W rolach głównych: Tom Cruise, Cameron Diaz, Peter Sarsgaard
June Havens (Cameron Diaz) jest na lotnisku w Witchita. Wraca do Nowego Jorku z zakupami - pracuje jako mechanik, remontuje stare samochody. Na lotnisku wpada na nią mężczyzna (Tom Cruise). Kobieta jest zauroczona nieznajomym i przy odprawie bagażowej ciągle na niego zerka, jednak mężczyzny już nie ma. Nieco zasmucona June spotyka mężczyznę jeszcze dwa razy. Okazuje się, że June leci tym samym samolotem co przystojny nieznajomy. Lot jednak nie wygląda tak jakby spodziewała się tego June. Ta znajomość będzie bardzo długa i męcząca, ale jak się skończy?
***
Tom Cruise ponownie w filmie akcji, jaką łatkę dostał w latach 90. taką ma do teraz. Chociaż oczywiście jakieś wyjątki się zdarzyły, ale nie można pominąć faktu, że w dużej ilości filmów w jakich zagrał zawsze jest jakiś wątek miłosny. Cameron Diaz jednak trochę bardziej mnie zaskoczyła, że zgodziła się na udział w tym projekcie, ale nie tak bardzo jak mogło by się wydawać, przecież nieco wcześniej grała w "Aniołkach Charliego".
Jak dobrze widzicie na moim blogu jest multum filmów akcji, szczerze mówiąc nawet się nad tym nie zastanawiam kiedy je wybieram, dopiero nie dawno przejrzałam posty i wychodzi na to że duża ich część to właśnie kino z dreszczykiem emocji. No cóż musicie mi wybaczyć, ale ja je po prostu uwielbiam! A teraz do rzeczy.
Film ma prostą fabułę - poznanie się dwóch nieznajomych, wspólna przygoda, jakiś punkt kulminacyjny i koniec filmu z happy endem oczywiście. Jednak zostałam nieco pozytywnie zaskoczona przez film. Historia mogłaby skończyć się tak na prawdę w 70 minut, ale to dobrze że tak się nie stało. Wtedy zakończenie filmu było by nudne, a historia pozostała by otwarta i każdy mógłby ją sobie dokończyć jakby chciał, ale i tak by tego nie zrobił, bo po co. Przeciągnięcie historii wydaje się być robione na siłę, ale w dalszym rozwoju wydarzeń ma to sens.
Tutaj scenariusz i gra aktorska proponują nam o wiele więcej komedii niż w klasycznych filmach akcji. Każdy chyba kojarzy moment z MI:II kiedy na samym początku Ethan dostaje zadanie i zostaje poproszony o to, żeby dawał znać gdzie wyjeżdża na wakacje, na co on odpowiada do wybuchających okularów, że gdyby powiedział to nie miałby wakacji. Tutaj ta komiczność idzie w nieco innym kierunku, w kierunku dwuznacznych znaczeń jak chociażby ten dialog:
" - Co mam na sobie?
- Bikini. Jesteśmy w tropikach.
- Jak się przebrałam w bikini?
- June, nauczono mnie jak rozbrajać bomby w ciemnościach przy pomocy agrafki i mięsuka. Myślę, że potrafię Cię rozebrać i ubrać bez... patrzenia. Nie twierdze, że tak było, ale..."
Jasne, że gdy to się czyta nie ma to najmniejszego zabawnego znaczenia, ale w filmie robi to na prawdę fajną scenę, gdy dochodzi intonacja, sceneria, mimika i ogólnie cała gra aktorska.
Błędy w filmie są niezauważalne, dlatego nie ma co rozwodzić. Trzeba przyznać, że oświetlenie w filmie jest bardzo dobre. Nie trzeba wytężać wzroku, żeby w nocnych scenach dostrzec jakieś szczegóły, co jest na prawdę bardzo dużym plusem. Wszystko jest doskonale widoczne, ujęcia precyzyjne i montaż także bez zarzutu.
Reasumując "Wybuchowa para" to lekka komedia na beztroskie wieczory samemu, z przyjaciółmi lub z drugą połówką. Nie możecie oczekiwać, że będzie to film na miarę Oscara czy Złotego globu, ale na pewno warto obejrzeć go dla relaksu lub po prostu dobrej zabawy. Co ciekawe to już drugi film z Tomem Cruisem, w którym użyta jest piosenka zespołu Scorpions - Rock You Like A Hurricane. Dzisiaj było tak krótko, zwięźle i na temat. Powiedzcie mi co sądzicie o tym filmie, może mi coś umknęło? A może chcecie się podzielić ulubioną sceną? Piszcie w komentarzach!
Dream Wave
źródło grafiki: https://www.filmweb.pl/Wybuchowa.Para/posters, plakat nr 9
Scenariusz: Caleb Carr Reżyseria: Jakob Verbruggen Produkcja: Anglia/Węgry W rolach głównych: Daniel Brühl, Luke Evans, Dakota Fanning
Końcówka XIX wieku. Naturalistyczne poglądy i wpływy z Europy inspirują amerykańskich lekarzy, którzy zagłębiają się w alienistykę - obecnie nazywaną psychiatrią. Doktor Laszlo Kraizler (Daniel Brühl) jest jednym z niewielu, alienistów, który cieszy się uznaniem społeczności wymiaru sprawiedliwości. Pewnego wieczoru na moście zostają znalezione zwłoki chłopca. Wkrótce okazuje się, że nieboszczyk był męską prostytutką w lokalnym burdelu Paresis hall. Doktor Kraizler wraz ze swoim przyjacielem - rysownikiem Johnem Moorem (Luke Evans) starają się rozwikłać zagadkę tajemniczej i jakże okrutnej śmierci młodego człowieka. Gdy Laszlo i John wybierają się do swojego przyjaciela - nowo mianowanego inspektora policji Theodora Roosevelta (Brian Geraghty), alienista twierdzi, że to morderstwo metodyczne, zaplanowane, a nie chaotyczne. Na domiar złego Kraizler uważa, że to drugi morderstwo wykonane przez tą samą osobę. Roosevelt mimo niechęci postanawia dopuścić Moore'a i Kraizlera do sprawy. Łącznikiem między policjantem a alienistą i rysownikiem zostaje pierwsza kobieta w nowojorskiej policji panna Sarah Howard (Dakota Fanning) - znajoma Johna. Niechętnie, ale zgadza się na współpracę z mężczyznami. W trakcie rozwoju wydarzeń każdy jest wystawiony na próbę wytrzymałości swojej mentalności, przyjaźni i uczuć. Czy seryjny morderca zostanie uchwycony? Ile chłopców musi jeszcze zostać zamordowanych, żeby tajemnicza sprawa została rozwiązana?
***
Na serial wpadłam na prawdę przez przypadek. Netflix zaproponował mi swoją nowość chyba w dniu, w którym ukazała się na platformie. Rok wcześniej obejrzałam cały Dom grozy /Penny Dreadful/, który znalazł się na mojej liście polubionych produkcji. Dlatego podejrzewam, że Alienista został dla mnie wybrany.
Od pierwszego odcinka nie mogłam się oderwać. Makabryczne sceny i opisy, a także pierwsze psychoanalizy dokonane przez Laszlo Kraizlera były dla mnie fascynujące na tyle, że serial oglądnęłam chyba z dziesięć razy, co dziwne z dwóch powodów:
1. Serial pojawił się gdzieś w okolicach maja, czyli w trakcie mojej sesji
2. Nie było serialu, który oglądałabym po dziesięć razy i znała każdy odcinek na pamięć
Twórcami filmu jest Netflix i TNT, co ciekawsze Alienista jest pierwszym serialem z serii "TNT suspense Collection", która jest serią miniserialów. Warto wiedzieć, że serial oparty jest na książce napisanej przez Caleba Carra o tym samym tytule, jednak jak wiadomo w większości ekranizacji wizja reżyserska odbiega nieco (a czasami nawet bardzo) od treści zawartych w książce. Nie jestem w stanie powiedzieć na ile powieść została zmodyfikowana na potrzeby serialu, bo jestem dopiero na początku książki. Zanim jednak wrócę do oceny serialu, bo tutaj się tym zajmuje, dodam, że kolejnym serialem spod skrzydeł TNT będzie I am the night, którego premiera planowana jest na styczeń 2019
Akcja serialu toczy się w roku 1896 i trwa kilka miesięcy. Pierwszy odcinek jest dosyć długim i nieco nużącym wprowadzeniem do całej akcji serialu, jednak nie przeszkadza to w ogólnym rozrachunku. Od następnego epizodu wszystko zaczyna nabierać tempa i rozkręcać się na na prawdę wysokich obrotach. Gra aktorska jest bez zarzutu. Czaiłam się na jakieś niedociągnięcia, ale jak na złość niczego nie znalazłam. To dobrze. Pomysły nie raz z kosmosu, ale to już raczej zasługa autora książki i scenariusza niż produkcji (mnie zaskoczył "klub gentelmenów" o nazwie Paresis Hall i to co się w nim działo), ale to też cecha sztuki, a kinematografia jest sztuką - a sztuka musi szokować. Tutaj wyszło perfekcyjnie.
