i wystawianie się na sprzedaż. W końcu Elizabeth ugina się pod presją i przystaje na prośbę sióstr i rodziców. Na balu panny spotykają dwóch przystojnych kawalerów - organizatora dzisiejszego balu, Pana Bingley'a (Douglas Booth) oraz jego najlepszego przyjaciela Pana Darcy'ego (Sam Riley). Kiedy młodzi kawalerowie obgadują pannę Elizabeth, dziewczyna wszystko słyszy i wychodzi. Podczas jej pobytu na dworze zaczyna z nią rozmawiać kobieta, która jest zombie. Elizabeth nie widziała powodu, dla którego miałaby zabić ów kobietę. Na ratunek damie w opałach rusza pan Darcy. Jednak to dopiero tylko początek...

***
W filmie zaciekawił mnie sam tytuł. Po sprawdzeniu obsady (głównie przekonała mnie Lily James) stwierdziłam, że w sumie to może być warte oglądnięcia. Zgadnijcie co się stało...

Ubawiłam się na tym filmie po pachy. Leżałam i płakałam ze śmiechu. Znacie wersję "Dumy i uprzedzenia" z Kierą Knightley i Matthew Macfadyen'em? No własnie, to był całkiem dobry film (nie powiem Wam czy w 100%, bo nigdy nie czytałam powieści Jane Austin, więc nie wiem czy wszystko zostało w tym filmie oddane), który zyskał nawet parę nominacji do Oscara. Mniej więcej znając fabułę książki, sięgnęłam po ten film.

Nie mogę Wam napisać, które sceny podobały mi się najbardziej, bo nie chcę zepsuć Wam niespodzianki, a troszeczkę chcę Was zmusić do oglądnięcia tego filmu. Wyobraźcie sobie sześciu Jackie Chanów w sukienkach albo sześć panien Jędrzejczyk, które spuszczają wszystkim dookoła taki łomot, że aż stropy się zapadają (dosłownie).

Opowiem Wam za to o aktorach i aktorkach tego filmu, bo wykonali kawał porządnej roboty. Wszyscy aktorzy, którzy brali udział w walkach tj. Lily James, Sam Riley, Douglas Booth, Suki Waterhouse etc. brali udział w specjalnych przygotowaniach do roli, które miały na celu rozwinięcie umiejętności walki u aktorów. Widać to doskonale w filmie. Nie znajdziemy tutaj tylko walki wręcz, ale również walkę na kije, noże, katany i oczywiście broń palną. Do tego trzeba dodać jeszcze niesamowitą jazdę konną, którą aktorzy również musieli opanować do swoich ról.

Mimo ogromnej ilości scen walk historia Jane Austin wcale nie schodzi na drugi plan. Nie, nie. Historie miłosne młodych panie toczą się równocześnie z akcją filmu. Lizzy nie znosi pana Darcy'ego, ale potrafi przyznać, że jest dobrym wojownikiem, a Jane potrafi zakochać się w mężczyźnie, który dał jej dom nad głową gdy była chora (była już w nim wtedy zakochana, ale chodzi mi o sam fakt). Jednocześnie pan Bingley dał dach nad głową Lizzy, która przybyła opiekować się swoją siostrą. Jedyną, dość zasadniczą, różnicą jest to, że wątek Elizabeth i pana Darcy'ego nie przebiega zgodnie z książką, ale takie są wymogi filmu, sam nam narzuca to, co powinno się stać.

Rzadko o tym piszę, ale nie w każdym filmie się to zdarza. Każde wydarzenie jest logiczne w związku z poprzednim lub w jakiś sposób do niego nawiązuje. Nie mamy przeskoków nie wiadomo gdzie, po co, kiedy i nie gubimy się w fabule, co jest bardzo ważne, może nie wszyscy to zauważają, bo to dosyć oczywiste, ale też warto zwrócić na to uwagę, że film nie jest w stylu poetów dadaizmu.

Przypomnijmy sobie "Dumę i uprzedzenie" z 2005 roku. Elizabeth poznaje siostrę pana Darcy'ego. Tutaj o jego siostrze tylko się wspomina i pokazana jest tylko raz, w retrospekcji. Nie jestem pewna, ale we wspomnianej wyżej wersji raczej też nie było odrzuconych oświadczyn pana Darcy'ego, a nawet jeśli to nie doszło tam do takich sytuacji jak tutaj.

