Filmowe Recenzje Typowego Kinomaniaka, czyli jak umilić sobie wieczór lampką wina, szklaneczką whisky i dobrym filmem

piątek, 22 września 2017

25. Duma i uprzedzenie, i zombie



Tytuł: Duma i uprzedzenie, i zombie/ Pride and prejudice and zombies
Rok produkcji: 2016
Gatunek: Horror/Romans
Reżyseria: Burr Steers
Scenariusz: Burr Steers
Produkcja: USA/Wielka Brytania
W rolach głównych: Lily James, Sam Riley, Jack Huston

Przełom XVIII i XIX wieku w Anglii. W małej mieścinie mieszka rodzina Bennetów. Głowa rodziny wraz z żoną i pięcioma córkami: Jane (Bella Heathcote), Elisabeth (Lily James), Marry (Millie Brady), Kitty (Suki Waterhouse) oraz Lydia (Ellie Bamber). Każdą z córek ojciec wysłał do klasztoru Shaolin, by córki nauczyły się walczyć i bronić przed zombie, które panują w okolicy. Pewnego dnia do wszystkich dochodzi wieść, iż pewien bogaty, młody kawaler wyprawia bal, na którym ma zamiar poznać panny, być może, nawet się zakochać. Wszystkie córki Państwa Bennetów są wniebowzięte poza Elizabeth, która uważa, że takie bale to tylko świecenie twarzą i wystawianie się na sprzedaż. W końcu Elizabeth ugina się pod presją i przystaje na prośbę sióstr i rodziców. Na balu panny spotykają dwóch przystojnych kawalerów - organizatora dzisiejszego balu, Pana Bingley'a (Douglas Booth) oraz jego najlepszego przyjaciela Pana Darcy'ego (Sam Riley). Kiedy młodzi kawalerowie obgadują pannę Elizabeth, dziewczyna wszystko słyszy i wychodzi. Podczas jej pobytu na dworze zaczyna z nią rozmawiać kobieta, która jest zombie. Elizabeth nie widziała powodu, dla którego miałaby zabić ów kobietę. Na ratunek damie w opałach rusza pan Darcy. Jednak to dopiero tylko początek...

***
W filmie zaciekawił mnie sam tytuł. Po sprawdzeniu obsady (głównie przekonała mnie Lily James) stwierdziłam, że w sumie to może być warte oglądnięcia. Zgadnijcie co się stało...

Ubawiłam się na tym filmie po pachy. Leżałam i płakałam ze śmiechu. Znacie wersję "Dumy i uprzedzenia" z Kierą Knightley i Matthew Macfadyen'em? No własnie, to był całkiem dobry film (nie powiem Wam czy w 100%, bo nigdy nie czytałam powieści Jane Austin, więc nie wiem czy wszystko zostało w tym filmie oddane), który zyskał nawet parę nominacji do Oscara. Mniej więcej znając fabułę książki, sięgnęłam po ten film.

Nie mogę Wam napisać, które sceny podobały mi się najbardziej, bo nie chcę zepsuć Wam niespodzianki, a troszeczkę chcę Was zmusić do oglądnięcia tego filmu. Wyobraźcie sobie sześciu Jackie Chanów w sukienkach albo sześć panien Jędrzejczyk, które spuszczają wszystkim dookoła taki łomot, że aż stropy się zapadają (dosłownie).

Opowiem Wam za to o aktorach i aktorkach tego filmu, bo wykonali kawał porządnej roboty. Wszyscy aktorzy, którzy brali udział w walkach tj. Lily James, Sam Riley, Douglas Booth, Suki Waterhouse etc. brali udział w specjalnych przygotowaniach do roli, które miały na celu rozwinięcie umiejętności walki u aktorów. Widać to doskonale w filmie. Nie znajdziemy tutaj tylko walki wręcz, ale również walkę na kije, noże, katany i oczywiście broń palną. Do tego trzeba dodać jeszcze niesamowitą jazdę konną, którą aktorzy również musieli opanować do swoich ról.