Laszlo Kraizler - to postać bardzo ciekawa. Jest cichym, skrytym mężczyzną, jednak posiada tak ogromną wiedzę na temat ludzkiej psychiki, że jest w stanie wydedukować po zachowaniu dziecka, z czym może mieć problem. Owszem czasem udaje się go nabrać, ale na to trzeba sobie na prawdę zapracować. Jest też nieco za bardzo gloryfikowany, jednakże to nadal barwna postać. W życiu prywatnym nie mówi o swojej przeszłości, nie okazuje wyższych uczuć wobec przyjaciół, a czasem wręcz prowokuje ich i sprawdza ile są w stanie dla niego znieść. Dużo czasu spędza nad sprawą morderstw. Bardzo dogłębnie stara się analizować każde poczynanie oprawcy i chce zrozumieć jego działania, jednak z czasem okazuje się to wręcz niemożliwe. Jest również bardzo uczuciowy, jednak uczucia skrywa pod skamieniałą twarzą lekarza, przez którą przeniknąć może tylko niewiele osób.
John Moore - John jest dość specyficzną postacią. Pije, pali na umór, jest częstym gościem burdelu, rzadko kiedy mamy okazję widzieć go w redakcji, trochę częściej widzimy jak rysuje. A talent ma bardzo dobry, bo jego rysunki oddają rzeczywistość, co kwestionuje Kraizler. Sprawa seryjnego mordercy mimowolnie go pochłania i tak na prawdę to jest jedną z niewielu osób, przed którymi Kraizler jest w stanie pokazać swoje czułe, delikatne oblicze. Można powiedzieć, że ma cechy postaci romantycznej, jest nieszczęśliwie zakochany w kobiecie, która początkowo zauroczona jest Laszlem. W przeciwieństwie do romantycznych postaci John nie popełnia samobójstwa z miłości, tylko wytrwale i spokojnie o nią walczy. W trudnych chwilach podejmuje ryzyko czasami płacąc to uszczerbkiem na zdrowiu, jednak jest jednym z najważniejszych ogniw śledztwa.
Sarah Howard - nieco młodsza od naszych poprzednich bohaterów, pierwsza kobieta w nowojorskiej policji, która jest zatrudniona na stanowisku sekretarki inspektora Roosevelta. Początkowo niechętnie angażuje się w sprawę morderstw, jednak gdy kopie głębiej sprawa pochłania ją całkowicie, a na jaw wychodzi jej inteligencja względem psychoanalizy. Czasem zauważa prawidłowości, które umknęły Kraizlerowi. Początkowo jest zauroczona doktorem, jednak z czasem zauroczenie znika i pozostaje zwykła ciekawość. Jest niezwykle odważna i chętnie pomaga przyjaciołom. Czuje się jednak niekomfortowo wśród policjantów, którzy ciągle z niej żartują. To jednak nie przeszkadza jej w byciu skuteczną w swoich działaniach.
Serial nakręcony jest w naprawdę niskim kluczu. W nocnych scenach nie raz nie widać co się dzieje i trzeba mocno wytężyć wzrok (chyba, że ogląda się samemu, w nocy, na fullscreanie to nie ma o czym mówić, chociaż w nocy też nie było to dla mnie łatwe). Plusem jest to, że druga część scen toczy się w ciągu dnia i nie ma żadnego problemu, żeby widzieć i wiedzieć o co chodzi. Niski klucz scen jest świetnym zabiegiem. Buduje całą atmosferę serialu, całą grozę, którą czuć, aż od pierwszego do ostatniego ujęcia.
Tercet, który prezentuje nam TNT jest genialny, na prawdę genialny. Prawdę mówiąc nie podejrzewałabym nigdy, że połączenie Daniela Bruhla (znanego chcociażby z Bękartów wojny, gdzie grał Federicka Zollera) z Lukiem Evansem, który jest aktorem, głównie kina kostiumowego i kina akcji (Owen Shaw z Szybkich i wściekłych czy Gaston z Pięknej i Bestii) z wisienką na torcie, w sumie dokładnie, bo to kobieta, w postaci Dakoty Fanning, w nieziemskiej roli będzie takie genialne. To na prawdę wyszło genialnie, a aktorzy mają nadzieję, że powstanie drugi sezon, ja z resztą też. W końcu widzimy Fanning jako aktorkę dojrzałą, nie ma innych tak mocnych kobiecych postaci w tej produkcji jak Sarah Howard, dlatego chylę czoła przed nią czoła tak samo jak przed dwójką jej partnerów, bo we troje byli nieziemscy. Z ciekawostek powiem, że w pre-produkcji, podczas mierzenia kostiumów Fanning zemdlała podczas przymiarki swojego kostiumu przez gorset, który musiała nosić w trakcie kręcenia serialu.
Kostiumy i scenografia to istne dzieło sztuki. Przepiękne suknie panny Howard, garnitury Johna, Laszlo, Isaaca i Marcusa (Isaac i Marcus są równie istotnymi postaciami, jednak to postacie na tyle drugoplanowe, że sami musicie oglądnąć serial, aby Was zaskoczyli). W ogóle plan filmowy wyglądał niesamowicie, co możecie zobaczyć w linku, z źródła grafiki. Pomysł posiadania ogrodu w samym sercu, przemysłowego Nowego Yorku jest dosyć szalony, ale kto bogatemu zabroni. Bogate sale opływały w złota i srebra, a brudne zaułki i zakamarki miasta były mokre śmierdzące i zapomniane przez Boga. Nic dziwnego, że scenografowie zostali nominowani do Emmy, tak samo kostiumolodzy. Mnie cała atmosfera przełomu XIX i XX wieku urzekła.
Inną ciekawostką jest charakteryzacja. 10-cio, może 12-to letni chłopcy, którzy odważyli zagrać się tak potwornie trudne rolę (chłopcy-prostytutki) oraz ci którzy zgodzili się zagrać ofiary mordercy zostali tak prawdziwie ucharakteryzowani, że chociażby Dalniel Bruhl w trakcie przerwy między scenami był przerażony jak prawdziwie oddają obrażenia, które są opisane w skrypcie.
Poboczne role przypadły chociazby Tedowi Levine znanemu z roli kapitana Lelanda Stottlemeyera (Detektyw Monk) czy z roli Jame "Buffalo Bill" Gumba (Milczenie owiec), Q'oriankce Kilcher, którą możecie kojarzyć z roli Pocahontas (Podróż do Nowej Ziemi), czy Brianowi Geraghtyemu, który portretował kaprala Owena Eldridge (The Hurt Locker. W pułapce wojny).
Serial został nominowany do 8 nagród Emmy i do 2 Saturnów, to tylko świadczy o tym, jak dobrze jest zrobiony i zagrany.
Co myślicie o serialu? Podobał się Wam? Może nie Wasze klimaty?Podzielcie się ze mną swoimi opiniami o alieniście nawet jeśli nie są bardzo pochlebne dla serialu. Poniżej, jak zwykle, wrzucam zapowiedź. Podobną możecie również zobaczyć w reklamach na Youtube.