Muszę pochwalić jeszcze pracę kamery. Naprawdę wszystko widać, cała sceneria jest płynna. Jeśli bohater, bądź bohaterka, obraca się obracamy się również z nim lub nią. Jeżeli jest scena walki mamy dalsze ujęcie, jeżeli w trakcie walki postacie rozmawiają ze sobą, to jest zbliżenie. Każdy ruch jest bardzo dobrze sfilmowany. Nie widziałam (póki co) żadnych błędów montażowych (mam na myśli błędy jak na przykład metkę z Adidasa w Piratach z Karaibów na głowie Johnne'go Deepa). Wszystko jest naprawdę dobrze zrobione. Szkoda tylko, że po ogólnym rozrachunku film nie wyszedł nawet na zero... Może to przez słabą reklamę?

Dodam jeszcze tylko, że pan Fernando Velazquez wykonał również kawał świetnej roboty tworząc tak piękny soundtrack. Muzykę, którą słyszymy podczas tańców lub podczas walk stworzyła jedna osoba, a wyszło to na lepsze, niż gdyby autorzy filmu wpadli na pomysł coverowania jakiejś piosenki (na przykład w Moulin Rogue "Smells like teen spirit" czy "Show must go on" to była totalna tragedia [ewentualnie mogłoby udać się to Apocalyptice]). Autor uchwycił wiktoriańskiego ducha w swojej muzyce, a to dodało temu obrazowi jeszcze więcej smaczku.

W mojej ocenie to jest film, który oddaje moją duszę osoby zapalczywej, ale lubiącej przypływ adrenaliny, a takie oświadczyny jak miała Elizabeth (te pierwsze) to mogę mieć, nie mam nic przeciwko. A tak na poważnie to na prawdę niezły film, można się bardzo dobrze przy nim bawić. Zastanawia mnie dlaczego nie został uznany za komedię, tylko za horror, bo z horrorem to ten film nie ma za wiele wspólnego. Powracając jednak do konkluzji: film jest idealny na dobry i zły humor. Dla całej rodziny, jak i na samotny wieczór. nie musicie do niego pić czy jeść. To po prostu luźna interpretacja historii Jane Austin, co by było gdyby w 1813 roku znano pojęcie Zombie. Mój top, polecam! dajcie mi znać w komentarzach poniżej co myślicie o tym filmie. Czekam bardzo gorąco na Wasze opinie!

Dream Wave

P.S.: Kojarzycie Suki Waterhouse? Nie? To odsyłam Was do mojego wpisu na temat przeglądu filmów z Keanu Reevesem.

źródło grafiki:http://www.filmweb.pl/film/Duma+i+uprzedzenie%2C+i+zombie-2016-554803/posters
plakat nr 1
Share:

wtorek, 19 września 2017

Przegląd filmów z MK films




Dzisiaj złamię swoją zasadę i nie przedstawię Wam żadnego nowego, znanego filmu, ani sylwetki aktorki czy aktora. Tym razem znajdziecie tutaj przegląd filmów z... MK films. Co to? Kto to? Czemu? Po co? Dlaczego? Z jakiej racji? Do tego za chwileczkę.

Po pierwsze czym jest MK films? Jest to studio filmowe, które produkuje filmy niezależne. Założone zostało w 2015 roku przez reżysera i scenarzystę wszystkich wydanych filmów - Macieja Kapka. Maciek to młody chłopak, który zafascynowany jest filmem i jego produkcją. Jak już wcześniej wspomniałam sam pisze scenariusze swoich filmów i jednocześnie je reżyseruje. Zajmuje się również ich montażem i gromadzeniem całej ekipy filmowej. Można powiedzieć, że Maciek, to trochę taki Charlie Chaplin kina niezależnego i, niestety, niezbyt znanego. To tak słowem wstępu, a teraz przejdźmy do filmów, które Maciek już wydał.

Poniedziałek (2015)



Film wita nas przyjemną dla duszy muzyką. Zaraz po napisach rozpoczynamy akcję filmu. Głównymi bohaterami są chłopiej o imieniu Tomek i jego mama. Wszystko zaczyna się od kłótni, tak naprawdę o błahostkę. Matka Tomka krzyczy na swoje dziecko, bo nie powiedziało jej co chciało by wypić do śniadania: herbatę czy kakao. Trudna sytuacja w domu bardzo wpływa na Tomka. Dopiero po chwili dowiadujemy się co jest przyczyną porannych kłótni i wrzasków matki. Na domiar złego chłopak ma jeszcze problemy w szkole, jak zakończy się cała sytuacja?