Mimo ogromnej ilości scen walk historia Jane Austin wcale nie schodzi na drugi plan. Nie, nie. Historie miłosne młodych panie toczą się równocześnie z akcją filmu. Lizzy nie znosi pana Darcy'ego, ale potrafi przyznać, że jest dobrym wojownikiem, a Jane potrafi zakochać się w mężczyźnie, który dał jej dom nad głową gdy była chora (była już w nim wtedy zakochana, ale chodzi mi o sam fakt). Jednocześnie pan Bingley dał dach nad głową Lizzy, która przybyła opiekować się swoją siostrą. Jedyną, dość zasadniczą, różnicą jest to, że wątek Elizabeth i pana Darcy'ego nie przebiega zgodnie z książką, ale takie są wymogi filmu, sam nam narzuca to, co powinno się stać.

Rzadko o tym piszę, ale nie w każdym filmie się to zdarza. Każde wydarzenie jest logiczne w związku z poprzednim lub w jakiś sposób do niego nawiązuje. Nie mamy przeskoków nie wiadomo gdzie, po co, kiedy i nie gubimy się w fabule, co jest bardzo ważne, może nie wszyscy to zauważają, bo to dosyć oczywiste, ale też warto zwrócić na to uwagę, że film nie jest w stylu poetów dadaizmu.

Przypomnijmy sobie "Dumę i uprzedzenie" z 2005 roku. Elizabeth poznaje siostrę pana Darcy'ego. Tutaj o jego siostrze tylko się wspomina i pokazana jest tylko raz, w retrospekcji. Nie jestem pewna, ale we wspomnianej wyżej wersji raczej też nie było odrzuconych oświadczyn pana Darcy'ego, a nawet jeśli to nie doszło tam do takich sytuacji jak tutaj.

Muszę pochwalić jeszcze pracę kamery. Naprawdę wszystko widać, cała sceneria jest płynna. Jeśli bohater, bądź bohaterka, obraca się obracamy się również z nim lub nią. Jeżeli jest scena walki mamy dalsze ujęcie, jeżeli w trakcie walki postacie rozmawiają ze sobą, to jest zbliżenie. Każdy ruch jest bardzo dobrze sfilmowany. Nie widziałam (póki co) żadnych błędów montażowych (mam na myśli błędy jak na przykład metkę z Adidasa w Piratach z Karaibów na głowie Johnne'go Deepa). Wszystko jest naprawdę dobrze zrobione. Szkoda tylko, że po ogólnym rozrachunku film nie wyszedł nawet na zero... Może to przez słabą reklamę?

Dodam jeszcze tylko, że pan Fernando Velazquez wykonał również kawał świetnej roboty tworząc tak piękny soundtrack. Muzykę, którą słyszymy podczas tańców lub podczas walk stworzyła jedna osoba, a wyszło to na lepsze, niż gdyby autorzy filmu wpadli na pomysł coverowania jakiejś piosenki (na przykład w Moulin Rogue "Smells like teen spirit" czy "Show must go on" to była totalna tragedia [ewentualnie mogłoby udać się to Apocalyptice]). Autor uchwycił wiktoriańskiego ducha w swojej muzyce, a to dodało temu obrazowi jeszcze więcej smaczku.

W mojej ocenie to jest film, który oddaje moją duszę osoby zapalczywej, ale lubiącej przypływ adrenaliny, a takie oświadczyny jak miała Elizabeth (te pierwsze) to mogę mieć, nie mam nic przeciwko. A tak na poważnie to na prawdę niezły film, można się bardzo dobrze przy nim bawić. Zastanawia mnie dlaczego nie został uznany za komedię, tylko za horror, bo z horrorem to ten film nie ma za wiele wspólnego. Powracając jednak do konkluzji: film jest idealny na dobry i zły humor. Dla całej rodziny, jak i na samotny wieczór. nie musicie do niego pić czy jeść. To po prostu luźna interpretacja historii Jane Austin, co by było gdyby w 1813 roku znano pojęcie Zombie. Mój top, polecam! dajcie mi znać w komentarzach poniżej co myślicie o tym filmie. Czekam bardzo gorąco na Wasze opinie!

Dream Wave

P.S.: Kojarzycie Suki Waterhouse? Nie? To odsyłam Was do mojego wpisu na temat przeglądu filmów z Keanu Reevesem.

źródło grafiki:http://www.filmweb.pl/film/Duma+i+uprzedzenie%2C+i+zombie-2016-554803/posters
plakat nr 1
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń