Filmowe Recenzje Typowego Kinomaniaka, czyli jak umilić sobie wieczór lampką wina, szklaneczką whisky i dobrym filmem

niedziela, 31 grudnia 2017

32. Skok Henry'ego


Tytuł: Skok Henry'ego/Henry's Crime
Gatunek: Komedia kryminalna
Rok produkcji: 2010
Reżyseria: Malcolm Venville
Scenariusz: Sacha Gervasi, David N. White
Produkcja: USA
W rolach głównych: Keanu Reeves, Vera Farmiga, James Caan

Henry (Keanu Reeves) ma nudne, ale za to spokojne życie. Ma piękną, dobrą, pomocną żonę. Pracuje w punkcie poboru opłat na jednej z autostrad. Pewnego dnia, gdy wraca do domu, do drzwi Henry'ego puka trójka jego kumpli. Jeden z nich jest w bardzo złym stanie. Koledzy proszą Henry'ego, żeby pojechał z nimi na mecz, aby zastąpić schorowanego kolegę. Henry po nieprzespanej nocy niechętnie zgadza się. Jednak okazuje się, że to nie był wyjazd na mecz, tylko na skok na bank, a Henry zostaje złapany. Reszcie udaje się uciec. Henry trafia do więzienia. Tam po pół roku żona oświadcza mu, że odchodzi. Teraz mężczyzna szuka w życiu jakiegoś marzenia, celu, do którego mógł by dążyć. W więzieniu poznaje Maxa (James Caan), byłego krętacza i niezbyt zdolnego złodzieja. To dzięki niemu Henry zyskuje w życiu nowy, ciekawy cel.

***
"Skok Henry'ego" to film dość specyficzny. Jest to mieszanka komedii i dramatu, a wszystko to na tle kryminalnym.

Henry to typowy facet w średnim wieku z nudną pracą i jakby mogło się wydawać nudnym życiem. Kiedy trafia do więzienia za zbrodnię, której nie popełnił jego współwięzień uświadamia mu, że skoro już odsiedział karę za swoją winę to może wykonać czyn, którego nie zrobił, tak by było sprawiedliwie.

Keanu Reeves ponownie w filmie akcji, chociaż nie ma tu takiej akcji, jak w Matrixie czy w Johnie Wicku, ale za to, jest nieco zabawniej i trochę bardziej romantycznie. W scenariuszu urzeka mnie jedna kwestia powtarzana przez Reevesa i jego ekranową partnerkę Verę Farmingo:

"- Cieszę się, że Cię potrąciłam.
- Cieszę się, że mnie potraciłaś."

Postać Julie nie jest początkowo ważna, dopiero gdy Henry postanawia poznać ją bliżej Julie staję się postacią ważną dla całej akcji nie tylko skoku na bank, ale również dla filmu. Czy Henry i Julie coś do siebie czują? Tego Wam nie zdradzę, ale za to zaproszę Was na film.

Scenariusz ogólnie interesujący, jednak dobór aktorów też dużo tutaj wprowadził. Ja szczerze mówiąc dosyć mocno ociągałam się przed obejrzeniem tego filmu. Fotosy nie były zbyt zachęcające. Zdecydowałam się oglądnąć ten film przez rekomendację Keanu Reeves'a w programie Graham Northona (taki Kuba Wojewódzki tylko w BBC).

Okazało się, że to dramat, z zacięciem komediowym. To na prawdę było ciekawe. Fotosy, które znajdują się na filmwebie nie oddają tego, jaki na prawdę jest film.

Kamera bardzo dobra, ciekawe ujęcia w teatrze. Chylę czoła dla scenarzystów za pomysł z wycinkiem gazety wiszącym na ścianie. Pomysł na włam również interesujący. Nie mogę zdradzić Wam za wiele, bo wtedy opowiem cały film, dlatego wybaczcie, ale na tym ocenę zakończę.

Reasumując: film jest CIEKAWY. Nie brakuje mu również humoru, romansu, dziwnych, zabawnych, komicznych, ale też smutnych i przykrych sytuacji, a to wszystko dla obrobienia banku. 

Jak Wy oceniacie film? Która z postaci przypadła Wam najbardziej do gustu? Co myślicie o roli Very Farmingo? Poradziła sobie jako partnerka Reevesa? A co sądzicie o zakończeniu filmu - jest dla Was zaskakujące czy jednak nie? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach. 

Dream Wave

źródło grafiki:https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiso4CqTfStXbY4CCamN4QEnuzRgZ03HRRXcT0iB8QLZNOFhiSLchYIdoY1Dui9WNUKFUTPr83TaLt9HB2qDCXMvWVgX-3-XBDHj6tB-taqjVA6OaCGRpfN6qOzWwGFgLBrcl4xvwPrVpU/s1600/0082cca0372e85144ec7df16f35edf6d.jpeg


P.S. To ostatni wpis w 2017 roku. Z okazji nadchodzącego 2018 roku chciałabym złożyć Wam, moim czytelnikom najszczersze życzenia: abyście oglądali dużo filmów, mieli zawsze czas na relaks, a także, żeby zdrowie zawsze Wam dopisywało i nigdy nie opuszczało Was szczęście. A i proszę o jedno: uśmiechajcie się do ludzi jeden uśmiech może poprawić komuś nawet najpaskudniejszy dzień. Wszystkiego najlepszego w 2018 roku!
Share:

sobota, 30 grudnia 2017

31. Samotnicy


Tytuł: Samotnicy/Singles
Gatunek: Dramat/Komedia/Romans
Rok produkcji: 1992
Scenariusz: Cameron Crowe
Reżyseria: Cameron Crowe
Produkcja: USA
W rolach głównych: Bridget Fonda, Campbell Scott, Matt Dillon

Seattle, początek lat 90. Linda Powell (Kyra Sedgwik) opowiada o swoich doświadczeniach życiowych - cieszy się, że w końcu ma własny dom, nie musi mieszkać z koleżankami czy obcymi współlokatorami. W końcu jest na swoim. Pewnego dnia, jak jej się wydawało, poznała pewnego młodego Hiszpana. Zakochała się, ale okazało się że to typowy kobieciarz. Od tego momentu Linda postanowiła dać sobie z facetami spokój. Zaraz po poznaniu Lindy przechodzimy do poznawania kolejnych bohaterów. Wszystkich, poza Lindą - łączą dwie rzeczy: mieszkają w jednym miejscu i kochają grunge. Perypetie młodych ludzi w trakcie rockowej rewolucji, kiedy wszystko było na opak, kiedy światem rządziła muzyka z prawdziwego zdarzenia.

***
Szczerze mówiąc to kolejny film, na który trafiłam przez przypadek. Kiedy uczyłam się grać na gitarze, mój "nauczyciel" Kacper (kilka lat starszy ode mnie) zaczął mnie uczyć grać piosenek Pearl Jamu. Wtedy nie przywiązywałam do nich wielkiej wartości, ale do niektórych rzeczy trzeba po prostu dorosnąć.

Oglądając film dokumentalny o Pearl Jamie pt. "PJ20", który ukazał się z okazji 20-lecia zespołu przewinął się tam tytuł tego i wspomnienia Eddeigo Vedera, który opowiadał, że podczas imprezy promującej film, zorganizowanej przez MTV schali się na scenie niesamowicie, co było dla wszystkich zaskoczeniem, bo to przecież takie fajne, grzeczne, miłe chłopaki.

Wracając do filmu - Cameron Crowe stworzył historię kilkunastu osób, którzy szukają miłości w zwariowanym Seattle, tak jak wcześniej wspomniałam w erze Grunge'a. Jest to przede wszystkim komedia, ale główni bohaterowie przeżywają również życiowe tragedię, jak na przykład Linda, która w wyniku wypadku samochodowego traci dziecko.

Szkoda mi trochę Janet. Postać Bridget Fondy jest zakochana w muzyku, który gra w zespole o nazwie Citizen Dick. Nazwa mówi sama za siebie. Dziewczyna na prawdę stara się by Cliff zwrócił na nią swoją uwagę, ale nic z tego nie wychodzi. Dopiero gdy Cliff traci Janet orientuje się, że nie potrafi bez niej żyć.

Jak już wcześniej wspomniałam w filmie udział wzięli przedstawiciele muzycznej sceny ze Seattle: Eddie Vedder, Jeff Ament, Stone Gossard, Mike McCready, Dave Krusen, Layne Staley, Jerry Cantrell, Mike Starr, Sean Kinney, Chris Cornell, Matt Cameron, Ben Shepherd oraz Kim Thayil

Jedyną irytującą postacią w tym filmie była postać Hiszpana, który pojawił się w początkowej części filmu. Ja na prawdę rozumiem, że obcokrajowcy mają problem z angielskim, ale ten aktor to jest na prawdę jakieś nieporozumienie. Najgorsza osoba z całej obsady! Wyć mi się chciało, kiedy słyszałam jak mówi i kiedy widziałam jak gra.

Sam reżyser przyznał, że film powstał dzięki właśnie tym zespołom, to chyba jedyny film, do którego najpierw powstała ścieżka dźwiękowa, a nie scenariusz. Ciekawostką jest to, że jedynym zespołem, który nie wyraził zgody na udział w filmie była... Nirvana. Kurt Cobain zapytany w obecności pozostałych członków zespołu dlaczego nie wyraził zgody powiedział, że to przecież tylko, jakiś głupi film. Dave Grohl i Kirst Novoselic nawet nie byli chyba w temacie.

Scenariusz na prawdę bardzo ciekawy, nie jest to głupi film, ale na pewno taki bardzo poważny, czy ciężki to on nie jest. Cameron Crowe na prawdę postarał się, żeby zrobić coś ciekawego i umieścić to w idealnym czasie. Pod względem tego, że jest to film, w którym ścieżka dźwiękowa jest oparta na ciężkim, brudnym rocku, co nie było trochę bardziej popularne niż obecnie - box office w samych tylko Stanach przyniósł ponad podwójny zysk - film kosztował 9 milionów dolarów, a zarobił 18,5 miliona dolarów. To tylko pokazuje, w jaki idealny czas trafił Crowe wypuszczając "Samotników"

Kamera początku lat 90. Szczerze mówiąc nic specjalnego, ale może to tylko moje wrażenie, bo nie mam dostępu do filmu w lepszej jakości.

Reasumując "Samotnicy" to komedia, ale nie odbiega od rzeczywistości. W filmie pojawiają się również ludzkie dramaty, a całego smaczku dopełnia cudowna muzyka prawie całej "wielkiej czwórki" ze Seattle. Nic dodać nic ująć, tylko oglądać.

Jak Wam podobają się"Samotnicy"? Czy Was przekonuje ten film, czy może to tylko kolejna komedia romantyczna? Dajcie znać w komentarzach!