"Poniedziałek" to pierwszy film tak młodego reżysera. Zgodzić można się ze stwierdzeniem, że nie jest to ful profeska jak w kinach. Jednak zwrócić trzeba uwagę, że przy naprawdę niskim budżecie można zrobić całkiem interesujący film, poruszający na prawdę ważny problem. A jeszcze jest coś ciekawego. Dokładnie samo zakończenie, po wyjściu tomka do szkoły, kiedy jego matka otwiera szafkę. To my decydujemy jak to się zakończy, widzowie wybierają alternatywę pozostawioną przez reżysera. Co prawda dźwięk nie jest najlepszy, ale to można wybaczyć. Jestem przekonana, że film wyszedł naprawdę świetnie mimo pewnych niedociągnięć właśnie w głosie, ale będę to podkreślać, to pierwszy film w produkcji Maćka, a taka produkcja to wcale nie jest bułka z masłem, wystarczy poczytać wywiady z reżyserami filmów czy też seriali. Nawet mając ogromne sumy to naprawdę ciężka robota.

Chcecie oglądnąć "Poniedziałek"? Nie musicie daleko szukać, podrzucam Wam go tutaj:



Bracia (2016)


Film osadzony jest w rzeczywistości postapokaliptycznej. W schronie zamkniętych jest ze sobą dwóch skłóconych braci - Mikołaja (Dawid Maciąg) i Bartosza (Jan Kanty Karpiński). Co jest prawdziwą przyczyną ich kłótni? Dlaczego znaleźli się w schronie? Co jest powodem ich wzajemnej nienawiści? Czy przeżyją, to co ich czeka? Doczekają się wyjścia na zewnątrz? Doczekają się życia ze sobą w zgodzie? Cokolwiek bym tutaj nie powiedziała, dużo bym Wam zdradziła, a tego nie chcemy, prawda? Niżej tak, jak poprzednio wrzucę Wam film, ale teraz powiem o nim parę słów.

To drugi film reżysera Kapka. Ogólnie rzecz biorąc, jest o niebo lepiej. Na prawdę. Montaż, dźwięk, kamera, wszystko o niebo lepsze. Historia, tak samo jak w "Poniedziałku" porusza ważną kwestię. Również jest osadzona w temacie miłości, ale też zazdrości. Bardzo interesująca gra Dawida Maciąga i Jana Kanty Karpińskiego. Postapokaliptyczne filmy nie są moim konikiem, ale z ręką na sercu, mówię Wam, że to mi się naprawdę podobało. Reżyser wiele nauczył się od swojego pierwszego filmu i to doskonale widać. Super. Może zainteresuję to fanów nielubiących postapokaliptycznych filmów? Spróbujcie, może akurat się Wam spodoba.

Tu obiecany film:




9 minut (2017)

[kadr z filmu]

Tytuł filmu zdradza również jego długość. To krótka etiuda filmowa, która porusza temat, który w literaturze i sztuce obecny jest od bardzo dawna, mianowicie "Memento mori", czyli pamiętaj o śmierci. Idąc tym tokiem myślenia, dochodzimy do wniosku, że film będzie miał coś wspólnego z umieraniem. I owszem nie mylimy się. Jednak pomimo tego zazwyczaj o tej śmierci nie pamiętamy prawda? Wybaczcie, że nie streszczam, ale szkoda streszczać 9 minut filmu ;)

Etiuda, która była czwartym filmem (zaraz dojdę, o co chodzi z moim błędem odnośnie liczenia filmów) Kapka jest jeszcze lepsza niż poprzednie filmy. Po czym to widać? Po ogólnym wizerunku i wydźwięku filmu. Właśnie dlatego bardzo chciałam Wam pokazać MK films. Z filmu na film widać jak reżyser i scenarzysta w jednym ewoluuje w dobrą stronę. Rozwija swoje umiejętności i wykorzystuje je do tworzenia coraz bardziej profesjonalnych filmów przy (jak się domyślam) dosyć niskim budżecie.

Pamiętacie jeszcze motyw "Memento mori"? Nie? A może jednak? W każdym razie warto go sobie przypomnieć, poniżej macie kolejny film do oglądnięcia, nie musicie nigdzie szukać, wszystko jest na miejscu:




Odkupienie (2017)


To trzeci film Macieja Kapka (był nakręcony latem 2016 roku stąd mój "błąd" w liczeniu). Jak widać główną rolę ponownie gra Jan Kanty Karpiński, a co ciekawe w obsadzie pojawiła się znana z małego ekranu Lea Oleksiak. Tę blondynkę możecie kojarzyć z takich seriali jak "Na sygnale" czy "Gliniarze". Trzeba przyznać, że tym razem Maciek zadbał o obsadę oraz o bardziej ciepłą scenerię filmu (w końcu mamy lato). O czym będzie ten film? Jak czytamy na stronie jednego z kin: 
Akcja filmu rozgrywa się na przełomie kilku miesięcy roku 1926 na Kresach Wschodnich. Do dworu rodziny Jarymowiczów przybywa pewien mężczyzna i najmuje się tam do pracy. Rodzina nie wie, że skrywa on pewną tajemnicę.
To pierwszy pełnometrażowy film Maćka, na który nie ukrywam, bardzo czekam. Dlaczego? Dlatego, że wiem, że ten film będzie jeszcze lepszy niż poprzednie. Jakieś inne powody? Film pełnometrażowy, z bardzo interesującą i jednocześnie intrygującą historią nieznajomego.