Dream Wave
źródło grafiki:https://www.antyradio.pl/Film/Seriale/Alienista-making-of-nowego-serialu-Netfliksa-21592
W rolach głównych: Lianm Neeson, Maggie Grace, Famke Janssen
Bryan Mills (Liam Neeson) to emerytowany agent CIA do zadań specjalnych. Jego życie na emeryturze bywa nudne. Akcja i adrenalina ograniczają się teraz do golfa z przyjaciółmi z dawnych lat, czasami wyskoczy na jakąś robotę jako ochroniarz. W jego życiu prywatnym też nie jest za wesoło. Jego żona (Famke Janssen) odeszła, bo czuła się samotna kiedy mąż ratował świat, a 17-letnia córka Kim (Maggie Grace), dorasta i nie ma teraz za wiele czasu dla ojca. W dniu urodzin córki przynosi jej prezent, na imprezę zorganizowaną przez Lenore i jej nowego męża Stuarta. Nazajutrz Bryan ochrania koncert gwiazdy pop, po koncercie gwiazda zostaje zaatakowana, ale szybka reakcja Millsa sprawia, że dziewczyna nawet nie została dotknięta przez napastnika. W podziękowaniu piosenkarka daje Bryanowi kontakty do osób, dzięki którym Kim może spełnić swoje marzenie. Następnego dnia Bryan spotyka się z córką i byłą żoną w kawiarni, dziewczyna chce jechać z koleżanką do Paryża. Jako ojciec i agent CIA, który wie co dzieje się na świecie Bryan nie chce puścić córki, jednak zgadza się pod trzema warunkami. Dziewczyny lecą do Francji. Podczas rozmowy Kim z ojcem Amanda zostaje uprowadzona, na oczach córki Bryana. Mężczyzna wszystko słyszy i przygotowuje córkę na najgorsze...
***
Do "Uprowadzonej" zbierałam się lata, nie wiem dlaczego. Zawsze dochodziłam do momentu porwania, do sceny uprowadzenia Amandy. Podejrzewam, że głównym źródłem moich porażek odnośnie "Uprowadzonej" były reklamy na prywatnych stacjach telewizyjnych. Na szczęście istnieje coś takiego jak NETFLIX, który gorąco polecam wszystkim fanom filmów i seriali, bo każdy znajdzie tam coś dla siebie. Jednak teraz nie o netflixie a o filmie.
Zacznijmy może od postaci Bryana Millsa. Jest on osobą, która po powrocie z niebezpiecznego życia, nie potrafi do końca odnaleźć się w zwykłej, szarej rzeczywistości. Jego małżeństwo się rozpadło, ale owocem miłości jest jego córka Kim, którą kocha bezgranicznie i zrobi dla niej wszystko. Mimo tajemniczego życia zawodowego Mills ma swoją grupkę przyjaciół z którymi spędza czas i grywa w golfa. Czasem ma jakąś fuchę jako ochroniarz, ale tak na prawdę nie wiemy gdzie pracuje. Poza tym to twardy gość, który potrafi być bardzo skupiony na jednej rzeczy i osiągnąć postawiony sobie cel za wszelką cenę. ZA WSZELKĄ CENĘ. To chyba jedna z najbardziej znany o ile nie najbardziej znana kreacja Neesona w całej jego karierze. Poniżej jest kwestia, którą Bryan wypowiada do porywacza swojej córki. Te kilka zdań weszło do historii kina akcji przebojem i jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych filmowych cytatów:
"You Bastard. I don't know who you are. I don't know what you want. If you're looking for ransom, I can tell you I don't have money, but what I dohave are a very particular set of skills. Skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you. If you let my daughter go now, that will be the end of it - I will not look for you, I will not pursue you... but if you don't, I will look for you, Iwillfind you...and I will kill you."
Może teraz przejdźmy do Kim. To dziewczyna pełna energii, odważna i potrafiąca w trudnych chwilach zachować zimną krew, co chyba odziedziczyła po ojcu. Poznajemy ją jako dziewczynę bardzo dorosłą jak na swój wiek, ale jeszcze z dziecięcymi marzeniami - mówi ojcu gdy dostaje od niego zestaw do karaoke, że nadal chcę być piosenkarką, tylko ma nic nie wygadać mamie. Gdy dziewczyna dostaje propozycję wyjazdu do Europy jest wniebowzięta i podekscytowana, ale na taką podróż musi uzyskać zgodę obojga rodziców. Mimo ogromnej miłości do ojca nie jest w stanie zrozumieć jego decyzji, gdy oświadcza jej, że nie zgadza się na wyjazd. Kiedy jednak zmienia zdanie, Kim zgadza się na każdy warunek, żeby tylko wyjechać na wycieczkę marzeń. Gdy jej przyjaciółka Amanda podrywa na lotnisku mężczyznę 17-latka nie jest zachwycona, tym bardziej, że podaje mu adres pod którym się zatrzymują. Podczas porwania córka Bryana wykonuje polecenia ojca bardzo precyzyjnie, co ułatwia mu szukanie ludzi, którzy zabrali jego córkę. Do roli Kim nie mogę nic dodać ani nic ująć, na prawdę przekonująca gra, bardzo przyjemnie ogląda się jej występ na ekranie.
Mogła bym omówić jeszcze Lenore - matkę i byłą żonę Bryana, ale to nie ma sensu, ponieważ prawie jej w tym filmie nie ma. Pierwsza część skupia się tylko i wyłącznie na ojcu, któremu porwano córkę i na dziewczynie, która zostawia ojcu ślady, może świadomie, może nie, ślady, które mogą go do niej doprowadzić.
Powiedzmy sobie troszkę o stronie technicznej i błędach w filmie. Wiemy, że Bryan jest emerytem, ale wątpię, żeby osoba, która wcześniej żyła w takim biegu była teraz w stanie siedzieć na tyłku i nic nie robić. Dla mnie to strasznie denerwujące, że nie wiem czym zajmuje się na emeryturze główny bohater, ale to nic, to nie jest najważniejsze, a może to ja nie zwróciłam na to uwagi? Jeśli to mój błąd to z góry przepraszam. Na filmwebie znalazłam w błędach w filmie, że grupa handlarzy jest z terenów Jugosławii. W moim odczuciu to nie jest błąd, Jugosławia wcześniej była dużym państwem, później rozpadła się na mniejsze. A może nie wszyscy byli z Albanii, może kilku było z Serbii i nie chcieli, żeby poczuli się pokrzywdzeni i została Jugosławia? Poza tym Bryan działał w armii (przypuszczalnie) od lat 80. XX w., może używał starego żargonu? Kto wie, ale w mojej ocenie to nie jest błędem. Podobny błąd o szczegół znalazłam również na filmwebie. Mianowicie chodzi o... ładowarkę do telefonu. Na Boga, to nie jest ważne dla fabuły, czy Kim będzie miała ładowarkę do amerykańskich czy europejskich gniazdek. To nie jest jakiś bardzo rażący po oczach błąd. W każdym razie, dla mnie jedynym błędem jest brak informacji o pracy Bryana jeśli coś wiedzie dajcie znać w komentarzu (i chodzi tylko i wyłącznie o 1 część).
Muzyka! Zastanawiało mnie zawsze dlaczego w większości filmów kina akcji jest muzyka orkiestrowa, klasyczna. Tutaj to się spisuje na 5+, nie można się od tego filmu oderwać, a muzyka, w ogóle cały soundtrack dodaje takich dreszczyków na całym ciele.
O dziwo to jeden z niewielu filmów akcji, w których kadry w ciemnych miejscach nie są zbyt ciemne, co ma duży wpływ na oglądanie sceny. W horrorach nie raz nie możemy się zorientować kto z kim rozmawia, bo jest tak niski klucz. A tutaj nawet sceny, które odbywają się w nocy są świetnie oświetlone, na tyle, że możemy dostrzec każdy szczegół pomieszczenia, w którym się znajdujemy. Ogromny plus dla kamerzysty i oświetleniowca, na prawdę chylę głowę!
A Wam jak podobał się film? Lubicie Neesona? Jak podoba się Wam seria "Uprowadzona"? Chcielibyście czwartą odsłonę przygód Bryana Millsa? Piszcie w komentarzach co sądzicie!