Dream Wave

źródło grafiki:https://consequenceofsound.files.wordpress.com/2017/01/singles-soundtrack.png
Share:

niedziela, 17 grudnia 2017

30. Świąteczny książę


Tytuł: Świąteczny książę/A christmas prince
Gatunek: Komedia romantyczna/komedia/romans
Rok produkcji: 2017
Reżyseria: Alex Zamm
Scenariusz: Nathan Atkins
Produkcja: USA
W rolach głównych: Rose McIver, Ben Lamb, Alice Krige

Dziennikarka Amber (Rose McIver) pracuje w gazecie plotkarskiej. Poprawia teksty swoich kolegów, skraca je, obcina, a czasem nawet pisze na nowo. Nieoczekiwanie dostaję szansę od redaktor naczelnej gazety. Zostaje wysłana do Aldovii, aby napisać artykuł o księciu Richardzie (Ben Lamb), który do świąt Bożego Narodzenia musi podjąć decyzję o tym czy przejmie po ojcu tron. Po śmierci króla Richarda trwa okres bezkrólewia, a jego syn ciągle pojawia się w kolorowej prasie i cały czas jest nazywany playboyem, zimnym dupkiem i podobnymi ogólnikami. Redaktor naczelna chce, aby Amber jako jedyny wolny pracownik udała się do Aldovii, by zebrać potrzebne materiały do napisania artykułu o, być może, przyszłym władcy małego państewka w Europie. Amber nie chętnie opuszcza ojca w święta i udaje się do Europy na planowaną przez pałac konferencję prasową. Ta jednak zostaje odwołana, a Książę nie pojawia się nawet na chwilę. Zrozpaczona Amber postanawia wkraść się do pałacu, żeby nie wrócić z pustymi rękami. Będąc w jednej z komnat zostaje nakryta przez osobą z służby. Jak skończy się historia Amber?

***
Dlaczego ZNOWU piszę o komedii romantycznej? Hm, dobre pytanie, już spieszę z odpowiedzią. Skoro mamy okres świątecznej gorączki naszła mnie ochota na oglądnięcie jakiegoś świątecznego filmu, ale nie chciałam żeby była to opowieść smutna lub tragiczna czy też brutalna jak na przykład "Zły Mikołaj". Wpisałam więc w wyszukiwarce frazę: "Christmas movies" i w okienkach wyskoczyły mi filmy o tematyce świątecznej. No prawie wszystkie, nie wiem co tam robiła "Szklana pułapka", ale dobra, mniejsza o to. Znalazłam w zakładce film z 2017 roku, stosunkowo nowy, bo nawet nie wyszedł miesiąc temu. Stwierdziłam brzmi fajnie, no to oglądnę.

Zacznijmy może od gry Rose Iver. Szczerze mówiąc nie było to coś oszałamiającego, ale na pewno nie była to też tragedia. Było... normalnie, może nie ciekawie, ale przede wszystkim zabawnie. Taki był zamysł postaci. Amber miała być lekką niezdarą, ciągle dążącą do swojego celu, który jest dla niej bardzo ważny. Część z Was może kojarzyć tą aktorkę z serialu "iZombie" czy z serialu "Once", gdzie występowała gościnnie jako Dzwoneczek. Mnie jej gra nie porwała, ale Rose Iver jest na prawdę godną uwagi aktorką, może kiedyś zaskoczyć nas bardzo pozytywnie. 

Książę Richard, w którego wciela się Ben Lamb znany z chociażby występu w "Niezgodnej" czy w drugiej części "Iluzji". Richard uchodzi za oschłego, zimnego dupka, kobieciarza i osobę, dla której nie liczy się władza. Chociaż rzeczywistość jest inna tak kreuje go praca. Ogólnie postać Richarda jest interesująca, Ben Lamb jest ciekawym aktorem. Warto go śledzić, tak samo jak jego ekranową partnerkę w tym filmie, a może za niedługo zacznie grywać w kasowych filmach, kto wie?

A co z historią? No tutaj już nie jest tak kolorowo jakby się mogło wydawać. Scenariusz bardzo przypomina filmy "Książę i ja", "Pamiętniki księżniczki" czy "Bicie serc". Tak na prawdę to wszystkie te filmy zostały zmiksowane i dodany do nich został tylko temat świąt. Cóż nie można mieć wszystkiego. To chyba jeden z głównych minusów tego filmu - historia nie jest oryginalna, jest powielana, no, ale ok, szansę trzeba dać.

Praca kamery też całkiem dobra - zdjęcia świetne, zwłaszcza tych zimowych krajobrazów. Niestety nie znalazłam informacji gdzie film powstawał poza Nowym Jorkiem, ale mimo wszystko i tak jest na co popatrzeć.

Ciekawe role drugoplanowe. Ciekawe, ale jednocześnie jednolite: ojciec-dobra rada, konkurent-dąży do celu za wszelką cenę, lalusia-która chce być u władzy, mimo wszystko, matka-mądra królowa. Z tego schematu wyłamuje się chyba tylko księżniczka Emily, która nie jest typową księżniczką.

Podsumowując: Film nie jest zbyt inteligentny. Typowa propozycja na święta dla miłośników lekkiego, niezbyt trudnego kina. Dla wymagających widzów to będzie jakaś tragedia, armagedon, koniec świata, apokalipsa i jeszcze parę takich, ale film został stworzony w duchu świąt, coś na miarę polskich "Listów do M.". Czy warto oglądnąć ten film? Według mnie warto, zwłaszcza kiedy chcecie oderwać się od szarej codzienności i nabrać trochę pozytywnej energii. Sam Netflix uważa, że ten film to jakaś tragedia i kompletne nieporozumienie, ale mimo wszystko produkcja ciągle zdobywa nowych fanów. "Świąteczny książę" jest filmem na prawdę trudnym do oceny, dlatego jeżeli na prawdę musiałabym go ocenić dałabym mu 2,5/5 gwiazdek, równą połówkę. 

Jak Wy oceniacie film ogólnie? Co Wam się podobało a co nie przypadło Wam do gustu? Podoba się czy wręcz przeciwnie? Dajcie znać w komentarzach.

Dream Wave


źródło grafiki: filmweb plakat 1 - http://1.fwcdn.pl/po/74/74/797474/7817993.3.jpg
Share:

piątek, 10 listopada 2017

29. Thor


Tytuł: Thor
Gatunek: Fantasty/Przygodowy
Rok produkcji: 2011
Reżyseria: Kenneth Branagh
Scenariusz: Ashley Miller, Zack Stentz, Don Payne
Produkcja: USA
W rolach głównych: Chris Hemsworth, Tom Hiddleston, Natalie Portman

Asgard. Gdy ze skarbca znika jeden z bardzo ważnych przedmiotów teserakt przyszły władca Asgardu - Thor (Chris Hemsworth) chce iść na wojnę. Nie słucha jednak woli Odyna (Anthony Hopkins) - swojego ojca. Na nieszczęście Thora i Lokiego (Tom Hiddlestone) - jego brata - wpadają w kłopoty. Z opałów musi wyciągać ich Odyn. Niestety dla ojca błąd Thora jakim było nie wypełnienie rozkazu równoważne jest z wygnaniem. Thor zostaje wygnany do innego świata, a na dzień dobry potrąca go ciężarówka z trójką naukowców: Jane Foster (Natalie Portman), Erickiem Selvigiem (Stellan Skasgard) i Darcy Lewis (Kat Dennings). Zajmują się oni badaniem kosmosu i zjawisk nadprzyrodzonych. Są zszokowani swoim znaleziskiem. Jane jest przerażona tym, że potrąciła nieznajomego, przystojnego mężczyznę i od razu zawozi go do szpitala. Tam Thor odzyskuje przytomność (Darcy wykorzystała na nim wcześniej paralizator). Wybiega ze szpitala, a naukowcy gdy dalej zastanawiają się co zrobić z nieznajomym ponownie go potrącają, ale tym razem zabierają go do domu Jane. Tam Thor opowiada skąd pochodzi a także swoją historię. Dla naukowców to wszystko brzmi bardzo nieprawdopodobnie, ale jednak to prawda. Czy Thor zdoła wykryć spisek? Czy Ziemia i jej mieszkańcy zostaną uratowani? Czy Jane znowu potrąci Thora? Jak skończy się wizyta Thora na Ziemi?

***
Moja recenzja będzie dzisiaj bardzo subiektywna, ponieważ Thor to moja ulubiona postać z całego uniwersum Marvela i tak dla jasności w DC dla mnie zawsze najbardziej interesującymi postaciami była Wonder Women i Joker, dlatego DC nigdy jakoś mi tak nie odpowiadało, w przeciwieństwie do Marvela, ale wracając do tematu.

Thor - postać, którą większość z nas zna, kojarzy, bądź kiedyś, gdzieś, coś słyszała. Ale czy wiecie o niej wszystko? Marvel przedstawia Thora nieco inaczej niż mitologia nordycka, ale warto wiedzieć (co nie występuje w filmie), że Thor nie był tylko bogiem piorunów (chociaż był to jego główny atut), ale również patronował siłą witalnym, rolnictwu, ognisku domowemu i małżeństwu. W mitologii związany był z Sif - w filmie przedstawiona jest jako brunetka, jedyna wojowniczka w paczce Thora, a w mitologii jego żona.

Kiedy wiemy już nieco więcej z mitologii, jak odnosiła się ona do przedstawienia boga piorunów w filmie? Thor jak wszyscy wiemy był przedstawiony jako bardzo dobrze zbudowany mężczyzna, blondyn z włosami do ramion oraz niebieskimi oczyma - uważa się tą urodę (niebieskie oczy i blond włosy) za nordycką bądź słowiańską, nawet w genetyce. Gdy był na Asgardzie nosił czarną zbroję z czerwoną peleryną (znacznie bardziej ta czerwona peleryna pasowała do niego niż do Supermana) i srebrnymi, nazwijmy to, łuskami na rękach. Zawsze gdy tego potrzebował dzierżył w dłoni Mjolnir - młot, który przylatywał do niego na każde zawołanie, a także bardzo pomagał mu w walce. Ów młot mógł dzierżyć jedynie prawowity następca tronu Asgardu.

A jak nasz bohater wyglądał na Ziemi? No cóż... tutaj ubranie superbohatera byłoby co najmniej dziwne, więc nosił najzwyklejsze jeansy i t-shirty, które dostał od Jane. Skoro na ziemię Odyn zrzucił również Mjolnir, władca piorunów chciał go odzyskać. W tym pomagała mu Jane oraz jej znajomy doktor Eric Selvig i koleżanka Darcy Lewis. Początkowo Selvig był bardzo opornie nastawiony do przybysza z kosmosy, ale z czasem zaczął mu ufać. Darcy od początku podchodziła do Thora na "luzie" lubiła się z nim przekomarzać i prowadzić dziwne rozmowy.

Gdy Jane i jej paczka bliżej zapoznali się z Thorem, nikt poza nią nie chciał mu wierzyć. Selvig uważał, że facet mocno uderzył się w głowę, a Darcy twierdziła, że po prostu był nadzwyczajnie dziwny. Kiedy wszyscy, poza przybyszem z kosmosu, wracają do domu Jane są tam Agenci S.H.E.I.L.D. Z domu młodej pani naukowiec zostają zabrane wszystkie jej maszyny, komputery i notatki. Zabrano nawet MP4 Darcy, która długo nad tym ubolewała. Jane jednak nie była do końca przekonana czy Thor kłamie, skoro rządowa agencja zaczęła interesować się jej badaniami. W końcu dziewczyna jedzie szukać "boga", a gdy go znajduje proponuje mu pomóc. Bóg w końcu odnajduje swój młot, ale nie jest w stanie go podnieść.