Chciałabym Wam napisać, o czym jest ten film, jak rozwija się nasz dzisiejszy bohater, ale niestety premiera filmu zaplanowana jest akurat na 30 września 2017 r. o godzinie 16:30 w tarnowskim Kinie Marzenie. Niestety nie jest dane uczestniczyć mi w tak wyjątkowym wydarzeniu, aczkolwiek będę wyczekiwała na pojawienie się filmu w internecie i gdy tylko się pojawi na pewno go tutaj wrzucę.

Kompozytorem muzyki do wszystkich filmów Macka jest Miłosz Konarski. Akurat to bardzo ciekawy autor muzyki, warto wsłuchać się w jego melodie, które pojawiają się w filmach Maćka, ponieważ to nie tylko obraz, głos czy gra tworzą film, ale i muzyka, pamiętajcie o tym.

Co więcej mogę powiedzieć? Chyba tylko pozostaje mi zaprosić Was bardzo serdecznie do oglądnięcia filmów tego młodego, utalentowanego reżysera i pozostawienia swoich opinii tutaj, na youtubie pod każdym filmem lub na fanpage'u MK films na facebooku. Na koniec podrzucam Wam zapowiedź "Odkupienia":


Dream Wave

źródło grafiki: facebooku (fanpage MK films, zdjęcia z albumu: Zdjęcia profilowe, Zdjęcia na osi czasu, Zdjęcia w tle, Na planie"9 minut")
źródło filmów: youtube
cytowany fragment: http://www.tck.pl/aktualnosci-imprezy-filmowe,9,1275,odkupienie---rez-maciej-kapek---premiera-niezaleznego-filmu-.html
Share:

czwartek, 14 września 2017

24. Czarny lód


Tytuł: Czarny lód/Black ice/Musta Jaa
Rok produkcji: 2007
Gatunek: Dramat/Thriller
Reżyseria: Petri Kotwica
Scenariusz: Petri kotwica
Produkcja: Finlandia/Niemcy
W rolach głównych: Outi Maenappa, Ria Kataja, Martti Suosalo

Główną bohaterką filmu jest lekarka o imieniu Saara (Outi Maenappa). W dniu swoich urodzin odkrywa, że jej mąż, Leo (Martti Suosalo) ma romans. Niepozornie schował pudełko prezerwatyw, a gdy Saara je znalazła, okazało się, że brakuje 2 sztuk, a oni nie stosowali zabezpieczeń. Saara jako zraniona kobieta pragnie odkryć kim jest kochanka męża i odegrać się na nowej parze. Gdy Saara przychodzi na uczelnię (Leo jest architektem) i czeka na męża w gabinecie, widzi jak na ekranie pojawia się wiadomość, która prawdopodobniej jest od jego kochanki. Bardzo szybko znajduje dziewczynę w internecie. Jeszcze szybciej trafia do jej grupy na zajęciach ze sztuk walki. Saara zaprzyjaźnia się z Tuuli (Ria Kataja), która jest kochanką jej męża. Między kobietami powstaje więź przyjaźni, a Saara pod fałszywym nazwiskiem staje się najlepszą przyjaciółką Tuuli. W końcu Leo zostawia Tuulę, a tym samym wraca do swojej żony. W końcu Tuula odkrywa prawdę, o tym kim naprawdę jest Saara. Jak skończy się historia tej trójki?

***
Po pierwsze: Dlaczego oglądnęłam ten film? Z bardzo prostego, jednego powodu. Przez muzykę. A dlaczego przez muzykę? Dlatego, że autorem soundtracku jest Eicca Toppinen, jeden z członków zespołu Apocalyptica. Wiąże się to z tym, że muzyka jest piękna, a fani czterech sympatycznych Finów mogą odnaleźć w filmie kilka utworów, które na płycie pojawiły się w wersji z wokalistą, a o tą bez wokalisty jest już na przykład trudniej (mam namyśli I don't care z Adamem Gontierem na wokalu [dawny wokalista Three Days Grace, obecnie założyciel i wokalista zespołu Saint Asonia]). Muzykę sobie zostawię na koniec, ten fragment potraktujcie jako... takie małe wprowadzenie.

"Czarny lód" jest idealnym przykładem kina skandynawskiego. Wysoki klucz, mało rozbudowane dialogi w najważniejszych momentach akcji, tylko czyny bohaterów odgrywają najważniejszą rolę. Saara to kobieta dojrzała, jeśli jeszcze nie ma 40 lat, to mimo wszystko jest jej bliżej do czterdziestki niż dalej. Jest też szanowanym lekarzem. Jedyne czego brakuje jej do szczęścia to dziecko. Jednak gdy dowiaduję się o romansie męża na, drugi dzień wyprowadza się z domu. Zawód, którego podejmuje się Saara jest w stanie ją utrzymać, nie potrzebuje do tego męża. To również kobieta skrzywdzona, jednak również oddana swojej miłości. Ten film pokazuje ile może zdziałać kobieta ze złamanym sercem.

Kim w takim razie jest Leon? Leon to mąż Saary. Architekt i wykładowca na uczelni w Helsinkach. Jego zastępcą jest mąż siostry Saary (wybaczcie, ale koneksje rodzinne między Saarą i Leonem i ich przyjaciółmi z dwójką dzieci nie zapadła mi w pamięć i jeśli się mylę to bardzo przepraszam). Mężczyzna początkowo nie przejmuje się tym, że prawie codziennie zdradza żonę. A co dziwniejsze jest w stanie rano uprawiać seks z własną żoną, a wieczorem zdradzać ją z Tuulą. Leo w końcu zaczyna gubić się między uczuciami do jednej i drugiej kobiety. W końcu romans kończy się dla niego w nie najlepszy sposób.

Tuuli to dziewczyna delikatna, wrażliwa, ale również twarda (ma czarny pas w sztukach walki). Lubi imprezować, ale również rysować i projektować domy. Kiedy odwiedza ją Saara widzi w kącie rysunek, który przedstawia jej nagiego męża. Młodziutka studentka niczego nie podejrzewa. Nie przyjmuje do wiadomości, że nowa przyjaciółka może być dla niej realnym zagrożeniem. To właśnie Saarze Tuuli mówi, że spodziewa się dziecka, a na końcu Saara ratuje ją i jej dziecko.

Film jest opowieścią o tym, jak działa skrzywdzona kobieta i do czego ów działania mogą prowadzić. Niestety nie zawsze wszystko kończy się po naszej myśli, dlatego warto czasem myśleć trzy kroki do przodu i zastanowić się jakie skutki może mieć nasze działanie.

Wracam do tematu ścieżki dźwiękowej. W ogóle dzięki niej oglądnęłam ten film, o powiem szczerze opis na filmwebie nie zachęca. A tutaj już mam pewność, że muzyka zajmuję się osoba genialna. Poza tym nie macie już dość skrzypiec i panina prawie w każdym filmie? Ja szczerze mówiąc tak, a Eicca Toppinen jest wiolonczelistą, więc już tutaj jest ta odmiana. Co ciekawe każdy film ma piosenkę promującą film, która pojawia się na napisach końcowych. Tutaj ona niby tez jest, ale, prawdę mówiąc, nawet nie wiem kiedy ona była podłożona, bo mnie za bardzo wciągnęła fabuła filmu. Jednak dla fanów Apocalyptiki jest gratka, bo jak mówiłam wyżej, można usłyszeć I don't care, tylko że w wersji instrumentalnej i lekko zmienionej (tak jak na przykład Path i Path vol.II) czy też S.O.S. (anything but love). Soundtrack naprawdę zasługuje na złoty medal. Dobra robota panie Toppinen.

Reasumując: film jest ciekawy, wciągający, poruszający interesującą kwestię, ale też z typowo smutnym (jak dla kina skandynawskiego) obrazem. Wszystko jest szare i ponure, a do tego jasne. Możecie nie rozumieć, o co mi chodzi, ale wystarczy, że na Youtubie znajdziecie zapowiedź filmu, wszystko się Wam wyjaśni. Kiedy i z kim oglądać ten film? Szczerze mówiąc, nie wiem. Prawdopodobnie dlatego, że to jest na prawdę dziwny film i miejscami nie wiadomo co zrobić - czy oglądać, czy wyłączyć - jednak to już zostawiam dla Was, ale przydałby się kieliszek wina do tego filmu, żeby umilić sobie czas w trakcie niektórych scen.

Oglądaliście ten film? Co Wam się w nim podobało? Zwróciliście uwagę na przepiękny soundtrack? A może wyłączyliście w połowie, bo film ciągnął się niemiłosiernie jak flaki z olejem? Dajcie mi znać w komentarzach, bardzo na nie czekam! A i jeszcze jedno: wyszukajcie sobie zespół Apocalyptica, bo goście są na prawdę niesamowici, polecam bardzo gorąco!