Dream Wave
źródło grafiki: filmweb, galeria plakatów, plakat nr1 https://1.fwcdn.pl/po/10/89/401089/7199773.3.jpg
Tytuł: Jack Reacher: Nigdy nie wracaj/Jack Reacher: Never go back
Rok produkcji: 2016
Gatunek: Akcja/kryminał Scenariusz: Marshall Herskovitz, Richard Wenk, Edward Zwick Reżyseria: Edward Zwick Produkcja: USA W rolach głównych: Tom Cruise, Cobie Smulders, Danika Yarosh
Jack Reacher (Tom Cruise) powraca. Trochę przypadkiem, trochę na własną prośbę. Za każdym razem zostaje wybawiony z opresji przez niejakiego majora Turnera (Cobie Smulders). Gdy w końcu ma szansę, oczywiście telefonicznie, porozmawiać z majorem okazuje się, że to kobieta. Reacher zaprasza ją na kolację gdy tylko będzie w Waszyngtonie. Mimo prowadzonego w samotności życia, niecierpliwe czeka na spotkanie z nieoficjalnym przełożonym. Gdy w końcu udaje mu się przyjechać okazuje się, że Turner została aresztowana za zdradę kraju. Reacher nie wierzy w jej winę i za wszelką cenę będzie starał się udowodnić, że kobieta jest nie winna. Nie dość, że Reacher chcę pomóc niewinnej kobiecie, zostaje wrobiony w dwa zabójstwa i dowiaduje się, że być może jest ojcem piętnastoletniej Samanthy (Danika Yarosh).
***
Tom Cruise powraca jako Jack Reacher. Po latach dochodzę do wniosku, że facet lubi kasowe filmy, zwłaszcza filmy akcji. Gdyby nie to nie powstały by kolejne filmy z Ethanem Huntem, Maverickiem czy własnie Jackiem Reacherem. A teraz do rzeczy.
Zacznijmy może od ról pierwszoplanowych. Jack Reacher grany przez wspomnianego Toma Cruise'a to bohater samotny z wyboru. Jednak samotność mu doskwiera, nawet nie chcę sam tego przed sobą przyznać. Dlatego gdy rozmawia z majorem Turner, zdobywa się na śmiałość i proponuje jej kolację. Kobieta nigdy nie widziała go na oczy, ale zgodziła się. Kiedy Jack przyjeżdża na obiecaną kolację do Dystryktu Kolumbii okazuje się, że kobieta jest aresztowana. Jako doświadczony śledczy Jack wie, że coś jest nie tak i od razu postanawia pomóc kobiecie. W trakcie rozmowy z jej adwokatem wychodzi na jaw fakt, że Turner nie chcę z nim rozmawiać z kilku powodów, między innymi dlatego, że jest ojcem-dupkiem. Adwokat uświadamia mu, że może być ojcem 15-letniej Samanthy. Niestety o zaistniałej sytuacji dowiadują się ludzie, którzy nie są po stronie Reachera. Ex-major postanawia chronić obie kobiety przed niebezpieczeństwem i konsekwencjami wojskowych porachunków.
Gry Cruisea nie ma nawet co oceniać, bo jak zwykle jest świetny, ale (pozwolicie na trochę prywaty) uważam jednak, że Keanu Reeves jako John Wick jest lepszy.
Major Susan Turner grana przez Cobie Smulders to kobieta twarda, prawdziwy wojskowy. Nie lubi kiedy ktoś jej rozkazuje. Jest nieugięta, ale mimo wysokiego stanowiska nie brak jej kobiecości w rozmowach z Reacherem. Gdy zostaje oskarżona o zdradę kraju i wsadzona do więzienia, nie przestaje walczyć o swoje. Jednak robi to znacznie inaczej niż Jack. Kiedy ex-major wpada do jej celi, aby ją uwolnić, prosi żołnierza, który jeszcze dwa dni wcześniej był pod jej jurysdykcją, żeby opamiętał się co robi i żeby nie próbował jej zatrzymać. Jednak to nie pomaga. Susan jest bardzo wrażliwa na swoim punkcie jeśli chodzi o rozdzielanie zadań taktycznych. Gdy Jack chce wyjść, żeby zdobyć informacje na temat byłego wojskowego, rozkazuje jej zostać z Samanthą. Turner czuję się przez to pokrzywdzona, bo też chcę działać w terenie, ale Reacher jej tego zabrania. Mimo wszystko wybiera mniejsze zło. Nie jest najlepsza w walce wręcz, ale nie można jej niczego ująć jeśli chodzi o strzelanie i inteligencję. Wykazuje się nie raz lepszym łączeniem faktów od Reachera. Zawsze jednak trzyma głowę wysoko i dba o swoich, nawet gdy nie żyją.
Gra Cobie bardzo mnie ucieszyła, nie widziałam jej w Agentach T.A.R.C.Z.Y., ale jej występy w produkcjach MCU. Napawały mnie one dużą dozą optymizmu, że w końcu zagra jakąś większą i jeszcze ważniejszą rolę w innych filmach niż produkowanych przez Marvela. W końcu taki film się pojawił. podsumuję tylko jednym zdaniem: Brawo Cobie!
Samantha Daton to piętnastolatka, żyjąca z dala od matki i nie znająca ojca. Z niewiadomych jej przyczyn ktoś ją ściga. W mieszkaniu, w który mieszkała z dwójką starszych hipisów o mały włos nie zginęła, a teraz przyszli po nią obcy ludzie. Dopiero potem wychodzi na jaw jak Samantha jest bardzo podobna do Jacka. Na końcu dowiemy się czy faktycznie jest jego córką. Osobiście uważam, że dobór aktorki do roli piętnastolatki trochę nie udany, bo wygląda przynajmniej na pięć lat więcej niż ma w rzeczywistości (chociaż wtedy miała 18 lat). Ale poza wyglądem nic jej nie brakowało. Gra bardzo dobra, płynna, rzeczywista, nie ma się do czego przyczepić, jednak arcydzieło to nie było. Myślę jednak, że warto obserwować Danikę, bo w przyszłości może być z niej całkiem niezła aktorka.
Co ciekawe nie dopatrzyłam się żadnych błędów technicznych, źle zmontowanych, za ciemnych lub za jasnych scen. Efekty specjalne są, ale nie rażą w oczy. To też duży plus. Technicznie ogólnie bardzo dobrze.
A co z ogółem? Druga część przypadła mi znacznie bardziej do gustu niż pierwsza. Akcja była jakaś bardziej konkretna, sceny walki ciekawsze i partnerzy ekranowi Cruisea też byli lepsi niż w pierwszej części. W tym miejscu występuje pewien paradoks. Według filmwebu i rotten tomatoes - mianowicie film oceniany jest na 6,0/10 i 5,2/10 analogicznie w serwisach filmowych. Wiadomo, jest to historia oparta na książce, a więc ekranizacja. Z doświadczenia wiem, że nie każda ekranizacja jest dobra, ale to jest temat na inny artykuł. Zaciekawił mnie jeden z komentarzy na filmwebie, który brzmiał mniej więcej tak: "Nie dość, że została zekranizowana jedna z najsłabszych książek Lee Childa, Tom Cruise nie dał z siebie wiele to film jest słaby" (proszę wybaczyć cytat nie jest dosłowny). Podobne teksty recenzji znajdują się na portalu rotten tomatoes, ale moje zdanie jest inne. Jeśli chcecie fajny film na wieczór, żeby się odprężyć i zrelaksować z lampką wina to to jest całkiem niezły wybór. I oczywiście musicie lubić kino akcji. Bez tego niestety się nie obejdzie. Dla mnie nawet fajny, więc śmiało mogę powiedzie, że to jest film nad którym nie trzeba aż tak myśleć a można nawet się ubawić, bo są też wstawki komediowe. Film czasami zaskakuje, czasami jest przewidywalny, ale to nie jest "Wszystko za życie" tutaj możemy się zrelaksować i oglądnąć całkiem niezły kinowy hit. Ja polecam.
Dajcie znać w komentarzach jak podobał się Wam film! Może Wam Cruise w podobnej roli jak w Mission Impossible nie przypadł do gustu? A może wręcz przeciwnie, uważacie, że był znacznie lepszy niż Ethan Hunt? Piszcie w komentarzach!