Patrząc na tę część filmu dużo rzeczy dzieje się dzięki tzw. green screenowi, czyli nie dzięki scenografii, a tak na prawdę post-produkcji. Asgard (poza, mam nadzieję, salą tronową) jest wytworem poprodukcyjnym, niestety, ale na wszystkim trzeba oszczędzać. Akcje dziejące się na ziemi, poza potworem, którego widzimy na końcu filmu, są prawdziwe (nie mam na myśli Tęczowego mostu).

Co ważniejsze bardzo dobrze zostały tutaj ujęte stroje Asgardczyków. Każdy wojownik ma swoją zbroję i styl bycia pokazany również na zewnątrz, które różnią się od siebie (nie mam na myśli wojsk Asgardu, tylko wojowników, przyjaciół Thora, a także Walkirię z 3 części). Każdy ma jakiś inny atut, ale wszystkie są praktyczne. Sif miała zawsze związane włosy i zawsze było jej tak do twarzy. Ujęcia również pięknie się prezentują. Film nakręcony jest w nieco niższym kluczu, ale wszystko jest dobrze widoczne Co mnie jeszcze kupiło w tym filmie?

Foo Fighters, a raczej ich piosenka "Walk". Jeśli dobrze pamiętam (a mogę się mylić) to ta piosenka została w filmie użyta dwa razy:

  1. Gdy Thor siedzi z Erickiem przy piwie
  2. Na napisach końcowych
Dlaczego to mnie urzekło? Chociażby sam tekst piosenki: "I'm learning to walk again. I belive I've waited long enought, where do I begin?", czyli w wolnym tłumaczeniu "Znowu uczę się chodzić, wierzę, że czekałem zbyt długo, gdzie zaczynam?" - można to interpretować na wszelakie sposoby, ale tutaj względem Thora może chodzić przede wszystkim o to jaką nasz główny bohater przechodzi przemianę.

Jaką przemianę? W trakcie rwania całego filmu widzimy jak Thor staje się innym bogiem. Początkowo był on zbyt pewny siebie, nachalny, imprezowy, impulsywny, nerwowy, ale przede wszystkim kierował się dobrocią Asgardu. Na Ziemi zmienił się. Z pyszałka stał się pokornym obrońcą niewinnych ludzi, nie tylko ludności Ziemi, ale stanął na wysokości zadania jako bóg - jego zadaniem było bronienie ludzkości przed złem. Poświęcił swoje życie obronie niewinnych ludzi, ale zaraz szybko je odzyskał (jak to oczywiście musi bywać w filmach o superbohaterach).

Ogólnie rzecz ujmując, poza zbyt farbowanymi włosami, brodą i brwiami Thora cały film jest bardzo dobry. Szczerze mówiąc Gromowładca jest dla mnie jedną z najlepszych postaci w uniwersum Marvela (tym filmowym). W sumie jest się z czego pośmiać, można nawet uronić łzę, ale i tak wszystko musi dobrze się skończyć.

Jak wspominałam wyżej nie jestem zbyt obiektywna jeśli chodzi o ten i dwa następne filmy, chociażby dlatego, ze Marvel używa w swoich filmach porządnej muzyki, która idealnie pasuje do scen. Faktycznie może niektóre klubowe kawałki, jeżeli mówimy o ścieżce dźwiękowej, nadawały by się do tego filmu, ale to ujęło by uroku niektórym sceną, a to chyba największy błąd jaki można popełnić, bo siłą rzeczy soundtrack też jest ważny. Gratuluję osobie, która wpadła na pomysł z kawałkiem Foo Fighters - I love you man!

Co sądzicie o nordyckim bogu we współczesnych czasach? Jak podobał się wam Thor? Co sądzicie o Natalie Portman jako Jane? Czy Chris Hemsworth sprawdził się w roli Thora? A może macie jakieś uwagi do Toma Heddelstone'a? Dajcie znać w komentarzach!

Dream Wave

P.S. Już niedługo wstaię pozostałe dwie części. Jednak zanim się to jeszcze stanie polecam wam oglądnąć 3 część przygód sympatycznego boga: Thor: Ragnarok 
źródło grafiki:https://image.tmdb.org/t/p/w500/bIuOWTtyFPjsFDevqvF3QrD1aun.jpg
Share:

sobota, 4 listopada 2017

28. Abraham Lincoln: Łowca Wampirów


Tytuł: Abraham Lincoln: łowca wampirów/Abraham Lincoln: vampire hunter
Gatunek: Fantasty/Horror/Akcja
Rok produkcji: 2012
Reżyseria: Timur Bekmambetov
Scenariusz: Seth Grahame-Smith
Produkcja: USA
W rolach głównych: Benjamin Walker, Dominic Cooper, Mary Elizabeth Winstead

Pigeon Creek, Indiana, rok 1818. Mały Abraham wraz z rodzicami pracuje nad brzegiem rzeki Ohio. Widzi jak kilkoro czarnoskórych niewolników pakowanych jest na łódkę. Widzi także swojego przyjaciela Williama i chcę mu pomóc. Ojciec powstrzymuje swojego syna przed tym posunięciem, ale mały Abe i tak biegnie mu na ratunek z siekierką w ręku. Niestety zamiast mu pomóc sam pakuje się w tarapaty, a z kłopotów wyciągają chłopców rodzice Abrahama. Niestety wiąże się to dla nich z utratą pracy. Zapada noc. Abrahama budzi dźwięk dochodzący z sypialni rodziców. Nie schodzi na dół tylko patrzy między deskami co dzieje się na dole. W tedy pierwszy raz spotyka wampira. Rano okazuje się, że matka Abrahama jest chora na nieznaną nikomu chorobę i umiera kilka  godzin później. Abraham (Benjamin Walker) dorasta i ponownie traci drugiego rodzica - tym razem ojca. Kiedy nic go już nie trzyma w domu (również obietnica złożona ojcu, że nie zrobi niczego głupiego) pragnie tylko jednego - zemsty na osobie, która skrzywdziła jego matkę. Gdy jednak do tego dochodzi Abraham prawie traci życie. W jego obronie staje Henry Strugess (Dominic Cooper). Następnego dnia Abraham budzi się w domu Henrego ranny, ale zdolny do samodzielnego poruszania się. Henry opowiada mu co się stało, a także zachęca go do zostania łowcą wampirów. Abe zgadza się na jego propozycję i przystępuje do treningów. Po szkoleniu młodzieniec jedzie do mieściny, w której staje się pomocnikiem w sklepie. Tam też mieszka i kształci się na prawnika. Poznaje również młodziutką dziewczynę Mary Todd (Mary Elizabeth Winstead). Czy Abraham będzie wiódł szczęśliwe, pełne przygód życie? Czy może jednak wampiry staną na drodze Abrahama zabierając mu wszystko co ma?

***
Wróciłam do tego filmu, bo natknęłam się na niego w telewizji i jeszcze dlatego, że Linkin Park nagrali piosenkę promującą film, która znalazła się na ich albumie "Living Things".

W 2012 roku miałam bzika na punkcie wampirów, nie tylko "Zmierzch", ale również Dracula. Wtedy oglądnęłam chyba większość filmów o wampirze z Transylwanii, powoli zaczęłam odkrywać ciężką muzykę, a co za tym idzie Metallicę, a w Metallice ogromnym fanem horrorów jest Kirk Hammett, co można zobaczyć na jego wielu gitarach.

Na Abrahama Lincolna czekałam w sumie z powodu Linkin Park (na końcu wrzucę Wam teledysk), bo po tym krótkim 3 minutowym filmie miałam ochotę iść do kina. Niestety moje miasto (na szczęście się już trochę to zmieniło) nie przepada za graniem mniej popularnych filmów takich jak na przykład "John Wick 2" czy nasz dzisiejszy temat (jeszcze tylko wtrącę, że w mieście mam 3 kina i w żadnym nie było "Johna Wicka", dosłownie w żadnym, ale w wiosce nie daleko już grali, gdzie tu logika!?).

Abrahama gra 30 letni aktor, który wówczas dopiero zaczynał karierę, teraz Benjamina możemy zobaczyć w w filmach: "Wybór", "W samym sercu morza" czy też "Shimmer lake". Aktorkę, którą gra Mary możecie kojarzyć chociażby ze "Szklanej pułapki" grała tam córkę Johna McClain'a. Jeśli chodzi o obsadę mogę wam powiedzieć szczerze i z ręką na sercu - obsada super, na prawdę, każdy bardzo dobrze wpasował się do roli. Czasami chciałam wejść do tego filmu, ubrać się w strój z tamtej epoki i być częścią tej produkcji. Marzenie...

Dobra - obsada obsadą, a co z grą? Jest bardzo przekonująca, nie jest sztuczna czy wymuszona, bardzo miło się to ogląda. Nie dopatrzyłam się dosłownie żadnych niedociągnięć jeśli chodzi o grę. Na prawdę nie ma się do czego przyczepić.

A co z efektami specjalnymi i kamerą? No cóż, efekty specjalne są nieco przekombinowane, ale chodziło o to, żeby było to "wow" kiedy ogląda się film. Nie mam na myśli tutaj walki czy tego jak Abraham posługuje się siekierą (akurat to mi się bardzo podobało), tylko chodzi mi o rozsypujące się wszędzie drewno czy ogromny pożar torów kolejowych, to była lekka przesada, ale poza tym całkiem nieźle. Kamera wszystko ładnie śledzi. Bardzo dobrze widać to w scenie walki na dachu pociągu kiedy Abraham i Will walczą z Adamem i hordą jego wampirów. Najpierw Abe ma siekierę, przekazuje ją potem Willowi, a Will Abrahamowi, przy okazji wszędzie leje się krew. Bardzo emocjonalna scena, duże użycie slow motion i dymu, ale taki jest urok tej sceny. W tym wypadku kamera dostaje 5+ a efekty 4+, za te małe niedociągnięcia.

Muzyka autorstwa Henrego Jackmana, którego muzykę możecie kojarzyć chociażby z "Mrocznego rycerza", "X-men: pierwsza klasa" czy z "Kodu da Vinci". Klimatycznie wszystko jest zachowane, kiedy są sceny w nocy muzyka jest ciemna, kiedy jest walka muzyka jest energiczna i groźna. Bardzo dobrze komponuje się to w film, a to też się liczy. Dziwnie wyglądało by podłożenie na przykład jakiegoś dubstepu pod film stylizowany na XIX wiek.

Coś jeszcze mi się przypomniała. W tym filmie idealnie widać wysoki i niski klucz. Akcje, które dzieją się w ciągu dnia są bardzo jasne, a te które dzieją się w nocy są stosunkowo ciemne, na tyle, że można zobaczyć co dzieje się na ekranie. To tez dodaje uroku.