Dream Wave

źródło grafiki: http://www.filmweb.pl/film/Czarny+l%C3%B3d-2007-392353/posters, plakat nr 3
Share:

wtorek, 12 września 2017

23. Godziny Szczytu


Tytuł: Godziny szczytu/Rush hour
Rok produkcji: 1998
Gatunek: Akcja/Komedia/Komedia kryminalna
Reżyseria: Brett Ratner
Scenariusz: Ross LaManna, Jim Kouf
Produkcja: USA
W rolach głównych: Jackie Chan, Chris Tucker, Elizabeth Pena

Inspektor Lee (Jackie Chan) jest najlepszym policjantem w Hongkongu. Jego przełożony Han leci do Los Angeles, gdzie staje się Chińskim konsulem. Na terenie Stanów Zjednoczonych zostaje uprowadzona córka konsula - Soo Yung. W sprawę angażuje się FBI, a na prośbę Hana do LA przylatuje Lee. Trafia on pod opiekę dość specyficznego policjanta Jamesa Cartera (Chris Tucker). Carter i Lee początkowo nie przepadają za sobą, zwłaszcza Carter jest negatywnie nastawiony do przyjezdnego Azjaty. Lee jednak w końcu trafia do swojego przyjaciela i przejmuje dowodzenie nad sprawą. Carter nie opuszcza go nawet na krok. Nawet nie wiedzieć kiedy zostają partnerami, którzy dołożą wszelkich starań, żeby odnaleźć córkę konsula.

***
Dlaczego pisze o "Godzinach szczytu"? To film, który wprowadził mnie do kina akcji, tak bardziej na poważnie. Dalej przejdę do oceny filmu, ale tutaj jeszcze tylko dodam, że to jest ciekawa historia!

Jackie Chan - od lat 70. ma już przyklejoną łatkę aktora kina akcji. Jednak nie to jest najważniejsze. Jackie bardzo często gra w komediach lub filmach kryminalnych. Grany tutaj przez Chana Inspektor Lee przyjeżdża do Los Angels w pilnej sprawie. Jego zadaniem jest uwolnić z rąk porywaczy córkę konsula Hana, jego byłego pracodawcy, a przede wszystkim zaufanego człowieka. Dodatkowo Lee zna osobiście Soo Yung, był jej nauczycielem sztuk walki kiedy przebywała ona wraz z ojcem w Chinach. Kreacja Chana jest komiczna. Nie tylko ze względu na brawurowe sceny walk, ale przede wszystkim z kontaktu z Carterem. Trzeba powiedzieć, że oboje i Tucker i Chan wpływają na siebie w tym filmie niesamowicie. Czemu?

Para Tucker - Chan jest bardzo zabawna, gdy jeden chcę być poważny, drugi udaje poważnego i z tego przekomarzania często wychodzą dziwne, ale przede wszystkim zabawne sytuacje.

Przejdę teraz do Chrisa Tuckera. To komik, który dostał możliwość zagrania z - już wtedy - legendą kina akcji. Tucker świetnie czuje się w swojej roli i to widać. Bez przerwy żartuje na temat koloru swojej skóry, ale też z Jackiego. To daje widzom poczucie takiej swobody, którą aż miło się ogląda. Może to nie była rola na miarę Oscara, Złotego Lwa czy podobnych, jakże prestiżowych nagród, ale to jedna z najważniejszych ról w dorobku sympatycznego komika.

A co odnośnie fabuły? Ogólnie rzecz biorąc, to nic nowego. Dwóch policjantów, którzy się różnią pracują nad pewną sprawą i mimo swojej odmienności, która jest ich atutem, rozwiązują na prawdę poważną sprawę. Jednak nie w każdym filmie, a tak na prawdę w niewielu (tylko w tych, których mamy możliwość oglądania kreacji Jackiego Chana) można zobaczyć jak ktoś wisi na znaku "Hollywood".

Co jeszcze? Aaa, no tak: "WAR". Kawałek, który chyba wbił się w pamięć każdej osoby, która oglądała ten film i całą serię. 
War, huh, yeah
What is it good for

Absolutely nothing

Uh-huh
War, huh, yeah
What is it good for
Absolutely nothing
Say it again, y'all
 To chyba znają wszyscy, a jeśli nie to GDZIE WY LUDZIE ŻYJECIE!? Spokojnie, nie mam wam tego za złe, ale jeżeli nie znacie tego fragmentu, to nadróbcie fragment, kiedy Lee i Carter jedzą chińszczyznę i zaczynają bawić się bronią. Komediowy majstersztyk.