Dream Wave
Podrzucam Trailer, może to zachęci Was do obejrzenia filmu?:
źródło grafiki: https://i0.wp.com/teaser-trailer.com/wp-content/uploads/Jack-Reacher-2-Never-Go-Back-Movie-Poster.jpg?ssl=1
W rolach głównych: Lars Eidinger, Michalina Olszańska, Danila Kozlovsky
Młody syn cara Aleksandra Romanowa - Mikołaj (Lars Eidinger) jest w odpowiednim wieku do ożenku. W końcu jako przyszły car Rosji jego obowiązkiem jest posiadanie żony z równej sobie sfery. Najstarszy ze swojego rodzeństwa, mimo sędziwego wieku ojca chciałby jeszcze zakosztować trochę życia. Pewnego razu wybiera się na spektakl baletowy. Jego wzrok przykuwa nieziemska baletnica, której zazdrosna koleżanka chwilę wcześniej uszkodziła jeden z elementów stroju. Na przekór wszystkiemu Matylda Krzesińska (Michalina Olszańska) kończy występ z szerokim uśmiechem na twarzy. Carewicz jest olśniony nie tylko urodą, ale i talentem niewiele młodszej od siebie kobiety. Jednak tancerka nie zachwyciła serca tylko jednego mężczyzny. Oficer Woronow (Danila Kozlovsky), który po każdym występie wręczał jej kwiaty był nią równie oszołomiony co przyszły car. Niki po występie odwiedził garderobę Matyldy i tak zaczął się wywiązywać z tej relacji romans. Jednak gdy tylko Woronow zobaczył carewicza opuszczającego garderobę tancerki w ataku zazdrości rzucił się na niego z zamiarem zabójstwa następcy tronu. Przyszły car okazał łaskę oficerowi i kazał go uwolnić. Niestety los oficera jest zupełnie inny niż mogło by się wydawać. Gdy romans Matyldy i Nikiego rozkwita na dobre na drodze do szczęścia staje przyszła żona następcy tronu wybrana mu przez rodziców. Jest nią córka Ludwika Heskiego, władcy na terenach Pruskich - Wiktoria Alicja Helena Ludwika Beatrycze Hassen-Darmstadt. Jednakże aby doszło do ślubu musiała przejść na obrządek prawosławny. Bardzo zazdrosna o swojego przyszłego męża. Jak w końcu skończyła się historia Nikiego i Matyldy?
***
Na film wpadłam po wyśledzeniu na filmwebie filmografii Danili Kozlovskiego. Jakie było moje ogromne zaskoczenie kiedy zobaczyłam Michalinę Olszańską w roli Matyldy. Prawdę powiedziawszy nie przyjrzałam się obsadzie, tylko zaczęłam oglądać film. Po pojawieniu się na scenie baletnicy zdałam sobie sprawę, że jednak skądś znam tą aktorkę. I... okazało się, że to Polka! Ja kojarzę ją z ról wAnatomii zła (dosyć niechlubnej, ale jednak była), Córkach dancingu czy Legendach Polskich (Operacja Bazyliszek). Dobra, ale czas trochę pomówić o filmie.
Film jest osadzony w końcówce XIX wieku. Ukazuje on życie wyższych sfer, absolutnego topu Rosji w ówczesnych czasach. Miejsca, w których znajdują się bohaterowie są bardzo bogate. Ściany ociekają złotem, wszędzie widać typowy dla XIX-wiecznej Rosji przepych. Nie ma co, scenografia ma u mnie 6+, bo (z tego co widziałam na zdjęciach) oddaje idealnie takie miejsca jak chociażby pałac carski.
Może teraz trochę zatrzymajmy się przy grze aktorskiej. Zacznijmy od Mikołaja. Do roli rosyjskiego władcy został wybrany Niemiec. Jak by w Rosji nie było na tylu aktorów. To tak pół żartem, pół serio. Postać sama w sobie bardzo poważna. Mikołaj jako następca tronu miał bardzo ciężkie i trudne życie. Jak się okazało tutaj również. Było widać, że kultura to była tak na prawdę jedyna rzecz, przy której Niki zapominał o całym świecie i wszystkich problemach jakie go dotykały. Więcej relaksu przynosił mu czas spędzany z Matyldą. Wtedy dla niego mógł nie istnieć cały świat. Oczywiście rozterki młodego carewicza były częstymi powodami do plotek. Nie wiem jak bardziej mogę opisać grę Larsa. Może zrobię to jednym zdaniem: Wpasował się w rolę idealnie. Kiedy miał być smutny, był, kiedy towarzyski był towarzyski. Kiedy miał być romantycznym kochankiem był, a kiedy miał stawić czoła rodzicom stawiał je wysoko uniesione.
Matylda, czyli nasz Michalina Olszańska. Kobieta niezwykła i bardzo odważna. Nagie sceny w filmie dodają do niego nieco smaczku, ale nie to jest najważniejsze. Matylda jest młoda, chcę być świetna w tym co robi i nawet w balecie na temat zaręczyn i zaślubin carewicza chcę zagrać główną role, bo wie, że jej ukochany ją zobaczy. Nie wiem czy te sceny, w których Michalina tańczy były faktycznie z jej udziałem czy z udziałem jej dublerki, jednak mimo wszystko jest to godne podziwu, jak bardzo stara się zdobyć główną rolę. Mimo, że o jej rodzinie nie wiele wiemy stawia czoła wszystkim przeciwnością. Jej odwagę widać, kiedy ma wraz z Mikołajem udać się na jego przyjęcie urodzinowe wyprawiane przez jego rodziców. Gra bardzo dobra, bardzo przekonująca, a rola zaskakująca. Nie pomyślała bym, że ta aktorka może wziąć taką rolę, ale chylę czoła, bo to była (przynajmniej do tej pory) jej rola życia. Czekam na więcej kreacji!
Jeszcze weźmy pod lupę oficera Woronowa, czyli Danilę Kozlovskiego. Jego rola jest epizodyczna, ale to nie daje widzowi żadnego sposobu, żeby o nim zapomnieć. Postać Woronowa jest na tyle ważna, że nie wiemy jaka jest jego rola w całej intrydze. Dowiadujemy się dopiero na końcu o co chodzi. Wątek, który rzadko się pokazywał, ale był tak na prawdę ogniem zapalnym wszystkich wypadków. Dla mnie Kozlovski pokazał trochę mniejszą klasę, niż w innych filmach z swoim udziałem, ale mimo wszystko nie było to złe. Trochę ponad przeciętna rola w jego dorobku.
A tak ogólnie? Film świetny. Przeżywamy cały film z Woronowem lub Mikołajem. Wiele dramatów, chwil smutku i radości przeplata się przez ten film. Ja Wam go bardzo gorąco polecam. Znajdują się momenty nudne i monotonne, ale przeważają te, w których akcja nabiera tempa. A i co ważne akcja rozwija się powoli. To nie tak jak w ostatniej części Transformersów, gdzie w ogóle nie wiadomo co się dzieje i już jest koniec. Tutaj na wszystko jest czas, powolutku dochodzimy do końca filmu i do grand finale.
Jaka jest Wasza opinia na temat filmu? Jak podoba się Wam inna niż poprzednie kreacja Olszańskiej? Myślicie, że bardziej nadaje się do filmów, gdzie robi za czarny charakter czy może lepiej sprawdza siew roli romantycznej kochanki? Dajcie znać w komentarzach!
Dream Wave
źródło grafiki:https://slike1.blitz-cinestar.hr/Plakati/5.10.2017_10_21_58_Matilda_RS.jpg?preset=thumb-500
W rolach głównych: Swietłana Chodczenkowa, Lesław Żurek, Dimitriy Ulyanov
Są lata 60. XX wieku. W Legnicy stacjonuje największy oddział armii czerwonej wysunięty najbardziej na zachód. W koszarach mieszkają żołnierze oraz ich rodziny. W okresie jesiennym zostaje zorganizowany bal przyjaźni polsko-radzieckiej, na którym odbywa się konkurs piosenki. Występuje w nim piękna Rosjanka, żona rosyjskiego pilota (Dimitriy Ulyanov) o imieniu Wiera (Swietłana Chodczenkowa). Kradnie serce wszystkich zgromadzonych, włącznie z sercami jury. Polski żołnierz - porucznik Michał Janicki (Lesław Żurek), który wręczyć miał nagrodę Wierze był tak oszołomiony nie tylko jej pięknym głosem, ale i wyglądem oraz tym, że potrafi mówić po Polsku, że prawie przewrócił się wchodząc na scenę, by wręczy jej nagrodę. Od tej pory porucznik Janicki robił wszystko, by zbliżyć się do kobiety. Początkowo niedostępna, mężatka zaczyna przyznawać się do tego co tak na prawdę czuję do Michała. Jednak dla niej cały ten proces jest długi i bardzo oporny, bo jednak jest już zajęta. Mimo to związek z Polakiem uświadamia jej, że decyzję, którą podjęła o zamążpójściu była przedwczesna. Ale i to nie stanie im na przeszkodzie do bycia razem. Rozpoczynają więc proces, który ma im pozwolić na bycie razem i zawarcie legalnego związku małżeńskiego. Jednak nie kończy się to tak jak z góry zaplanowali...
***
Dzisiaj powrócę w swojej recenzji do kina rosyjskiego, chociaż... w sumie to do kina polskiego. Film "Mała Moskwa" można interpretować tak bardzo dwojako. Z jednej strony osoba, która nie polubi tego filmu powie, że jest on on napalonym Polaku na Rosyjską babę. Można owszem tak powiedzieć, ale to nie będzie do końca prawda. To taki bardzo wielki skrót o co chodzi w filmie, a tak na prawdę w ten sposób da streścić się tylko jego początek.
Swietłanę Chodczenkową znam z kilku filmów. Przede wszystkim z filmu "Pięć narzeczonych", który jakiś czas temu pojawił się już na moim blogu. Jednak to nie jedyne jej występy, które możecie znać. Pamiętacie Viper z "Wolverine'a"? Albo Irinę z filmu "Viking", w którym po raz kolejny partnerowała Danili Kozłowskiemu? Prawdę mówiąc to własnie dzięki tej aktorce trafiłam na POLSKI film. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie jak zobaczyłam, że aktorka z komedii o narzeczonych pojawiła się w polskim filmie. Na ekranie partneruje jej oczywiście polski aktor Lesław Żurek, którego na pewno większość z Was kojarzy chociażby z takich produkcji jak "Los Numeros", "Randka w ciemno" oraz seriali "Przyjaciółki" czy "Londyńczycy".
W życiu bym nie podejrzewała, że tych dwóch aktorów uda się sparować i to jeszcze tak idealnie! Bardzo żałuję, że to tylko jeden taki film, ale mam nadzieję, że Swietłana i Lesław spotkają się jeszcze na planie jakiegoś filmu i będą mieli choć by epizod, bo ogląda się ich razem cudownie.
Z tak niepozornego połączenia wyszła przepiękna relacja. Początkowo natarczywy młody porucznik PRL-owskiej rzeczywistości usiłował poderwać mężatkę tak na prawdę na siłę. Chodził za nią, całował, gadał jakieś romantyczne bzdury. W końcu kiedy zaczął jej pomagać ona zaczęła go doceniać. Wtedy poddała się jego urokowi i zakochała się w nim. Wszystko oczywiście trwało tylko do czasu.
Ja oglądnęłam ten film z tak wielkim niedowierzaniem i tak ogromnym uśmiechem dumy na twarzy, co ostatnio mi się nie przydarzyło. Jeśli mogę mieć zastrzeżenia to tylko do epizodycznych wystąpień pana Andrzeja Grabowskiego. Podziwiam go jako kabareciarza, ale rola pijanego kapitana, wybitnie mi nie podeszła, chociaż chyba o to chodziło, żeby on wyszedł na tego złego moczymordę.
Film jest w dosyć jasnych barwach, nieco odbiegających od standardów, ale poza tym nie widać jakiś większych zabiegów "ulepszających" film. Jednak tutaj odrobinę wyższy klucz był idealny. Podkreślał bohaterów, stawiał ich nieco jakby w obliczu chwały. Może nie powinnam używać takie określenia, ale fajnie to wyszło.
Na koniec chciała bym dodać, że historia zawarta w filmie została oparta na faktach. W latach 60. faktycznie w Legnicy doszło do ogromnego skandalu, kiedy wyszło na jaw, że ów dwoje spotykali się ze sobą i mieli romans. Do tej pory ta legenda żyje w Legnicy, a ludzie co roku chodzą na grób Wiery składać kwiaty ku pamięci tak silnej miłości.
Film kręcony w większości w języku rosyjskim. A rolę Wiery i jej córki gra Swietłana. Film zyskał wiele nagród, przede wszystkim Grand Prix z Gdynii oraz nagrodę publiczności Tarnowskiej Nagrody Filmowej w 2009 roku.
Co sądzicie o "Małej Moskwie"? Podzielcie się opiniami w komentarzach. A ja podrzucam wam zapowiedź filmu:
źródło grafiki: http://www.filmweb.pl/film/Ma%C5%82a+Moskwa-2008-370628/posters, plakat nr 2
W rolach głównych: Tomasz Kot, Lianne Harvey, Lee Ross
Dora Szumska (Lianne Harvey) to położna pracująca w jednym z angielskich szpitali. Ma syna i kochającego męża oraz starszą siostrę. Niestety szczęście Dory i jej męża Eryka Szumskiego (Tomasz Kot) zostaje przerwane przez chorobę mężczyzny. Musi on przebywać w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, aby wyzdrowieć. Eryk znajduje spełnienie w tworzeniu scenografii do wymyślonych przez siebie sztuk teatralnych. Gdy Dora odwiedza go w szpitalu pokazuje jej swojego przyjaciela - małego, starego żółwia. Jest to pretekstem do zaczęcia rozmowy o ich synu, za którym Eryk bardzo tęskni. Dora nie może go zabierać w takie podróże czym Eryk jest bardzo zasmucony. Wkrótce Dora opuszcza ośrodek, a chwilę później okazuje się, że Eryk uciekł ze szpitala, żeby, jak twierdzi, pójść na randkę ze swoją żoną. Niestety ani Dora, ani Eryk nie kontrolują wydarzeń, które mają stać się w niedalekiej przyszłości. Czy ich miłość wytrzyma nie tylko poważną chorobę Eryka, ale i jego przeszłość, a także kłamstwa?
***
Polowałam na ten film w swoich lokalnych kinach, ale oczywiście po co grać jakiś ambitny film, skoro wychodzi taki szajs jak Grey, nie? To tak na dzień dobry.
Przed premierą filmu nigdzie nie mogłam znaleźć konkretnie o czym będzie. Z fotosów wywnioskowałam, że to będzie kawał dobrego kina. Ciekawym pomysłem, było połączenie polskiego i angielskiego kina. Na taki pomysł zareagowała bym wcześniej histerycznym płaczem, ale gdy zobaczyłam, że rola główna trafiła do Tomasza Kota, a pieczę nad produkcją sprawuje Juliusz Machulski to byłam spokojna.
Najpierw porozmawiamy trochę o technicznej stronie filmu. To idealny przykład wysokiego klucza. Sceny dzienne są bardzo jasne, promienne, można odnieść wrażenie, że chłodne. Trochę tak jakby w tym filmie nie było ciepła, miłości, jakiegoś poczucia bezpieczeństwa, tylko chłodna rzeczywistość i poniekąd tak jest, ale o tym zaraz.
W filmie nie ma za dużo aktorów. Reżyser skupia się głównie na relacji Eryka i Dory. To dobrze - nie ma wątków pobocznych, które odbiegały by od fabuły. Mamy jedną konkretną historię, która pochłania całą naszą uwagę. Jesteśmy kibicami głównych bohaterów. Nie wiemy jak skończy się historia Eryka i Dory, aby dowiedzieć się jakie jest zakończenie musicie oglądnąć ten film!
Mnie ten film urzekł. Całym sercem uważam, że powinien być polskim kandydatem do Oscara w roku, w którym został wyprodukowany, ale niestety to nie zależy ode mnie. Gratulację dla całej załogi od scenarzystów przez reżysera, producenta i aktorów. Czapki z głów!
Może dzisiejsza recenzja jest krótka, ale mam nadzieję, że bardzo treściwa i zachęci Was do oglądnięcia trochę bardziej poważnego filmu. Jak Wam przypadł do gustu ten film? Lubicie takie historie? Co myślicie o takim połączeniu, polsko-angielskiej produkcji? Dajcie znać w komentarzach.
Dream Wave
źródło grafiki: https://cont7.naekranie.pl/wp-content/uploads/2017/03/plakat-Bikini-Blue.jpg
Mamy teraz gorący okres Zimowych Igrzysk Olimpijskich w PyeongChang. Sportowa rywalizacja na najwyższym poziomie, a my wciąż czekamy na medale. W gorącym oczekiwaniu zawsze można oglądnąć jakiś film, choćby przed treningiem naszych skoczków czy startami kolejnych olimpijczyków.
Reggae na lodzie (1993)
W rolach głównych: Leon, Doug E. Doug, Malik Yoba, Rawle D. Lewis, John Candy
W listopadzie 1987 roku na Jamajce odbywają się eliminacje do Igrzysk Olimpijskich w Seulu. Podczas biegu jeden z biegaczy potyka się i podcina dwóch swoich konkurentów - po prawej i po lewej stronie. Tym samym niszczy ich szansę na reprezentowanie Jamajki. W końcu Derice - największy przegrany biegu eliminacyjnego - zauważa w gabinecie dyrektora komitetu olimpijskiego Jamajki zdjęcie swojego ojca z bobsleistą, który uważał, że sprinterzy mogą być świetnymi bobsleistami. Niezwykle komediowa, ale również wzruszająca, smutna i przepiękna opowieść o tym ile warto poświęcić dla marzeń. Dla samego występu na Igrzyskach. Film został oparty na faktach - W 1988 roku w Calgary wystartował Jamajski zespół bobsleistów w składzie: Dudley Stokes, Devon Harris, Michael White, Chris Stokes. Niestety w ostatnim biegu zaliczyli upadek na torze. Jednak do tej pory historia, można nawet powiedzieć, niesamowita legenda jamajskich marzycieli jest znana wśród olimpijczyków i jest ogromną inspiracją dla dzieci żeby wierzyć, że w sporcie nie istnieje słowo niemożliwe. Nawet nie mając nic można osiągnąć wszystko. Polecam z całego serca!
Eddie zwany Orłem (2016)
W rolach głównych: Taron Egerton, Hugh Jackman, Christopher Walken
Eddie Edwards zapragnął pojechać na Zimowe Igrzyska Olimpijskie. W sumie wszystko fajnie, gdyby nie jeden szkopuł. Nie był najlepszym narciarzem, a chciał startować w dyscyplinie narciarskiej. Na jego minus również działało to, że jest Brytyjczykiem. Co to ma wspólnego ze sportami narciarskimi? No cóż.... Eddiemu zamarzyły się skoki narciarskie. Nie miał trenera, ale z czasem znalazł się odważny, który zaczął go trenować - Chuck Berghorn (w filmie gra go Hugh Jackman, a jego postać nazywa się "Bronson Peary" - wywiad z prawdziwym trenerem Eddiego podrzucam tutaj). Nikt nie wierzył, że Eddiemu się uda, nawet jego rodzice, którzy nawet nie chcieli się przyznawać co robi ich syn. Jednak Eddie zadziwił wszystkich - dosłownie wszystkich: swoich rodziców, trenera, władze brytyjskiego komitetu olimpijskiego, Mattiego Nykanena, wszystkich skoczków i kibiców oraz siebie samego. Podczas Igrzysk w Calgary ustanowił rekord dla Wielkiej Brytanii, który przez ok 10 lat nie został pobity (nie znalazłam dokładnego roku, w którym rekord Edwardsa został pobity). Ale wracając do tematu igrzysk. Niezwykle wzruszający, piękny, smutny, pełen walki, podobny do zaprezentowanego wyżej filmu, ale takiej zawziętości jak u Eddiego można szukać chyba tylko u topowych albo nawet i legendarnych sportowców. Moi rodzice powiedzieli kiedyś, że Eddiemu nie pozwolono już skakać, bo jak on skakał to się ludzie tylko modlili, żeby bezpiecznie wylądował. No i jednak modlitwy przez większość czasu zostały wysłuchane ;)
Poniżej zapraszam Was do oglądnięcia zapowiedzi obu filmów. Jeżeli macie jakieś swoje propozycje do mojej listy to gorąco Was zachęcam podzielcie się nimi w komentarzach.
Dream Wave
1. Reggae na lodzie (1993)
2. Eddie zwany Orłem/ Eddie The Eagle (2016)
A tutaj podrzucam Wam niesamowite emocje z IO w Calgary gdzie Eddie i Jamajscy bobsleiści dawali z siebie wszystko:
1. Jamajka
2. Eddie The Eagle
edit: Eddie w rzeczywistości skoczył 71m, dla filmu zostało to zmienione i podana wartość 90m
źródło grafiki: 1. http://tvpuls.pl/filmy/reggae-na-lodzie
Tytuł: Spacer chmurach/ A Walk in the Clouds Gatunek: Melodramat Rok produkcji: 1995 Reżyseria: Alfonso Arau Scenariusz: Cesare Zavanttini, Robert Mark Kamen, Mark Miller Produkcja: Meksyk/USA W rolach głównych: Keanu Reeves, Aitana Sanchez-Gijon, Anthony Quinn
Rok 1945. Po wojnie żołnierze wracają do domów. Jednym z nich jest Paul Sutton (Keanu Reeves). Przed wyjazdem w domu zostawił swoją żonę. Pisał do niej codziennie a w listach wyznawał jej miłość i to czego tak na prawdę pragnie po powrocie z miejsc splamionych krwią. Przed wojną Paul był sprzedawcą czekoladek. Jego żona nadal chcę aby je sprzedawał. W trakcie podróży wpada na przepiękną, młodą dziewczynę - Victorię Aragón (Aitana Sanchez-Gijon). Ponownie spotyka ją w autobusie. Staje w jej obronie, a w wyniku bójki zostaje wyrzucony z autobusu. Spacerując ponowne spotyka Victorię...
***
To historia na prawdę bardzo dziwnej miłości (podejrzewam, że już Was zniechęciłam, ale dajcie mi dokończyć, proszę). Początkowo wpadają na siebie w pociągu, później ona zwraca na niego treść swojego żołądka, dalej spotykają się w autobusie. Tam rozmawiają, a gdy do niej przysiadają się dwaj mężczyźni, którzy są zbyt nachalni on staje w jej obronie. Mimo wszystko jednak nie jest to historia o miłości. Czyżby?
Oczywiście. Paul to osoba pełna chęci niesienia innym pomocy, opiekuńcza, dobra, a także pełna miłości, która dla dobra nieznajomych jest w stanie zrobić prawie wszystko. Victoria jest w ciąży ze swoim wykładowcą, który wyrzucił ją i swoje dziecko ze swojego życia. Dziewczyna nie może wrócić do rodziny bez męża - Victoria daje wiele ciepła swoim bliskim,okazuje każdemu szacunek, a kiedy trzeba potrafi walczyć o swoje.
Kreacja Keanu Reevesa jest jak na niego bardzo szlachetna, bardzo otwarta na kontakt z drugim człowiekiem, czego nie można powiedzieć na przykład o Johnie Wicku. Ma się wrażenie, że takich ludzi już nie ma. Szkoda. Pokażcie mi kilka osób, które zawsze wybierają to co jest słuszne. Z drugiej jednak strony to tylko film, ale z kolejnej może to nie tylko wyidealizowana postać stworzona przez twórców scenariusza, a wzór człowieka, który w obecnych czasach jest rzadko spotykany, o ile nie jest na wymarciu. Kolejną dla mnie niezrozumiałą rzeczą jest to, że Reeves dostał z ten film "Złotą malinę" 1996 roku. "Johny Mnemonic" jest dla mnie zrozumiałym wyborem, bo sama fabuła tego filmu odrzuca na kilometr (a kostiumy to już w ogóle). Jednak "Spacer w chmurach" to dla Reevesa jedna z ciekawszych roli, bo nie jest tu obrońcą świata czy też jego zbawicielem czy najeźdźcą, a tak na prawdę stawia dobro nieznanej sobie kobiety wyżej niż swoje. Na prawdę rola warta docenienia a nie ulania "Złotą maliną"
Aitana Sanchez-Gijon jest na prawdę piękną kobietą.Widać to nie jednokrotnie w filmie, że do tej roli pasowała najlepiej. Jej charakterystyczna uroda i bardzo dobry warsztat aktorski sprawiły, że wielu mężczyzn (tak podejrzewam) chciało być na miejscu Keanu w scenach pocałunku (😉). Co więcej ja byłam na prawdę bardzo miło zaskoczona grą aktorki, o której nawet nigdy w życiu nie słyszałam. Bardzo dobrze było widać chemię między Reevesem a Aitaną. Na prawdę przyjemnie się ją oglądało u boku Paula Suttona zwłaszcza w scenie ugniatania winogrona. Szczerze mówiąc, szkoda, że w Polsce (ja się przynajmniej nie spotkałam) nie było takich tańców i ugniatania wina, chętnie wzięła bym w tym udział.