Film jest w kompozycji klamrowej, to znaczy, że zaczyna się i kończy tą samą sceną. Nie chodzi o to, żeby były to dwie sceny dokładnie na początku i dokładnie na końcu.Chodzi o to, żeby dwie identyczne sceny były na początku i na końcu. Przed sceną, która pojawia się na początku jest najazd na Biały Dom, a po scenie na końcu przeniesienie do czasów współczesnych nam. Sceną klamrową jest odjazd dorożki z Abrahamem i jego żoną, a także Henrym stojącym na tarasie Białego Domu.

W mojej ocenie film jest zrealizowany świetnie, poza niektórymi efektami specjalnymi nic mu nie brakuje. Aktorzy i ich gra, ubiór, praca kamery, a przede wszystkim scenarzysty i reżysera zasługuję na pochwałę, bo widać, że w film zostało włożone wiele ciężkiej i mozolnej pracy. Trzeba też zwrócić uwagę osobą, które pracowały w charakteryzacji, bo też zrobiły kawał świetnej roboty, chociaż z ich strony też było małe niedociągnięcie (pięćdziesięcioletni Abraham z tak młodymi dłońmi?!), ale mimo wszystko film zasługuje na wysoką ocenę.

Jak Wy oceniacie film o Lincolnie jako łowcy wampirów? Podobał się czy może jednak nie przypadł Wam do gustu? Dajcie znać w komentarzach, chętnie z Wami porozmawiam na ten temat.

Dream Wave

źródło grafiki:http://www.filmweb.pl/film/Abraham+Lincoln%3A+%C5%81owca+wampir%C3%B3w+3D-2012-563280 -> http://1.fwcdn.pl/po/32/80/563280/7560112.3.jpg

P.S. Podrzucam wspomniany wcześniej teledysk Linkin Park.
Share:

27. Vinci


Tytuł: Vinci
Gatunek: komedia/komedia kryminalna
Rok produkcji: 2004
Reżyseria: Juliusz Machulski
Scenariusz: Juliusz Machulski
Produkcja: Polska
W rolach głównych: Robert Więckiewicz, Borys Szyc, Kamila Baar

Robert Cumiński "Cuma" (Robert Więckiewicz), to złodziej sztuki. Po jednej z akcji został złapany i wziął całą winę na siebie mimo, że był z nim jeszcze jego kumpel Julian Wolniewicz "Szerszeń" (Borys Szyc). W trakcie odsiadywania wyroku Cuma dostaje przepustkę na wolność, z powodu kłopotów zdrowotnych. Jak się później okazuje to wcale nie prawda. Jego dawny zleceniodawca ma dla niego zlecenie na obraz Leonarda da Vinci "Dama z gronostajem", który znajduje się w Muzeum Czartoryskich. Do współpracy zaprasza swojego dawnego kumpla. Szerszeń jakoś nie ma ochoty ponownie brudzić sobie rąk lewą robotą i odmawia przyjacielowi, z powodu, który dla Cumy jest jak cios w plecy. Po długim namyślaniu Julian jednak w końcu się zgadza. Teraz stara szajka złodziei wraca do akcji, żeby obrobić muzeum czartoryskich z najważniejszego obrazu w ich zbiorach. Czy najważniejszy obraz w kraju zostanie skradziony? Szerszeń wystawi Cumę policji?

***
Piszę o tym na prawdę popularnym filmie, dlatego, że prawie każdy, go zna, słyszał o nim, albo chociaż raz go oglądał.

Jest to jeden z niewielu dobrych, polskich filmów z początku XXI wieku, potem wyszedł "Testosteron" czy pożal się Boże "Wojna polsko-ruska" (szczerze, chciałam oglądnąć ten film, ale po 5 minutach go wyłączyłam, bo stwierdziłam, że szkoda marnować życie na takie coś), ale skupmy się dzisiaj na tym kultowym i legendarnym filmie.

Cuma to jeden z najlepszych złodziei w Polsce, dlatego to zlecenie dla niego. Jego "praca" jest dużo bardziej utrudniona, ponieważ co drugi dzień musi meldować się na policji. Tam komisarz Wilk (Marcin Dorociński) przestrzegał go o tym, że wie, że coś kombinuje z tym obrazem. Renesansowe malowidło jechało na tournee po Japonii. W tym czasie wraz z Szerszeniem, Werbusem, Klosem i Hagenem opracowywał plan jak ukraść najcenniejszy obraz. W tym wypadku nie było to takie łatwe, bo wymyślili, że obraz podmienią na kopię.

Cała akcja wydaje się być obmyślona genialnie, praktycznie nic nie może się stać. A jednak. Złe wymiary obrazu, który zauroczony Julek podaje Cumie sprawiają, że ich plan i cała akcja nie udają się. Jednak wszystko kończy się dla nich dobrze. Szerszeń i Cuma nie zostają złapani, nikt nic nie wie o ich udziale w kradzieży najważniejszego dzieła w kraju.

Nie mogę się przyczepić w "Vinci" do niczego. Role osadzone super, Machulski oczywiście w reżyserii i scenariuszu nie zawodzi, przecież nawet niektóre powiedzenia przeszły do codziennego języka, chyba nawet nie świadomie (ja się z tym przynajmniej spotkałam). Dla Kamili Baar to debiut, chociaż szczerze? Chyba połowa kraju chciałaby debiutować u Machulskiego w takiej roli. Zagrała świetnie, mimo, że to była jej pierwsza, poważna rola, nie była sztuczna czy ospała, tylko żywiołowa i prawdziwa, a tak powinien grać prawdziwy aktor - nie powinniśmy widzieć na ekranie różnicy między grą a prawdą.

Co mogę więcej powiedzieć? Nie było żadnych błędów w filmie, postacie były barwne, ciekawe, zabawne, jak to ma być w komedii. Chylę czoła, Panie Machulski.

A jak Wy oceniacie "Vinci"? Co się Wam najbardziej w tym filmie podobało? A może uważacie, że ten film to jest w ogóle jakaś ogromna pomyłka albo po prostu się Wam nie podoba? Dajcie znać w komentarzach jak wy odbieracie, jakby nie patrzeć, legendarną już komedię Machulskiego!

Dream Wave

źródło grafiki: http://www.filmweb.pl/Vinci/posters, grafika nr 3
Share:

niedziela, 15 października 2017

26. Gwiezdne jaja: Część I - Zemsta świrów


Tytuł: Gwiezdne jaja: Część I - Zemsta Świrów/(T)Raumschiff Surprise: Peroide 1
Rok produkcji: 2004
Gatunek: Komedia/Sci-fi
Reżyseria: Michael Herbig
Scenariusz: Rick Kavanian, Michael Herbig, Alfons Biedermann
Produkcja: Niemcy
W rolach głównych: Christian Tramitz, Michael Herbig, Rick Kavanian

2304 rok. Ziemi grozi zagłada, mieszkańcy Marsa pod wodzą Regulatora Rogula. Rada Ziemi pod wodzą Królowej Migdali podejmuje bardzo trudną decyzję i prosi o pomoc załogę Apolla 13. Do misji zostają oddelegowani: Kapitan Apolla - Kapitan Kirx(Christian Tramitz), Pan Ćmok (Michael Herbig) oraz Dzidzia (Rick Kavanian). Przed podróżą na Ziemię zamawiają taxi, a osoba ją prowadząca zostaje siłą wciągnięta do misji. W trakcie ataku Marsjan na Ziemię Królowa Migdala, Kapitan Kirx, Pan Ćmok oraz Rock - taksiarz, który przywiózł wybranych przez Radę żołnierzy, trafiają do wehikułu czasu. Dzidzia zostaje w 2304 roku, a reszta trafia do średniowiecznej Europy. Jak skończy się misja 2/3 załogi Apolla 13, Królowej i zwykłego taksówkarza? Czy Ziemia zostanie uratowana?

***

Dobra, pierwsze pytanie pewnie będzie takie: "Co to w ogóle jest za film!?", domyślam się, że drugie będzie brzmiało tak: "Niemiecka komedia?!", a każde kolejne będzie podobne do tych dwóch. Spokojnie, spokojnie już śpieszę z odpowiedzią.

Nigdy nie byłam fanką "Gwiezdnych wojen" czy "Star treka", po prostu to nie są filmy w moim guście. Jednak dlaczego sięgnęłam po ten film? Dlatego, że widziałam pierwszą parodię tego samego reżysera i na prawdę bardzo mi się spodobała. Jednak nie mam tutaj mówić o "Bucie Manitu", tylko o "Gwiezdnych jajach", więc szybciutko wracam do tematu.

Obsada w pierwszej jak i w drugiej parodii jest dosyć podobna, ale nie dokładnie taka sama. W każdym razie to wcale nie przeszkadza w filmie. Gra jest czasami bardzo plastikowa, sztuczna, ale to zawsze jest kolejny powód do śmiechu.

Zaczynając od komizmu sytuacyjnego przez charakterystykę postaci do specyficznego języka bohatera to wszystko komponuje się w jeden wielki kabaret i jeden wielki śmiech.

Nie można oczekiwać od parodii, żeby była jakimś inteligentnym filmem, ale tutaj na prawdę nie ma przesady w żadną stronę, ani za mało, ani za dużo. Przesadą może być "Straszny film", ale taka jest jego koncepcja. Natomiast w "Gwiezdnych jajach" chodzi bardziej o zrobieniu sobie tytułowych "jaj" z wielu, na prawdę wielu filmów. A jakie filmy zostały tutaj sparodowane? Były to między innymi:
  • Star Trek
  • Gwiezdne wojny
  • Shrek
  • Obłędny rycerz
  • Piąty element
  • Matrix
  • Faceci w czerni
Co mnie urzekło w tym filmie poza zabawną grą aktorów? Nieziemski dubbing. Na prawdę! Osoba, która tłumaczyła piosenki, które śpiewał Kapitan, pan Ćmok i Dzidzia to ja chylę czoła! Moja ulubiona to ta, w której poznajemy całą załogę, podrzucę Wam fragment, bo jest powalający: "Myjum, myju tu i pucu pucu tam. Me ciałko myć na glanc, hy hy hy, jeszcze raz. Raz, dwa, raz, dwa, trzy i zium i bum i zium i bum. Pieszczoszki plecków raz, pieszczoszki plecków dwa, specjalny wzgląd dla pupci fiku miku w kroku szał". Tłumacze, którzy pracowali przy tym filmie są dla mnie mistrzami!

Podsumowując - to nie jest komedia tylko parodia, z podtekstem seksualnym, ale też ze świetnym dubbingiem, bo chociażby Rock w polskiej wersji ma głos Roberta Więckiewicza, a miedzy innymi dzięki tej roli Till Schwieger został zauważony w Hollywood i możemy oglądać go chociażby w "Bękartach wojny". Jak widać głupia parodia może być często bramą na świat, ale też gwoździem do trumny. Jednak na szczęście nie w tym wypadku. Na prawdę polecam Wam ten film, oglądnijcie go w gronie znajomych, obiecuję ubawicie się po pachy. Sprawdzone na wielu przypadkach!