Gratulacje dla osób, które tworzyły scenariusz, bo niektóre wypowiedzi na prawdę zapadają w pamięć: "50 milionów dolarów? Co ty myślisz, że porwałeś Chelsea Clinton!?" czy rozmowa pomiędzy Lee i Carterem w samolocie do Hong Kongu.

O montażu i kamerze nie ma co wspominać, bo wszystko jest cacy, na bum cyk-cyk-cyk, przynajmniej ja niczego nie zauważyłam, a film oglądałam już chyba po raz 40 raz i nic w nim nie zauważyłam, co było by rażące, albo chociaż rzucające się w oczy.

Reasumując: film nie powala pomysłem, bo jest on maglowany od dawien dawna (chociażby Zabójcza broń, która powstała 10 lat wcześniej, ale kiedyś i w moich recenzjach znajdziecie filmy z tej serii), ale brawurowe kreacje Tuckera i Chana dodają do tego filmu wiele ciekawych i zabawnych momentów, a niektóre są takie, że to jest tak śmieszne, że aż żenujące, ale przecież taka ma być komedia, a tej parze aktorów żenadę można wybaczyć. Ścieżka dźwiękowa przypadnie Wam do gustu, taneczne ruchy obu aktorów również i problemy komunikacyjne na linii Azjata - Afroamerykanin, którzy mają problemy kulturowe jest po prostu śmieszne, tak śmiesznie jak to w komedii być powinno.

A Wy jak oceniacie ten film? Uważacie, że zasłużył na to, żeby doczekać się dwóch kolejnych części? A może przejadł się już Wam pomysł dwóch odmiennych gliniarzy, którzy zostają przydzieleni do jednej sprawy i suma summarum  zostają najlepszymi kumplami? Czekam na wasze oceny w komentarzach!

Dream Wave

źródło grafiki:http://www.filmweb.pl/Godziny.Szczytu/posters, plakat nr 1
Share:

piątek, 1 września 2017

22. Scoop - Gorący temat


Tytuł: Scoop - Gorący temat/Scoop
Rok produkcji: 2006
Gatunek: Komedia/Komedia kryminalna
Reżyseria: Woody Allen
Scenariusz: Woody Allen
Produkcja: USA
W rolach głównych: Scarlett Johansson, Hugh Jackman, Woody Allen

Młodziutka studentka dziennikarstwa, Sondra Pransky (Scarlett Johansson), poszukuje ciekawego tematu na artykuł, dzięki któremu jej kariera dziennikarska ruszy do przodu. Pewnego razu przyjeżdża do przyjaciół w Londynie. W trakcie pobytu w Anglii wybiera się na pokaz magika Splendiniego (Woody Allen). Podczas pokazu Splendini zaprasza Sondrę na scenę. W trakcie sztuczki Sondrze pojawia się duch Joe Strombela (Ian McShane), który mówi, że został zamordowany przez "Tarotowego zabójcę" i tylko studentka może mu pomóc. Sondra początkowo ociąga się, nie wierzy, że zobaczyła ducha, jednak następnego dnia powraca do magika, który na prawdę nazywa się Sid Waterman. Razem z Sondrą starają się rozwikłać zagadkę "Tarotowego zabójcy". Tym sposobem Sondra wraz Sidem (udającym jej ojca) idą na basen, na którym podstępem poznaje podejrzanego, którego wskazał jej Joe - Petera Lymana (Hugh Jackman). Z niewinnego śledztwa wywiązuje się bardzo ciekawa i emocjonująca znajomość.

***
Na ten film trafiłam całkowitym przypadkiem. Od filmu do filmu, od słowa do słowa, od aktora do aktora, od aktorki do aktorki i jest. Zaciekawił mnie przede wszystkim z trzech względów: Hugh Jackman, Scarlett Johansson i czy to będzie film Allena na miarę "Purpurowej róży z Kairu" czy też coś na miarę "O północy w Paryżu".

Po pierwsze film wydawał się być ciekawy dlatego, że miesza Wolverine'a z Czarną Wdową. Co prawda Scarlett do uniwersum Marvela dołączyła 4 lata po Gorącym temacie (do obsady Iron Mana 2), co nie zmienia jednak, że ta para jest dość ciekawym połączeniem i to nie jest ich pierwszy wspólny film (w tym samym roku wyszedł "Prestiż" z Jackmanem, Johansson i Farellem w rolach głównych). Jednak zobaczyć Wolverie'a i Czarną Wdowę razem byłoby fajnie, jednak chyba nie doczekamy tej chwili (kto nie oglądał, to nie będę spoilerować, ale końcówka Wolverine'a z 2017 roku wszystko wyjaśni ;) )

Po drugie złote czasy Woody'ego Allena się skończyły. Tu nawet nie chodzi o to, że jakość filmów, ta merytoryczna, jest inna, po prostu na nowych filmach Allena można najzwyczajniej w świecie zasnąć. Nie jest to film pokroju wymienionej wcześniej "Purpurowej róży z Kairu" jednak nie jest on też drętwy, a tego się trochę bałam po "O północy w Paryżu", do którego podeszłam zaciekawiona, ale wyłączyłam w połowie, bo nawet nie wiedziałam o co chodzi, może jeszcze kiedyś Wam ten film tutaj opiszę o ile na nim nie zasnę.

Woody Allen dość często lubi pokazywać się w swoich filmach. Jednak tutaj postać Sida jest komiczna, ale i kiczowata. Komiczność polega na tym, że miło ogląda się staruszka, który robi sztuczki i zaczyna prowadzić prywatne śledztwo z nieznaną mu młoda dziewczyną. Przy tym ma wiele zabawy, ale pod koniec to staje się po prostu uciążliwe i irytujące. Jednak szybko to zostaje ucięte przez jedno z końcowych wydarzeń.

Film można na pewno ocenić pozytywnie ze względu na pomysł, bo puenta jest mimo wszystko zaskakująca. Tutaj jeszcze Allen pisał ciekawe rzeczy i też bardzo fajnie je przedstawiał. Sondra jest dziewczyną cichą, ale pewną siebie, często też niepewna, ale z czasem nabiera pewności siebie i mimo wszystko potrafi dążyć do celu, który sobie wyznaczyła. Peter jest mężczyzną o dwóch twarzach, ale prawdę mówiąc nie wiem kto mógłby go zagrać poza Jackmanem, bo on tutaj pasuje idealnie. Pan Lyman jest szanowaną osobistością w świecie towarzyskim, ma nieposzlakowaną opinię, a czy na prawdę jest tak krystalicznie czysty jak wszystkim się wydaje? Chciałabym Wam powiedzieć, ale prawdę mówiąc, nie chcę psuć niespodzianki, bo może faktycznie taki jest? A może to zwykły morderca? Musicie obejrzeć i przekonać się sami!

Kamera też dużo wnosi do filmu. Praktycznie nie czuje się tego, że to jest film, tylko, że wydarzenia, w których uczestniczymy dzieją się obok nas. To nie jest zbyt często spotykane, można wręcz powiedzieć, że jest to spotykane przeważnie w horrorach, ale to nie prawda. Ten film jest tego przykładem. Na prawdę niezła robota jeśli chodzi o nagranie filmu i jego montaż.

W duchu czasów, gdzie otacza nas muzyka zewsząd nie mogę pominąć również soundtracku, który też bardzo dobrze oddaje to co dzieje się na ekranie. Tutaj nikomu nie można zarzucić błędu albo fuszerki. Nie, nie. To nie "Pitbull" ;) Pod względem muzycznym i dźwiękowym film zrealizowany na wysokim poziomie. Może to nie bardzo rzuci się Wam w oczy, ale staram się ocenić wszystko, co dla normalnego, zwyczajnego kinomaniaka jest ważne. ;)

Podsumowując - "Scoop - Gorący temat" to bardzo sympatyczna i zabawna komedia kryminalna, która porusza wątek morderstwa, który jest połączony z zabawą i publicznym skandalem. Może źle dobrałam porównania, bo obok morderstwa postawiłam zabawę, ale po oglądnięciu filmu bardzo dobrze zrozumiecie o co mi chodzi. Poza tym para Jackman - Johansson zdarza się niezwykle rzadko, a szkoda, bo na prawdę bardzo przyjemnie się ich ogląda. Może w przyszłości doczekamy się jeszcze filmu z tą sympatyczną parą aktorów? A może film, w którym zagrają pozwoli Allenowi wrócić do łask? Nigdy nic nie wiadomo. W każdym razie ja Wam ten film polecam na każdy wieczór, na każdą okazję, chyba, że jesteście smutni i chcecie się dołować, to ten film nie jest dla was. Polecam z lampką wina na zakończenie ciężkiego tygodnia pracy, kiedy na prawdę nie macie ochoty nigdzie wychodzić. Tylko wy, kąpiel, później piżamka, lampka wina, film i lulu.

Jak Wy oceniacie ten film Woody'ego Allena? Podoba Wam się para Jackman-Johansson? Dajcie mi znać w komentarzach!

Dream Wave

źródło grafiki: http://www.filmweb.pl/Scoop.Goracy.Temat/posters plakat nr 1.
Share:

Łączna liczba wyświetleń