A coś o scenariuszu? Z jednej strony ciekawy, z drugiej jednak strasznie przewidywalny. Sam temat jest ciekawy - dwójka nieznajomych jedzie do rodziny kobiety, aby poudawać przez chwilę, że są małżeństwem. Przewidywalność polega na tym, że jest to oparte na starym schemacie komedii romantycznej.
Kostiumy dla wszystkich były udane, poza Keanu. Pomijając to, że faktycznie mundur miał ładny, tak jego typowe ubranie, a zwłaszcza ten kapelusz do niego nie pasuje, chyba, że miał jakąś rolę w "Moje wielkie greckie wakacje"... No cóż, jak widać nawet i takie filmy mają swoje minusy.
Muzyka w tym filmie jest przepiękna. Jest trochę typowej muzyki dla filmu - orkiestrowej, ale jest eż domieszka muzyki latino i to sprawia, że można poczuć chęć do tańca. Jeden z naprawdę ładniejszych soundtracków jakie miałam okazję wysłuchać.
Dzięki kamerzyście mogliśmy oglądać przepiękne krajobrazy winnicy Państwa Aragón. Ujęcia też na prawdę ładne, a sam film był nominowany do kilku nagród.
A już tak w temacie nagród - Reeves po wystąpieniu w tym filmie był ponowie nominowany do tytułu najbardziej pożądanego aktora 1995 roku, a w parze ze swoją ekranową partnerką dostali nominację za najlepszy pocałunek. Na prawdę nie wiem czemu akurat ta rola została wpisana jako nominacja do "Złotej maliny", może mi powiecie co było przyczyną?
Reasumując film jest na prawdę dobry, jest na pewno ciekawa opowieścią o miłości, trochę zahacza o temat wojny, jak tacy zwykli ludzie byli wciągani do armii i jak później wracali do swojego życia z przed wojny, co jak pokazuje ten film nie zawsze było łatwe.
Jak Wy oceniacie "Spacer w chmurach"? Uważacie, że to dobry film, czy raczej coś co można pominąć? Dajcie znać w komentarzach! A poniżej załączam trailer "Spaceru w chmurach"
Dream Wave
źródło grafiki: https://images-na.ssl-images-amazon.com/images/I/51C48XYGQEL.jpg
W rolach głównych: Keanu Reeves, Lori Loughlin, Michael Greene
Winston Connelly (Keanu Reeves) jest vice-przewodniczącym kółka fizyków w swoim liceum. Jest też w klasie maturalnej. Na studniówkę idzie z najpiękniejszą i najpopularniejszą dziewczyną w szkole - Tarą Mitchell (Lori Loughlin). Tara przegrała zakład i musi iść na bal z osobą, z którą nigdy by się nie umówiła. Dziewczyna otwarcie powiedziała naszemu bohaterowi, dlaczego idzie z nim na bal, ale jemu to nie przeszkadza. Dla niego to zwykła randka. Winston pomimo starań jest fajtłapą. A gdy zżerają go nerwy potrafi popełnić wiele, na prawdę wiele różnych gaf. Swoją randkę zaczyna od pojechania w złą część miasta, ale to dopiero początek kłopotów...
***
Ponownie Keanu Reeves. Chyba nie trudno domyślić się, kto jest jednym z moich ulubionych aktorów. Przygotujcie się na kolejne recenzje filmów z tym panem, bo jeszcze mi ich trochę zostało do obejrzenia.
Zacznijmy może od gry aktorskiej. Keanu Reeves w jednej ze swoich pierwszych ról. Dla Winstona (kto w ogóle wymyśla takie imiona pod koniec XX wieku!?) studniówka, to nie tyle ważna noc, co ważna randka. Czuje się wyróżniony, bo to właśnie z nim idzie najpiękniejsza dziewczyna w szkole. Jest on roztrzepany z nerwów, ale chcę zapewnić Tarze dobrą zabawę. Niestety wszystko działa przeciwko niemu. Keanu świetnie zagrał naćpanego w spelunie, do której trafiają przypadkiem. Mimo wszystko Tara jest miło zaskoczona umiejętnościami tanecznymi Winstona, ale bardzo szybko otrząsa się z letargu. W mojej ocenie rola Reevesa ciekawa. To ta era, w której jeszcze nie grał wiecznie smutnego (spójrzcie na ostatnie filmy - "John Wick", "W imię prawdy", "Matrix"). Tęsknię za takim rolami w jego wykonaniu, ale nie zrozumcie mnie źle "John Wick" jest genialny!
A kim jest Tara Mitchell? To chearleederka, najpiękniejsza dziewczyna w szkole, skarbniczka klasy, oczko w głowie ukochanego ojca. Jej matka zmarła. Mimo przeciwności losu Tara jest popularna i cieszy się tym. Po przegranym zakładzie na bal idzie z vice-przewodniczącym kółka fizycznego. Lori Loughlin jest na prawdę świetna w roli Tary. Gra typową popularną dziewczynę, ale wyróżnia ją to, że przynajmniej początkowo ma do Winstona podejście delikatne. Jest pewna siebie, ale kiedy się boi staje za Winstonem, który chętnie staje w jej obronie. Jest znana z remake'u serialu "90210", a obecnie pojawia się w filmach telewizyjnych kanału Hallmark.
Większość scenariusza już znacie. Nie jest zły, jest zabawny, czasami można się załamać, ale to nie przeszkadza w ogólnym wydźwięku filmu. Nie powiem Wam najważniejszego, bo to zaburzy całą niespodziankę, która się w tym filmie kryje. Jedyne moje zastrzeżenie do scenariusza: nie można było nazwać głównego bohatera William albo Alexander ewentualnie Nick? Winston (pewnie jak większości z nas) kojarzy się jedynie z Churchillem. To taka moja uwaga odnośnie imienia, ale poza tym nie mam nic do zarzucenia. Całkiem dobra robota!
Gorzej wychodzi tutaj kamera. Jest kilka ujęć, w których pokazywana jest cała sylwetka Winstona. No prawie cała. Kawałek podłogi, nogi, tors i część twarzy Winstona. Wydaje mi się, że bohater miał być pokazany całe, ale... NIE WYSZŁO! Takich ujęć jest dosłownie kilka, ale to na prawdę razi widza. Kamera nie najlepsza, ale no cóż... może akurat na tym oszczędzali?
Muzyka odpowiednia dla lat 80., osobiście za nią nie przepadam (przynajmniej nie za taką). Wrzucili by trochę Bee Gees i było by fajnie, a tak to też trochę soundtrack pozostawia do życzenia. To też można zrozumieć, ale skoro to film amerykański, to chociaż na soundtracku nie powinni oszczędzać. Soundtrack jest ważny, bo nawet jeśli film jest kiepski, to muzyka jest w stanie uratować film (za przykład może posłużyć "50 twarzy Greya", większość krytyków uważa, że to chłam, ale muzyka jest na plus, osobiście nie oglądałam i nie mam zamiaru).
Podsumowując film jest lekki, przyjemny i pełen szaleństwa - tego złego i tego dobrego. Wszystkiego po trochu. Miło patrzeć na początki karier wielu aktorów, którzy się tutaj pojawili. Jeśli chodzi o tematykę szkoły, to "Poprzednia noc" jest u mnie wyżej niż "Grease".
Mi nie pozostaje nic więcej jak zaprosić Was do obejrzenia filmu i podzielenia się ze mną Waszymi wrażeniami. Podoba się Wam film? Może wolicie inne kino, a ta komedia jest po prostu głupia? Dajcie znać w komentarzach! I nowość w tym roku. Do każdej recenzji dołączam trailer.
Dream Wave
źródło grafiki: https://pl.pinterest.com/keanubr1/the-night-before-movie-keanu-reeves/