Co myślicie o tym filmie? Lubicie takie komedie? Jak odnajdujecie się w parodiach? Może to dla Was lekkie przegięcie, żeby tak przerabiać legendarne produkcje? Dajce znać w komentarzach co myślicie o "Gwiezdnych jajach"!

Dream Wave

źródło grafiki: http://www.filmweb.pl/film/Gwiezdne+jaja%3A+Cz%C4%99%C5%9B%C4%87+I+-+Zemsta+%C5%9Awir%C3%B3w-2004-104086/posters, grafika nr 1
Share:

piątek, 22 września 2017

25. Duma i uprzedzenie, i zombie



Tytuł: Duma i uprzedzenie, i zombie/ Pride and prejudice and zombies
Rok produkcji: 2016
Gatunek: Horror/Romans
Reżyseria: Burr Steers
Scenariusz: Burr Steers
Produkcja: USA/Wielka Brytania
W rolach głównych: Lily James, Sam Riley, Jack Huston

Przełom XVIII i XIX wieku w Anglii. W małej mieścinie mieszka rodzina Bennetów. Głowa rodziny wraz z żoną i pięcioma córkami: Jane (Bella Heathcote), Elisabeth (Lily James), Marry (Millie Brady), Kitty (Suki Waterhouse) oraz Lydia (Ellie Bamber). Każdą z córek ojciec wysłał do klasztoru Shaolin, by córki nauczyły się walczyć i bronić przed zombie, które panują w okolicy. Pewnego dnia do wszystkich dochodzi wieść, iż pewien bogaty, młody kawaler wyprawia bal, na którym ma zamiar poznać panny, być może, nawet się zakochać. Wszystkie córki Państwa Bennetów są wniebowzięte poza Elizabeth, która uważa, że takie bale to tylko świecenie twarzą i wystawianie się na sprzedaż. W końcu Elizabeth ugina się pod presją i przystaje na prośbę sióstr i rodziców. Na balu panny spotykają dwóch przystojnych kawalerów - organizatora dzisiejszego balu, Pana Bingley'a (Douglas Booth) oraz jego najlepszego przyjaciela Pana Darcy'ego (Sam Riley). Kiedy młodzi kawalerowie obgadują pannę Elizabeth, dziewczyna wszystko słyszy i wychodzi. Podczas jej pobytu na dworze zaczyna z nią rozmawiać kobieta, która jest zombie. Elizabeth nie widziała powodu, dla którego miałaby zabić ów kobietę. Na ratunek damie w opałach rusza pan Darcy. Jednak to dopiero tylko początek...

***
W filmie zaciekawił mnie sam tytuł. Po sprawdzeniu obsady (głównie przekonała mnie Lily James) stwierdziłam, że w sumie to może być warte oglądnięcia. Zgadnijcie co się stało...

Ubawiłam się na tym filmie po pachy. Leżałam i płakałam ze śmiechu. Znacie wersję "Dumy i uprzedzenia" z Kierą Knightley i Matthew Macfadyen'em? No własnie, to był całkiem dobry film (nie powiem Wam czy w 100%, bo nigdy nie czytałam powieści Jane Austin, więc nie wiem czy wszystko zostało w tym filmie oddane), który zyskał nawet parę nominacji do Oscara. Mniej więcej znając fabułę książki, sięgnęłam po ten film.

Nie mogę Wam napisać, które sceny podobały mi się najbardziej, bo nie chcę zepsuć Wam niespodzianki, a troszeczkę chcę Was zmusić do oglądnięcia tego filmu. Wyobraźcie sobie sześciu Jackie Chanów w sukienkach albo sześć panien Jędrzejczyk, które spuszczają wszystkim dookoła taki łomot, że aż stropy się zapadają (dosłownie).

Opowiem Wam za to o aktorach i aktorkach tego filmu, bo wykonali kawał porządnej roboty. Wszyscy aktorzy, którzy brali udział w walkach tj. Lily James, Sam Riley, Douglas Booth, Suki Waterhouse etc. brali udział w specjalnych przygotowaniach do roli, które miały na celu rozwinięcie umiejętności walki u aktorów. Widać to doskonale w filmie. Nie znajdziemy tutaj tylko walki wręcz, ale również walkę na kije, noże, katany i oczywiście broń palną. Do tego trzeba dodać jeszcze niesamowitą jazdę konną, którą aktorzy również musieli opanować do swoich ról.

Mimo ogromnej ilości scen walk historia Jane Austin wcale nie schodzi na drugi plan. Nie, nie. Historie miłosne młodych panie toczą się równocześnie z akcją filmu. Lizzy nie znosi pana Darcy'ego, ale potrafi przyznać, że jest dobrym wojownikiem, a Jane potrafi zakochać się w mężczyźnie, który dał jej dom nad głową gdy była chora (była już w nim wtedy zakochana, ale chodzi mi o sam fakt). Jednocześnie pan Bingley dał dach nad głową Lizzy, która przybyła opiekować się swoją siostrą. Jedyną, dość zasadniczą, różnicą jest to, że wątek Elizabeth i pana Darcy'ego nie przebiega zgodnie z książką, ale takie są wymogi filmu, sam nam narzuca to, co powinno się stać.

Rzadko o tym piszę, ale nie w każdym filmie się to zdarza. Każde wydarzenie jest logiczne w związku z poprzednim lub w jakiś sposób do niego nawiązuje. Nie mamy przeskoków nie wiadomo gdzie, po co, kiedy i nie gubimy się w fabule, co jest bardzo ważne, może nie wszyscy to zauważają, bo to dosyć oczywiste, ale też warto zwrócić na to uwagę, że film nie jest w stylu poetów dadaizmu.

Przypomnijmy sobie "Dumę i uprzedzenie" z 2005 roku. Elizabeth poznaje siostrę pana Darcy'ego. Tutaj o jego siostrze tylko się wspomina i pokazana jest tylko raz, w retrospekcji. Nie jestem pewna, ale we wspomnianej wyżej wersji raczej też nie było odrzuconych oświadczyn pana Darcy'ego, a nawet jeśli to nie doszło tam do takich sytuacji jak tutaj.

Muszę pochwalić jeszcze pracę kamery. Naprawdę wszystko widać, cała sceneria jest płynna. Jeśli bohater, bądź bohaterka, obraca się obracamy się również z nim lub nią. Jeżeli jest scena walki mamy dalsze ujęcie, jeżeli w trakcie walki postacie rozmawiają ze sobą, to jest zbliżenie. Każdy ruch jest bardzo dobrze sfilmowany. Nie widziałam (póki co) żadnych błędów montażowych (mam na myśli błędy jak na przykład metkę z Adidasa w Piratach z Karaibów na głowie Johnne'go Deepa). Wszystko jest naprawdę dobrze zrobione. Szkoda tylko, że po ogólnym rozrachunku film nie wyszedł nawet na zero... Może to przez słabą reklamę?

Dodam jeszcze tylko, że pan Fernando Velazquez wykonał również kawał świetnej roboty tworząc tak piękny soundtrack. Muzykę, którą słyszymy podczas tańców lub podczas walk stworzyła jedna osoba, a wyszło to na lepsze, niż gdyby autorzy filmu wpadli na pomysł coverowania jakiejś piosenki (na przykład w Moulin Rogue "Smells like teen spirit" czy "Show must go on" to była totalna tragedia [ewentualnie mogłoby udać się to Apocalyptice]). Autor uchwycił wiktoriańskiego ducha w swojej muzyce, a to dodało temu obrazowi jeszcze więcej smaczku.

W mojej ocenie to jest film, który oddaje moją duszę osoby zapalczywej, ale lubiącej przypływ adrenaliny, a takie oświadczyny jak miała Elizabeth (te pierwsze) to mogę mieć, nie mam nic przeciwko. A tak na poważnie to na prawdę niezły film, można się bardzo dobrze przy nim bawić. Zastanawia mnie dlaczego nie został uznany za komedię, tylko za horror, bo z horrorem to ten film nie ma za wiele wspólnego. Powracając jednak do konkluzji: film jest idealny na dobry i zły humor. Dla całej rodziny, jak i na samotny wieczór. nie musicie do niego pić czy jeść. To po prostu luźna interpretacja historii Jane Austin, co by było gdyby w 1813 roku znano pojęcie Zombie. Mój top, polecam! dajcie mi znać w komentarzach poniżej co myślicie o tym filmie. Czekam bardzo gorąco na Wasze opinie!

Dream Wave

P.S.: Kojarzycie Suki Waterhouse? Nie? To odsyłam Was do mojego wpisu na temat przeglądu filmów z Keanu Reevesem.

źródło grafiki:http://www.filmweb.pl/film/Duma+i+uprzedzenie%2C+i+zombie-2016-554803/posters
plakat nr 1
Share:

wtorek, 19 września 2017

Przegląd filmów z MK films




Dzisiaj złamię swoją zasadę i nie przedstawię Wam żadnego nowego, znanego filmu, ani sylwetki aktorki czy aktora. Tym razem znajdziecie tutaj przegląd filmów z... MK films. Co to? Kto to? Czemu? Po co? Dlaczego? Z jakiej racji? Do tego za chwileczkę.

Po pierwsze czym jest MK films? Jest to studio filmowe, które produkuje filmy niezależne. Założone zostało w 2015 roku przez reżysera i scenarzystę wszystkich wydanych filmów - Macieja Kapka. Maciek to młody chłopak, który zafascynowany jest filmem i jego produkcją. Jak już wcześniej wspomniałam sam pisze scenariusze swoich filmów i jednocześnie je reżyseruje. Zajmuje się również ich montażem i gromadzeniem całej ekipy filmowej. Można powiedzieć, że Maciek, to trochę taki Charlie Chaplin kina niezależnego i, niestety, niezbyt znanego. To tak słowem wstępu, a teraz przejdźmy do filmów, które Maciek już wydał.

Poniedziałek (2015)



Film wita nas przyjemną dla duszy muzyką. Zaraz po napisach rozpoczynamy akcję filmu. Głównymi bohaterami są chłopiej o imieniu Tomek i jego mama. Wszystko zaczyna się od kłótni, tak naprawdę o błahostkę. Matka Tomka krzyczy na swoje dziecko, bo nie powiedziało jej co chciało by wypić do śniadania: herbatę czy kakao. Trudna sytuacja w domu bardzo wpływa na Tomka. Dopiero po chwili dowiadujemy się co jest przyczyną porannych kłótni i wrzasków matki. Na domiar złego chłopak ma jeszcze problemy w szkole, jak zakończy się cała sytuacja?

"Poniedziałek" to pierwszy film tak młodego reżysera. Zgodzić można się ze stwierdzeniem, że nie jest to ful profeska jak w kinach. Jednak zwrócić trzeba uwagę, że przy naprawdę niskim budżecie można zrobić całkiem interesujący film, poruszający na prawdę ważny problem. A jeszcze jest coś ciekawego. Dokładnie samo zakończenie, po wyjściu tomka do szkoły, kiedy jego matka otwiera szafkę. To my decydujemy jak to się zakończy, widzowie wybierają alternatywę pozostawioną przez reżysera. Co prawda dźwięk nie jest najlepszy, ale to można wybaczyć. Jestem przekonana, że film wyszedł naprawdę świetnie mimo pewnych niedociągnięć właśnie w głosie, ale będę to podkreślać, to pierwszy film w produkcji Maćka, a taka produkcja to wcale nie jest bułka z masłem, wystarczy poczytać wywiady z reżyserami filmów czy też seriali. Nawet mając ogromne sumy to naprawdę ciężka robota.

Chcecie oglądnąć "Poniedziałek"? Nie musicie daleko szukać, podrzucam Wam go tutaj:



Bracia (2016)


Film osadzony jest w rzeczywistości postapokaliptycznej. W schronie zamkniętych jest ze sobą dwóch skłóconych braci - Mikołaja (Dawid Maciąg) i Bartosza (Jan Kanty Karpiński). Co jest prawdziwą przyczyną ich kłótni? Dlaczego znaleźli się w schronie? Co jest powodem ich wzajemnej nienawiści? Czy przeżyją, to co ich czeka? Doczekają się wyjścia na zewnątrz? Doczekają się życia ze sobą w zgodzie? Cokolwiek bym tutaj nie powiedziała, dużo bym Wam zdradziła, a tego nie chcemy, prawda? Niżej tak, jak poprzednio wrzucę Wam film, ale teraz powiem o nim parę słów.

To drugi film reżysera Kapka. Ogólnie rzecz biorąc, jest o niebo lepiej. Na prawdę. Montaż, dźwięk, kamera, wszystko o niebo lepsze. Historia, tak samo jak w "Poniedziałku" porusza ważną kwestię. Również jest osadzona w temacie miłości, ale też zazdrości. Bardzo interesująca gra Dawida Maciąga i Jana Kanty Karpińskiego. Postapokaliptyczne filmy nie są moim konikiem, ale z ręką na sercu, mówię Wam, że to mi się naprawdę podobało. Reżyser wiele nauczył się od swojego pierwszego filmu i to doskonale widać. Super. Może zainteresuję to fanów nielubiących postapokaliptycznych filmów? Spróbujcie, może akurat się Wam spodoba.

Tu obiecany film:




9 minut (2017)

[kadr z filmu]

Tytuł filmu zdradza również jego długość. To krótka etiuda filmowa, która porusza temat, który w literaturze i sztuce obecny jest od bardzo dawna, mianowicie "Memento mori", czyli pamiętaj o śmierci. Idąc tym tokiem myślenia, dochodzimy do wniosku, że film będzie miał coś wspólnego z umieraniem. I owszem nie mylimy się. Jednak pomimo tego zazwyczaj o tej śmierci nie pamiętamy prawda? Wybaczcie, że nie streszczam, ale szkoda streszczać 9 minut filmu ;)

Etiuda, która była czwartym filmem (zaraz dojdę, o co chodzi z moim błędem odnośnie liczenia filmów) Kapka jest jeszcze lepsza niż poprzednie filmy. Po czym to widać? Po ogólnym wizerunku i wydźwięku filmu. Właśnie dlatego bardzo chciałam Wam pokazać MK films. Z filmu na film widać jak reżyser i scenarzysta w jednym ewoluuje w dobrą stronę. Rozwija swoje umiejętności i wykorzystuje je do tworzenia coraz bardziej profesjonalnych filmów przy (jak się domyślam) dosyć niskim budżecie.

Pamiętacie jeszcze motyw "Memento mori"? Nie? A może jednak? W każdym razie warto go sobie przypomnieć, poniżej macie kolejny film do oglądnięcia, nie musicie nigdzie szukać, wszystko jest na miejscu:




Odkupienie (2017)


To trzeci film Macieja Kapka (był nakręcony latem 2016 roku stąd mój "błąd" w liczeniu). Jak widać główną rolę ponownie gra Jan Kanty Karpiński, a co ciekawe w obsadzie pojawiła się znana z małego ekranu Lea Oleksiak. Tę blondynkę możecie kojarzyć z takich seriali jak "Na sygnale" czy "Gliniarze". Trzeba przyznać, że tym razem Maciek zadbał o obsadę oraz o bardziej ciepłą scenerię filmu (w końcu mamy lato). O czym będzie ten film? Jak czytamy na stronie jednego z kin: 
Akcja filmu rozgrywa się na przełomie kilku miesięcy roku 1926 na Kresach Wschodnich. Do dworu rodziny Jarymowiczów przybywa pewien mężczyzna i najmuje się tam do pracy. Rodzina nie wie, że skrywa on pewną tajemnicę.
To pierwszy pełnometrażowy film Maćka, na który nie ukrywam, bardzo czekam. Dlaczego? Dlatego, że wiem, że ten film będzie jeszcze lepszy niż poprzednie. Jakieś inne powody? Film pełnometrażowy, z bardzo interesującą i jednocześnie intrygującą historią nieznajomego.

Chciałabym Wam napisać, o czym jest ten film, jak rozwija się nasz dzisiejszy bohater, ale niestety premiera filmu zaplanowana jest akurat na 30 września 2017 r. o godzinie 16:30 w tarnowskim Kinie Marzenie. Niestety nie jest dane uczestniczyć mi w tak wyjątkowym wydarzeniu, aczkolwiek będę wyczekiwała na pojawienie się filmu w internecie i gdy tylko się pojawi na pewno go tutaj wrzucę.

Kompozytorem muzyki do wszystkich filmów Macka jest Miłosz Konarski. Akurat to bardzo ciekawy autor muzyki, warto wsłuchać się w jego melodie, które pojawiają się w filmach Maćka, ponieważ to nie tylko obraz, głos czy gra tworzą film, ale i muzyka, pamiętajcie o tym.

Co więcej mogę powiedzieć? Chyba tylko pozostaje mi zaprosić Was bardzo serdecznie do oglądnięcia filmów tego młodego, utalentowanego reżysera i pozostawienia swoich opinii tutaj, na youtubie pod każdym filmem lub na fanpage'u MK films na facebooku. Na koniec podrzucam Wam zapowiedź "Odkupienia":


Dream Wave

źródło grafiki: facebooku (fanpage MK films, zdjęcia z albumu: Zdjęcia profilowe, Zdjęcia na osi czasu, Zdjęcia w tle, Na planie"9 minut")
źródło filmów: youtube
cytowany fragment: http://www.tck.pl/aktualnosci-imprezy-filmowe,9,1275,odkupienie---rez-maciej-kapek---premiera-niezaleznego-filmu-.html
Share:

czwartek, 14 września 2017

24. Czarny lód


Tytuł: Czarny lód/Black ice/Musta Jaa
Rok produkcji: 2007
Gatunek: Dramat/Thriller
Reżyseria: Petri Kotwica
Scenariusz: Petri kotwica
Produkcja: Finlandia/Niemcy
W rolach głównych: Outi Maenappa, Ria Kataja, Martti Suosalo

Główną bohaterką filmu jest lekarka o imieniu Saara (Outi Maenappa). W dniu swoich urodzin odkrywa, że jej mąż, Leo (Martti Suosalo) ma romans. Niepozornie schował pudełko prezerwatyw, a gdy Saara je znalazła, okazało się, że brakuje 2 sztuk, a oni nie stosowali zabezpieczeń. Saara jako zraniona kobieta pragnie odkryć kim jest kochanka męża i odegrać się na nowej parze. Gdy Saara przychodzi na uczelnię (Leo jest architektem) i czeka na męża w gabinecie, widzi jak na ekranie pojawia się wiadomość, która prawdopodobniej jest od jego kochanki. Bardzo szybko znajduje dziewczynę w internecie. Jeszcze szybciej trafia do jej grupy na zajęciach ze sztuk walki. Saara zaprzyjaźnia się z Tuuli (Ria Kataja), która jest kochanką jej męża. Między kobietami powstaje więź przyjaźni, a Saara pod fałszywym nazwiskiem staje się najlepszą przyjaciółką Tuuli. W końcu Leo zostawia Tuulę, a tym samym wraca do swojej żony. W końcu Tuula odkrywa prawdę, o tym kim naprawdę jest Saara. Jak skończy się historia tej trójki?

***
Po pierwsze: Dlaczego oglądnęłam ten film? Z bardzo prostego, jednego powodu. Przez muzykę. A dlaczego przez muzykę? Dlatego, że autorem soundtracku jest Eicca Toppinen, jeden z członków zespołu Apocalyptica. Wiąże się to z tym, że muzyka jest piękna, a fani czterech sympatycznych Finów mogą odnaleźć w filmie kilka utworów, które na płycie pojawiły się w wersji z wokalistą, a o tą bez wokalisty jest już na przykład trudniej (mam namyśli I don't care z Adamem Gontierem na wokalu [dawny wokalista Three Days Grace, obecnie założyciel i wokalista zespołu Saint Asonia]). Muzykę sobie zostawię na koniec, ten fragment potraktujcie jako... takie małe wprowadzenie.

"Czarny lód" jest idealnym przykładem kina skandynawskiego. Wysoki klucz, mało rozbudowane dialogi w najważniejszych momentach akcji, tylko czyny bohaterów odgrywają najważniejszą rolę. Saara to kobieta dojrzała, jeśli jeszcze nie ma 40 lat, to mimo wszystko jest jej bliżej do czterdziestki niż dalej. Jest też szanowanym lekarzem. Jedyne czego brakuje jej do szczęścia to dziecko. Jednak gdy dowiaduję się o romansie męża na, drugi dzień wyprowadza się z domu. Zawód, którego podejmuje się Saara jest w stanie ją utrzymać, nie potrzebuje do tego męża. To również kobieta skrzywdzona, jednak również oddana swojej miłości. Ten film pokazuje ile może zdziałać kobieta ze złamanym sercem.

Kim w takim razie jest Leon? Leon to mąż Saary. Architekt i wykładowca na uczelni w Helsinkach. Jego zastępcą jest mąż siostry Saary (wybaczcie, ale koneksje rodzinne między Saarą i Leonem i ich przyjaciółmi z dwójką dzieci nie zapadła mi w pamięć i jeśli się mylę to bardzo przepraszam). Mężczyzna początkowo nie przejmuje się tym, że prawie codziennie zdradza żonę. A co dziwniejsze jest w stanie rano uprawiać seks z własną żoną, a wieczorem zdradzać ją z Tuulą. Leo w końcu zaczyna gubić się między uczuciami do jednej i drugiej kobiety. W końcu romans kończy się dla niego w nie najlepszy sposób.

Tuuli to dziewczyna delikatna, wrażliwa, ale również twarda (ma czarny pas w sztukach walki). Lubi imprezować, ale również rysować i projektować domy. Kiedy odwiedza ją Saara widzi w kącie rysunek, który przedstawia jej nagiego męża. Młodziutka studentka niczego nie podejrzewa. Nie przyjmuje do wiadomości, że nowa przyjaciółka może być dla niej realnym zagrożeniem. To właśnie Saarze Tuuli mówi, że spodziewa się dziecka, a na końcu Saara ratuje ją i jej dziecko.

Film jest opowieścią o tym, jak działa skrzywdzona kobieta i do czego ów działania mogą prowadzić. Niestety nie zawsze wszystko kończy się po naszej myśli, dlatego warto czasem myśleć trzy kroki do przodu i zastanowić się jakie skutki może mieć nasze działanie.

Wracam do tematu ścieżki dźwiękowej. W ogóle dzięki niej oglądnęłam ten film, o powiem szczerze opis na filmwebie nie zachęca. A tutaj już mam pewność, że muzyka zajmuję się osoba genialna. Poza tym nie macie już dość skrzypiec i panina prawie w każdym filmie? Ja szczerze mówiąc tak, a Eicca Toppinen jest wiolonczelistą, więc już tutaj jest ta odmiana. Co ciekawe każdy film ma piosenkę promującą film, która pojawia się na napisach końcowych. Tutaj ona niby tez jest, ale, prawdę mówiąc, nawet nie wiem kiedy ona była podłożona, bo mnie za bardzo wciągnęła fabuła filmu. Jednak dla fanów Apocalyptiki jest gratka, bo jak mówiłam wyżej, można usłyszeć I don't care, tylko że w wersji instrumentalnej i lekko zmienionej (tak jak na przykład Path i Path vol.II) czy też S.O.S. (anything but love). Soundtrack naprawdę zasługuje na złoty medal. Dobra robota panie Toppinen.

Reasumując: film jest ciekawy, wciągający, poruszający interesującą kwestię, ale też z typowo smutnym (jak dla kina skandynawskiego) obrazem. Wszystko jest szare i ponure, a do tego jasne. Możecie nie rozumieć, o co mi chodzi, ale wystarczy, że na Youtubie znajdziecie zapowiedź filmu, wszystko się Wam wyjaśni. Kiedy i z kim oglądać ten film? Szczerze mówiąc, nie wiem. Prawdopodobnie dlatego, że to jest na prawdę dziwny film i miejscami nie wiadomo co zrobić - czy oglądać, czy wyłączyć - jednak to już zostawiam dla Was, ale przydałby się kieliszek wina do tego filmu, żeby umilić sobie czas w trakcie niektórych scen.

Oglądaliście ten film? Co Wam się w nim podobało? Zwróciliście uwagę na przepiękny soundtrack? A może wyłączyliście w połowie, bo film ciągnął się niemiłosiernie jak flaki z olejem? Dajcie mi znać w komentarzach, bardzo na nie czekam! A i jeszcze jedno: wyszukajcie sobie zespół Apocalyptica, bo goście są na prawdę niesamowici, polecam bardzo gorąco!

Dream Wave

źródło grafiki: http://www.filmweb.pl/film/Czarny+l%C3%B3d-2007-392353/posters, plakat nr 3
Share:

wtorek, 12 września 2017

23. Godziny Szczytu


Tytuł: Godziny szczytu/Rush hour
Rok produkcji: 1998
Gatunek: Akcja/Komedia/Komedia kryminalna
Reżyseria: Brett Ratner
Scenariusz: Ross LaManna, Jim Kouf
Produkcja: USA
W rolach głównych: Jackie Chan, Chris Tucker, Elizabeth Pena

Inspektor Lee (Jackie Chan) jest najlepszym policjantem w Hongkongu. Jego przełożony Han leci do Los Angeles, gdzie staje się Chińskim konsulem. Na terenie Stanów Zjednoczonych zostaje uprowadzona córka konsula - Soo Yung. W sprawę angażuje się FBI, a na prośbę Hana do LA przylatuje Lee. Trafia on pod opiekę dość specyficznego policjanta Jamesa Cartera (Chris Tucker). Carter i Lee początkowo nie przepadają za sobą, zwłaszcza Carter jest negatywnie nastawiony do przyjezdnego Azjaty. Lee jednak w końcu trafia do swojego przyjaciela i przejmuje dowodzenie nad sprawą. Carter nie opuszcza go nawet na krok. Nawet nie wiedzieć kiedy zostają partnerami, którzy dołożą wszelkich starań, żeby odnaleźć córkę konsula.

***
Dlaczego pisze o "Godzinach szczytu"? To film, który wprowadził mnie do kina akcji, tak bardziej na poważnie. Dalej przejdę do oceny filmu, ale tutaj jeszcze tylko dodam, że to jest ciekawa historia!

Jackie Chan - od lat 70. ma już przyklejoną łatkę aktora kina akcji. Jednak nie to jest najważniejsze. Jackie bardzo często gra w komediach lub filmach kryminalnych. Grany tutaj przez Chana Inspektor Lee przyjeżdża do Los Angels w pilnej sprawie. Jego zadaniem jest uwolnić z rąk porywaczy córkę konsula Hana, jego byłego pracodawcy, a przede wszystkim zaufanego człowieka. Dodatkowo Lee zna osobiście Soo Yung, był jej nauczycielem sztuk walki kiedy przebywała ona wraz z ojcem w Chinach. Kreacja Chana jest komiczna. Nie tylko ze względu na brawurowe sceny walk, ale przede wszystkim z kontaktu z Carterem. Trzeba powiedzieć, że oboje i Tucker i Chan wpływają na siebie w tym filmie niesamowicie. Czemu?

Para Tucker - Chan jest bardzo zabawna, gdy jeden chcę być poważny, drugi udaje poważnego i z tego przekomarzania często wychodzą dziwne, ale przede wszystkim zabawne sytuacje.

Przejdę teraz do Chrisa Tuckera. To komik, który dostał możliwość zagrania z - już wtedy - legendą kina akcji. Tucker świetnie czuje się w swojej roli i to widać. Bez przerwy żartuje na temat koloru swojej skóry, ale też z Jackiego. To daje widzom poczucie takiej swobody, którą aż miło się ogląda. Może to nie była rola na miarę Oscara, Złotego Lwa czy podobnych, jakże prestiżowych nagród, ale to jedna z najważniejszych ról w dorobku sympatycznego komika.

A co odnośnie fabuły? Ogólnie rzecz biorąc, to nic nowego. Dwóch policjantów, którzy się różnią pracują nad pewną sprawą i mimo swojej odmienności, która jest ich atutem, rozwiązują na prawdę poważną sprawę. Jednak nie w każdym filmie, a tak na prawdę w niewielu (tylko w tych, których mamy możliwość oglądania kreacji Jackiego Chana) można zobaczyć jak ktoś wisi na znaku "Hollywood".

Co jeszcze? Aaa, no tak: "WAR". Kawałek, który chyba wbił się w pamięć każdej osoby, która oglądała ten film i całą serię. 
War, huh, yeah
What is it good for

Absolutely nothing

Uh-huh
War, huh, yeah
What is it good for
Absolutely nothing
Say it again, y'all
 To chyba znają wszyscy, a jeśli nie to GDZIE WY LUDZIE ŻYJECIE!? Spokojnie, nie mam wam tego za złe, ale jeżeli nie znacie tego fragmentu, to nadróbcie fragment, kiedy Lee i Carter jedzą chińszczyznę i zaczynają bawić się bronią. Komediowy majstersztyk.

Gratulacje dla osób, które tworzyły scenariusz, bo niektóre wypowiedzi na prawdę zapadają w pamięć: "50 milionów dolarów? Co ty myślisz, że porwałeś Chelsea Clinton!?" czy rozmowa pomiędzy Lee i Carterem w samolocie do Hong Kongu.

O montażu i kamerze nie ma co wspominać, bo wszystko jest cacy, na bum cyk-cyk-cyk, przynajmniej ja niczego nie zauważyłam, a film oglądałam już chyba po raz 40 raz i nic w nim nie zauważyłam, co było by rażące, albo chociaż rzucające się w oczy.

Reasumując: film nie powala pomysłem, bo jest on maglowany od dawien dawna (chociażby Zabójcza broń, która powstała 10 lat wcześniej, ale kiedyś i w moich recenzjach znajdziecie filmy z tej serii), ale brawurowe kreacje Tuckera i Chana dodają do tego filmu wiele ciekawych i zabawnych momentów, a niektóre są takie, że to jest tak śmieszne, że aż żenujące, ale przecież taka ma być komedia, a tej parze aktorów żenadę można wybaczyć. Ścieżka dźwiękowa przypadnie Wam do gustu, taneczne ruchy obu aktorów również i problemy komunikacyjne na linii Azjata - Afroamerykanin, którzy mają problemy kulturowe jest po prostu śmieszne, tak śmiesznie jak to w komedii być powinno.

A Wy jak oceniacie ten film? Uważacie, że zasłużył na to, żeby doczekać się dwóch kolejnych części? A może przejadł się już Wam pomysł dwóch odmiennych gliniarzy, którzy zostają przydzieleni do jednej sprawy i suma summarum  zostają najlepszymi kumplami? Czekam na wasze oceny w komentarzach!

Dream Wave

źródło grafiki:http://www.filmweb.pl/Godziny.Szczytu/posters, plakat nr 1
Share:

piątek, 1 września 2017

22. Scoop - Gorący temat


Tytuł: Scoop - Gorący temat/Scoop
Rok produkcji: 2006
Gatunek: Komedia/Komedia kryminalna
Reżyseria: Woody Allen
Scenariusz: Woody Allen
Produkcja: USA
W rolach głównych: Scarlett Johansson, Hugh Jackman, Woody Allen

Młodziutka studentka dziennikarstwa, Sondra Pransky (Scarlett Johansson), poszukuje ciekawego tematu na artykuł, dzięki któremu jej kariera dziennikarska ruszy do przodu. Pewnego razu przyjeżdża do przyjaciół w Londynie. W trakcie pobytu w Anglii wybiera się na pokaz magika Splendiniego (Woody Allen). Podczas pokazu Splendini zaprasza Sondrę na scenę. W trakcie sztuczki Sondrze pojawia się duch Joe Strombela (Ian McShane), który mówi, że został zamordowany przez "Tarotowego zabójcę" i tylko studentka może mu pomóc. Sondra początkowo ociąga się, nie wierzy, że zobaczyła ducha, jednak następnego dnia powraca do magika, który na prawdę nazywa się Sid Waterman. Razem z Sondrą starają się rozwikłać zagadkę "Tarotowego zabójcy". Tym sposobem Sondra wraz Sidem (udającym jej ojca) idą na basen, na którym podstępem poznaje podejrzanego, którego wskazał jej Joe - Petera Lymana (Hugh Jackman). Z niewinnego śledztwa wywiązuje się bardzo ciekawa i emocjonująca znajomość.

***
Na ten film trafiłam całkowitym przypadkiem. Od filmu do filmu, od słowa do słowa, od aktora do aktora, od aktorki do aktorki i jest. Zaciekawił mnie przede wszystkim z trzech względów: Hugh Jackman, Scarlett Johansson i czy to będzie film Allena na miarę "Purpurowej róży z Kairu" czy też coś na miarę "O północy w Paryżu".

Po pierwsze film wydawał się być ciekawy dlatego, że miesza Wolverine'a z Czarną Wdową. Co prawda Scarlett do uniwersum Marvela dołączyła 4 lata po Gorącym temacie (do obsady Iron Mana 2), co nie zmienia jednak, że ta para jest dość ciekawym połączeniem i to nie jest ich pierwszy wspólny film (w tym samym roku wyszedł "Prestiż" z Jackmanem, Johansson i Farellem w rolach głównych). Jednak zobaczyć Wolverie'a i Czarną Wdowę razem byłoby fajnie, jednak chyba nie doczekamy tej chwili (kto nie oglądał, to nie będę spoilerować, ale końcówka Wolverine'a z 2017 roku wszystko wyjaśni ;) )

Po drugie złote czasy Woody'ego Allena się skończyły. Tu nawet nie chodzi o to, że jakość filmów, ta merytoryczna, jest inna, po prostu na nowych filmach Allena można najzwyczajniej w świecie zasnąć. Nie jest to film pokroju wymienionej wcześniej "Purpurowej róży z Kairu" jednak nie jest on też drętwy, a tego się trochę bałam po "O północy w Paryżu", do którego podeszłam zaciekawiona, ale wyłączyłam w połowie, bo nawet nie wiedziałam o co chodzi, może jeszcze kiedyś Wam ten film tutaj opiszę o ile na nim nie zasnę.

Woody Allen dość często lubi pokazywać się w swoich filmach. Jednak tutaj postać Sida jest komiczna, ale i kiczowata. Komiczność polega na tym, że miło ogląda się staruszka, który robi sztuczki i zaczyna prowadzić prywatne śledztwo z nieznaną mu młoda dziewczyną. Przy tym ma wiele zabawy, ale pod koniec to staje się po prostu uciążliwe i irytujące. Jednak szybko to zostaje ucięte przez jedno z końcowych wydarzeń.

Film można na pewno ocenić pozytywnie ze względu na pomysł, bo puenta jest mimo wszystko zaskakująca. Tutaj jeszcze Allen pisał ciekawe rzeczy i też bardzo fajnie je przedstawiał. Sondra jest dziewczyną cichą, ale pewną siebie, często też niepewna, ale z czasem nabiera pewności siebie i mimo wszystko potrafi dążyć do celu, który sobie wyznaczyła. Peter jest mężczyzną o dwóch twarzach, ale prawdę mówiąc nie wiem kto mógłby go zagrać poza Jackmanem, bo on tutaj pasuje idealnie. Pan Lyman jest szanowaną osobistością w świecie towarzyskim, ma nieposzlakowaną opinię, a czy na prawdę jest tak krystalicznie czysty jak wszystkim się wydaje? Chciałabym Wam powiedzieć, ale prawdę mówiąc, nie chcę psuć niespodzianki, bo może faktycznie taki jest? A może to zwykły morderca? Musicie obejrzeć i przekonać się sami!

Kamera też dużo wnosi do filmu. Praktycznie nie czuje się tego, że to jest film, tylko, że wydarzenia, w których uczestniczymy dzieją się obok nas. To nie jest zbyt często spotykane, można wręcz powiedzieć, że jest to spotykane przeważnie w horrorach, ale to nie prawda. Ten film jest tego przykładem. Na prawdę niezła robota jeśli chodzi o nagranie filmu i jego montaż.

W duchu czasów, gdzie otacza nas muzyka zewsząd nie mogę pominąć również soundtracku, który też bardzo dobrze oddaje to co dzieje się na ekranie. Tutaj nikomu nie można zarzucić błędu albo fuszerki. Nie, nie. To nie "Pitbull" ;) Pod względem muzycznym i dźwiękowym film zrealizowany na wysokim poziomie. Może to nie bardzo rzuci się Wam w oczy, ale staram się ocenić wszystko, co dla normalnego, zwyczajnego kinomaniaka jest ważne. ;)

Podsumowując - "Scoop - Gorący temat" to bardzo sympatyczna i zabawna komedia kryminalna, która porusza wątek morderstwa, który jest połączony z zabawą i publicznym skandalem. Może źle dobrałam porównania, bo obok morderstwa postawiłam zabawę, ale po oglądnięciu filmu bardzo dobrze zrozumiecie o co mi chodzi. Poza tym para Jackman - Johansson zdarza się niezwykle rzadko, a szkoda, bo na prawdę bardzo przyjemnie się ich ogląda. Może w przyszłości doczekamy się jeszcze filmu z tą sympatyczną parą aktorów? A może film, w którym zagrają pozwoli Allenowi wrócić do łask? Nigdy nic nie wiadomo. W każdym razie ja Wam ten film polecam na każdy wieczór, na każdą okazję, chyba, że jesteście smutni i chcecie się dołować, to ten film nie jest dla was. Polecam z lampką wina na zakończenie ciężkiego tygodnia pracy, kiedy na prawdę nie macie ochoty nigdzie wychodzić. Tylko wy, kąpiel, później piżamka, lampka wina, film i lulu.

Jak Wy oceniacie ten film Woody'ego Allena? Podoba Wam się para Jackman-Johansson? Dajcie mi znać w komentarzach!

Dream Wave

źródło grafiki: http://www.filmweb.pl/Scoop.Goracy.Temat/posters plakat nr 1.
Share:

niedziela, 27 sierpnia 2017

21. Wesoła Rozwódka


Tytuł: Wesoła rozwódka/Gay divorcee
Rok produkcji: 1934
Gatunek: Musical/Komedia romantyczna
Reżyseria: Mark Sandrich
Scenariusz: Robert Benchley, Kenneth S. Webb, Samuel Hoffenstein, George Marion Jr., Dorothy Yots, Edward Kaufman
Produkcja: USA
W rolach głównych: Fred Astaire, Ginger Rogers, Edward Everett Horton

Guy Holden (Fred Astaire) to Amerykański tancerz światowej sławy. Razem z przyjacielem o imieniu Egbert (Edward E. Horton) podróżują do Londynu. Przypływający ze Stanów mężczyźni mają przesiadkę w Paryżu. W porcie Egbert musi załatwić pilną sprawę i zostawia Guy'a samego. W tym samym czasie kilka metrów dalej celnicy chcą sprawdzić bagaż pewnej damy, żeby zobaczyć czy ma jakieś przedmioty do oclenia. Do damy dochodzi jej bliska krewna o imieniu Mimi. Hortense (Alice Brady), ciocia Mimi, zostawia ją samą przy bagażach, by ich przypilnowała dopóki nie wróci z celnikami. Dziewczyna gdy chce się ruszyć nie może zrobić nawet kroku. Wszystko przez przytrzaśniętą suknię. Mimi prosi bagażowych o pomoc, ale niestety żaden nie ma czasu. Zakłopotaną blondynkę widzi Guy. Już od pierwszej chwili tancerz jest pod wpływem uroku młodej Amerykanki. Nawiązuje z dziewczyną rozmowę, jednak Mimi nie jest zainteresowana pomocą Guy'a i prosi go, by poszedł do jej cioci powiedzieć, że przytrzasnęła jej sukienkę i nie może się ruszyć. Guy bierze sprawy w swoje ręce i szarpię rąbek sukienki. Niestety materiał się rwie i dziewczyna, a także tancerz są bardzo zakłopotani. Guy oddaje Mimi swój płaszcz i prosi o zwrot, gdy będzie już w Londynie. Po kilku dniach oczekiwania do Guy'a przychodzi przesyłka. Niestety nie ma w niej żadnego liściku czy tez karteczki z adresem. Amerykanin postanawia odszukać tajemniczą dziewczynę, której imienia nawet nie zna, w czasie gdy Egbert będzie zajmował się biurem ojca. W trakcie pobytu w kancelarii do Egberta przychodzi dawna koleżanka wraz ze swoją krewną. Kobiety proszą Egberta o pomoc w rozwodzie z mężem dziewczyny w której zakochany jest Guy. Prawnik knuje pewną intrygę, w której mimo szczerych chęci  zamiast trzech bierze udział kilka osób.

***
Oglądnęłam ten film, ponieważ nic innego nie mogłam odtworzyć (poza "Panami w cylindrach"). Tak mnie nie lubiły przez pewien czas internetowe odtwarzacze. Na szczęście trafiłam na na prawdę świetny film.

Jak już wspominałam kiedyś, nie będę tutaj oceniać technicznej strony, z tego względu, że to film z lat 30. XX w. kiedy to kinematografia dopiero uczyła się chodzić, a nie tak jak teraz czy nawet w latach 70. można powiedzieć już dużo więcej na ten temat.

Wracając. Film jest typową komedią pomyłek. Jeden coś powiedział, drugi przekręcił, trzeci nie zapamiętał, czwarty źle usłyszał i wyszła figa z makiem. Pomimo tego, to na prawdę bardzo zabawny film. Mnie urzekł najbardziej jeden moment: "Dzień dobry! Mogę coś zaproponować? Czekolada, likier pomarańczowy, małżeństwo?" Typowy film z Fredem Astairem i Ginger Rogers, ale za to tak bardzo uroczy, że szkoda nie oglądnąć.

Jak można się domyślać w filmie zobaczymy dużo tańca i śpiewu. Po raz kolejny piosenka z filmu z Fredem Astairem została nominowana do Oscara i ponownie wygrała.

Jeden aktor dla wielu może wydawać się bardzo sztuczny. Mam tutaj na myśli Włocha, który pojawia się w połowie filmu. Jego rola może miała, może nie miała być sztuczna, trochę na taką wyszła, w każdym razie komizm, który aktor sam dodał do tej postaci jest po prostu urzekająca.Chociaż można by było pomyśleć, że on chyba jakiś głupi, a nie, po prostu skupiony na tym co robi i mało obchodzi go to co dzieję się wokół niego.

Postacie drugoplanowe też mają swoje pięć minut. Ciocia Hortense i Egbert byli kiedyś parą. Tak na prawdę nie pamiętam dlaczego wtedy się rozstali, ale w trakcie filmu dochodzi między nimi do romansu. Egbert jest nieco speszony w tej relacji, ponieważ Hortense jest kobietą dynamiczną i dominującą. Gdy Hortense ma przekazać na prawdę ważną wiadomość Egbertowi. Prawnik jest w Londynie, więc Hotrense jedzie do niego, jednak kompletnie zapomniała co miała mu przekazać w wiadomości i zamiast tego... bierze z nim ślub!

Komedia pomyłek, którą świetnie się ogląda, genialna synchronizowana choreografia i ogromna zabawa! Polecam Wam ten film na wieczór, który Was przygnębia, a macie ochotę oglądnąć coś zabawnego, na prawdę nie pożałujecie!

Jak Wy oceniacie "Wesołą rozwódkę"? Dajcie znać w komentarzach!

Dream Wave


źródło grafiki:http://www.filmweb.pl/film/Weso%C5%82a+rozw%C3%B3dka-1934-90849/posters, plakat nr 1.
Share:

Łączna liczba wyświetleń